Hodowcy żyją w niepewności

2021-03-28

Ceny skupu trzody chlewnej, bydła, drobiu i mleka rosną. Wydaje się więc, że opłacalność produkcji również powinna być coraz większa. Niestety, w czasie pandemii Covid-19 rynek jest nieprzewidywalny.

W ostatnich miesiącach odnotowaliśmy wzrost cen skupu niemal wszystkich produktów rolnych pochodzenia zwierzęcego. I choć często stawki te są głównym wyznacznikiem opłacalności, nie można jej definiować jedynie przez ich pryzmat. Uczestnicy debaty dotyczącej generowania zysku w chowie i hodowli bydła, trzody chlewnej oraz drobiu, która odbyła się 3 marca w Bydgoszczy w ramach Europejskiego Kongresu Menadżerów Agrobiznesu podkreślali, że na opłacalność wpływa wiele innych czynników, nie tylko rynkowych.

Rynek trzody ma się lepiej

Po bardzo długim okresie niskich notowań tuczników ich ceny wzrosły do poziomu, który zazwyczaj pozwala hodowcom i producentom wyjść na zero lub osiągać zyski. – Niemcy miały i nadal mają problem z zabezpieczeniem swojego popytu na mięso wieprzowe, co spowodowało wzrost cen, który powstrzymał nasze, hodowców, decyzje o ewentualnym zamknięciu lub zawieszeniu działalności – mówił Bartosz Czarniak, wiceprezes Pomorsko-Kujawskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej.

Wysokie ceny pasz powodują jednak, że opłacalność produkcji, jeśli w ogóle występuje, to na niskim poziomie. Są one wynikiem m.in. odbudowywania przez Chiny pogłowia trzody chlewnej.

– Chińczycy jakiś czas temu wyprzedali większość swoich zapasów zbóż i kukurydzy, a teraz, w momencie zwiększania produkcji świń potrzebują ziarna. W związku z tym szukają na świecie różnego rodzaju zbóż, co powoduje, że ceny pasz rosną – wyjaśniał prezes Czarniak.

Jego zdaniem, rosnące ceny żywca wieprzowego spowodują, że wielu rolników ponownie zrobi wsady warchlaków i niedługo skutkiem nadmiaru żywca będzie spadek notowań. Wiele zależy również od dalszego rozwoju pandemii Covid-19 i ASF. – Jeden przypadek choroby u dzików potrafi zablokować wiele gospodarstw. Jeszcze groźniejsze jest ognisko, które eliminuje danego hodowcę z rynku na bardzo długi czas lub nawet na zawsze – mówił Bartosz Czarniak dodając: – Jeżeli uda się ponownie otworzyć turystykę i branżę gastronomiczną, żeby jeszcze bardziej pobudzić wewnętrzny popyt, to jest szansa, że ceny przez dłuższy okres utrzymają się na dobrym poziomie.

– Branża mięsna chce mieć solidnych dostawców, zadowolonych z cen, jakie otrzymują za swoje zwierzęta – podkreślał Wiesław Różański, prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego UPEMI. Organizacja w tym roku zamierza utrzymać te rynki, które nie zostały jeszcze zamknięte z powodu ASF występującego w Polsce. Ponadto czyni starania o otwarcie nowych.

– Chcemy odzyskać rynek chiński, który jest bardzo dochodowy dla innych krajów. Na przykład producenci z Hiszpanii, gdzie już nie ma ASF otrzymują tam wysoką cenę za wieprzowinę i przetwory – stwierdził Wiesław Różański. – Otwieranie kolejnych rynków w tym roku jest bardzo ważne, ponieważ pomoże utrzymać stabilność hodowli i zwiększyć jej opłacalność.  

Regionalizacja eksportu drobiu

Ceny żywca drobiowego są teraz wyższe niż pod koniec 2020 r. Opłacalność produkcji jest jednak niska z powodu wysokich cen pasz. Śruta sojowa jeszcze we wrześniu ub.r. kosztowała ok. 1400 zł/t. Obecnie – powyżej 2 tys. zł/t.

– Cena paszy stanowi ponad 70 procent kosztów produkcji drobiu. Ma więc kluczowy wpływ na opłacalność produkcji – przypomniał Dariusz Goszczyński, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej. Dodał, że oprócz wysokich kosztów produkcji wciąż najpoważniejszym zagrożeniem jest koronawirus i grypa ptaków. – Nikt nie wie, jak długo będzie trwała pandemia Covid-19, która wpływa negatywnie na wspólnotowy rynek. Czekam, kiedy w końcu turyści przyjadą do Europy. Ci, którzy odwiedzali Hiszpanię czy Włochy konsumowali bardzo dużo drobiu, w tym też polskiego – zaznaczył Dariusz Goszczyński.

Polska wciąż walczy o odzyskanie zamkniętych z powodu grypy ptaków rynków zbytu. Z tą chorobą wiążą się najważniejsze wyzwania na przyszłość. Sektor wspólnie z Inspekcją Weterynaryjną prowadzi działania w celu uznania przez importerów regionalizacji Polski. To jedyny sposób, żeby uniezależnić eksport krajowego mięsa od występowania HPAI.

– Udało się to zrobić w Singapurze. Jednak najbardziej zależy nam oczywiście na rynku chińskim, a także południowoafrykańskim – wyjaśniał Dariusz Goszczyński. – W poprzednich latach w marcu i kwietniu odkrywaliśmy mniej ognisk HPAI. Żeby utrzymać status kraju wolnego od grypy ptaków, od wygaszenia ostatniego ogniska muszą upłynąć trzy miesiące. Mam więc nadzieję, że w lipcu lub sierpniu ponownie zostaniemy uznani za kraj wolny od tej choroby. 

Nieprzewidywalne mleko

– Najważniejsze oprócz cen mleka, które na razie trzymają się na wysokim poziomie, są notowania pasz, bo sięgają ponad 50 procent kosztów bezpośrednich produkcji. Jeśli jeszcze podrożeją, to rolnicy nie będą w stanie utrzymać rentowności – nie owijała w bawełnę Dorota Śmigielska z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Na tym rynku pojawiają się cykle koniunkturalne, które trwają 2-3,5 roku. Dlatego, zdaniem ekspertki, można się było spodziewać obecnej hossy.

Cykle te w normalnej sytuacji rynkowej występują regularnie. Obecnie jednak, wskutek koronawirusa zostały zaburzone. – Jeśli recesja spowodowana pandemią utrzyma się, to ten cykl może być skrócony i wysokie ceny, mimo że według prognoz powinny się utrzymywać na tym poziomie przez pewien czas, mogą zmaleć – przewiduje Dorota Śmigielska.

Szczególnie duże znaczenie dla rynku mleczarskiego ma eksport. – Docierają do nas informacje, że Chiny po raz kolejny otwierają się na nasze produkty mleczarskie. Jest wiele firm zainteresowanych ich zakupem. Mamy więc nadzieję, że tegoroczna sytuacja nie będzie tak dramatyczna, jak na początku pandemii – mówiła Śmigielska. 

Wołowina zależna od Covid-19

Także rynek wołowiny zależy od rozwoju pandemii koronawirusa. Duży wpływ na ceny bydła mięsnego ma to, jak długo zamknięty pozostanie sektor HoReCa. Aktualne notowania żywca wołowego osiągnęły poziom z 2018 r., który był pod tym względem zdecydowanie najlepszy w ostatnich latach. – Spodziewamy się chwilowego obniżenia cen, ponieważ ubój koszerny będzie wstrzymany do kwietnia. Taka sytuacja ma miejsce każdego roku i nie wynika z przepisów weterynaryjnych, lecz z sytuacji rynkowej. Odbiorcy tego mięsa z powodu uwarunkowań religijnych mają przerwę w ubojach – wyjaśniał Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. (Udało nam się ustalić, że ubój koszerny zostanie wznowiony 15 kwietnia).

– Musimy rozgraniczyć hodowlę bydła mięsnego od opasu. W pierwszym przypadku polega ona głównie na utrzymywaniu krów mamek na pastwisku. Zeszły rok był pod tym względem bardzo dobry. Przede wszystkim nie mieliśmy suszy – przypomniał Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.

Z kolei producenci bydła, którzy opasają je do ciężkiej wagi, mocno odczuwają wysokie koszty pasz. – Dlatego warto rozglądać się za ubocznymi produktami pochodzenia spożywczego, jak  młóto browarniane. Każdy w tej chwili musi szukać oszczędności na kosztach produkcji przy jednoczesnej poprawie wydajności – radził prezes Wierzbicki.

Eksport wołowiny i żywego bydła z Polski jest na wysokim poziomie i wciąż rośnie. – W ubiegłym roku bardzo duże ilości tego mięsa kupił od nas Uzbekistan – mówił Jacek Zarzecki. – Oczywiście strategicznym partnerem handlowym jest wciąż Izrael. Ceny, jakie tam osiągamy są o 70 procent wyższe niż na innych rynkach eksportowych. A to pokazuje, jak duże znaczenie ma ubój bydła na cele religijne.

Prezes PZHiPMB podkreślał, że mimo obaw dotyczących brexitu udało nam się wyjść z tej sytuacji obronną ręką. A początek tego roku przyniósł otwarcie nowego rynku, jakim jest Libia. Pracujemy nad eksportem wołowiny do Algierii, Chin oraz Japonii.

Cały tekst będzie można przeczytać w kwietniowym numerze miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Mirosław Lewandowski

Fot. Łukasz Gapa

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy