Niepokoje w sektorze zwierzęcym
2024-08-01
Hodowcy świń, producenci mleka oraz drobiarze, mają swoje problemy. Mierzą się oni, tradycyjnie, z obniżkami cen w skupie, ale też chorobami wirusowymi i atakami ze strony organizacji pseudo ekologicznych.
Na rynku trzody chlewnej, oprócz obniżek cen skupu tuczników, dużą bolączką jest szerzący się dynamicznie wirus ASF, który zdziesiątkował już 22 stada. Liczba padłych i zabitych z tego powodu zwierząt wzrosła do 6887. Producenci mleka od początku roku borykają się z malejącymi notowaniami surowca. Z kolei drobiarze, mimo dobrych cen żywca i optymistycznych wieści z Chin, po raz kolejny padli ofiarą ataków przeciwników produkcji zwierzęcej.
Cena tuczników spadła
Po rekordowych 17 tygodniach utrzymywania stałej ceny tuczników w Niemczech na dużej giełdzie VEZG, na początku lipca nastąpił jej spadek. Był on nie tyle niespodziewany, co bardzo duży. Potaniały one aż o 10 centów. Obecnie żywiec kosztuje 2,10 euro za kg wbc. W Polsce cenniki zostały zatrzymane na poziomie ok. 9,00 zł za kg za klasie E. – Ceny wieprzowiny w Niemczech znacznie spadły z powodu niskiego zapotrzebowania i dużej podaży. Zimna i deszczowa pogoda nie sprzyjała grillowaniu, co wpłynęło na mniejszy popyt na mięso. Wszystko wskazuje na to, że do końca lipca nie należy spodziewać się zmian stawek skupu świń u naszych zachodnich sąsiadów – mówi Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej Polpig.
Jego zdaniem niemieccy przetwórcy zmniejszyli produkcję i liczbę ubojów, aby dostosować się do spadającego popytu. Nawet Euro 2024 nie zwiększyły sprzedaży mięsa. W Polsce ceny skupu tuczników spadają zgodnie z trendem za zachodnią granicą. – Generalnie stawki maksymalne oscylują w granicach 9,00 zł za kg w klasie E, choć dochodzą do mnie sygnały, że w indywidualnych pertraktacjach zakłady potrafią podnieść je nawet o 20 groszy – mówi Bartosz Czarniak, hodowca świń należący do Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej Polsus.
Jego zdaniem mniejsza podaż tuczników na krajowym rynku, wynikająca głównie z letnich upałów i gorszych przyrostów, nie wpłynie na podwyższenie ceny. Może to zmienić jedynie zwiększona sprzedaż unijnej wieprzowiny na rynki trzecie, na co się niestety nie zanosi.
ASF dużym problemem
Liczba ognisk ASF w Polsce w ostatnich dniach rośnie lawinowo. Do tej pory potwierdzono już 22 gospodarstwa, do których dostał się wirus. Niestety wskutek tego coraz więcej ferm trzodowych, nawet tych, które przestrzegają zasad bioasekuracji, zostaje objętych strefą czerwoną, czyli obszarem objętym ograniczeniami III. – Rolnicy działający w strefach czerwonych ponoszą znaczne straty finansowe z powodu ograniczeń w handlu i niższych cen skupu sięgających kilkudziesięciu groszy do 1 kg – wyjaśnia Aleksander Dargiewicz i dodaje: – Produkcja świń w strefach czerwonych może prowadzić do bankructw, destabilizacji lokalnej produkcji oraz negatywnie oddziaływać na społeczności wiejskie.
Jego zdaniem rząd powinien rozważyć przywrócenie wsparcia producentów, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, rekompensatami do pełnej ceny rynkowej.
Skup rośnie, stawki w dół
Cena mleka w Polsce od początku roku nieustannie maleje. W maju mleczarnie płaciły za surowiec 196,89 zł za hl, tj. o 2,8 proc. mniej niż w kwietniu (202,56 zł/hl) oraz o 4,7 proc. mniej niż przed rokiem (206,52 zł za hl). Jego notowania były za to kolejny raz wyższe, niż średnia w całej Unii Europejskiej. U nas mleko kosztowało średnio 47.62 euro za 100 kg, podczas gdy w UE było to 46,22 euro za 100 kg. W przeciwieństwie do ceny mleka, rośnie jego skup. W maju br., według danych GUS, wyniósł on 1 188,1 mln litrów i był o 5,1 proc. większy niż w kwietniu (1 130,5 mln litrów) oraz o 5 proc. niż rok wcześniej. W ciągu pięciu miesięcy 2024 r. skupiono o 5,3 proc. więcej mleka niż w analogicznym okresie 2023 r.
Wielka burza o Ukrainę
Przedstawiciele sektora mleczarskiego Polski i Ukrainy spotkali się 17 czerwca w Białymstoku wspólnie z przedstawicielami rządów obu krajów. Wynikiem spotkania było podpisanie Memorandum of Understanding (MoU). Jego zadaniem jest promowanie i wspieranie zamierzeń sektora mleczarskiego Ukrainy w zakresie ujednolicania działalności zgodnie z wymogami UE.
– Memorandum jest wyraźnym sygnałem dla naszych kolegów z innych krajów UE, że polski sektor mleczarski chce pełnić rolę lidera w zakresie wymiany wiedzy i informacji odnośnie dzielenia się naszym doświadczeniem w wejściu Ukrainy do UE – mówiła podczas spotkania Agnieszka Maliszewska, dyrektor Biura Polskiej Izby Mleka. – Powinno nam zależeć na tym, aby produkty zarówno z Ukrainy jak i z Polski, trafiały na rynki trzecie – dodał Stefan Krajewski, wiceminister rolnictwa i poseł PSL z woj. podlaskiego.
Po tym wydarzeniu w mediach społecznościowych niektórzy rolnicy zaczęli mocno krytykować memorandum, żądając nawet ustąpienia ze stanowiska Agnieszki Maliszewskiej. Oskarżyli ją o to, że dzieląc się doświadczeniami z ukraińskimi zamiast wspierać polskich producentów, mocno ich osłabi. – Uprawiać maliny też Polacy uczyli kolegów z Ukrainy, a 2 lata później nie ma komu malin uprawiać w Polsce. Rozprawa z mlekiem będzie trochę dłuższa i potrwa zapewne 3-4 lata – prognozuje Konrad Krupiński, hodowca z woj. warmińsko-mazurskiego, który w wyborach do Parlamentu Europejskiego kandydował z listy Konfederacji.
2 lipca wraz z grupą rolników protestował przeciwko podpisanemu memorandum przed budynkiem Polskiej Izby Mleka w Białymstoku (wylano dwie bańki mleka i rozrzucono obornik). – Nasi będą pomagać konkurencji jak wejść na unijny rynek to jak dać pętlę i nauczyć ich jak szybko i bezboleśnie zacisnąć ją na szyi polskiego hodowcy – grzmiał Krupiński. 11 lipca w internecie „podziękował” za doniesienie, jakie wpłynęło na policję w jego sprawie. Chodzi o protest przed budynkiem PIM. „Dziękuje za donos na mnie za to że przyjechałem strajkować i bronić interesów swoich i innych producentów mleka do Białegostoku pod biurem PIM. Niestety nie pociesze donosiciela, mnie to nie wystraszy a jeszcze bardziej motywuję do dalszej walki o swoją ojcowiznę i mleko” – napisał Krupiński.
Z kolei Karol Faszczewski, wiceprezes Podlaskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka twardo domaga się odejścia ze stanowiska Agnieszki Maliszewskiej, dyrektor biura Polskiej Izby Mleka. – Skoro pani Maliszewska jest odpowiedzialna za promowanie polskiego mleka w Polsce i za granicą, to dlaczego próbuje wzmacniać konkurencję, którą na pewno stanie się gospodarka ukraińska i ukraińscy producenci mleka, którzy teraz intensywnie rozwijają tę gałąź produkcji na Ukrainie? Współpraca Polskiej Izby Mleka doprowadzi do upadku wielu polskich gospodarstw rodzinnych zajmujących się produkcją mleka – ostrzega Faszczewski.
W kontrze do rolniczego protestu są inne organizacje branżowe, które chwalą pracę Agnieszki Maliszewskiej. Z argumentacją Krupińskiego i Faszczewskiego nie zgadza się między innymi Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka. W swoim stanowisku pisze, że przez współpracę można uniknąć sytuacji, jaka miała miejsce ze zbożem. Ponadto kooperacją z ukraińską branżą mleczarską zainteresowane są również inne kraje Europy Zachodniej. „Podpisaliśmy memorandum ze względu na najbliższe sąsiedztwo, dotychczasowe działania, a przede wszystkich, w trosce o ochronę polskich producentów mleka” – podkreślają przedstawiciele Federacji.
Porozumienie z Chinami
Na rynku drobiu sytuacja cenowa jest stabilna. Może ją poprawić polsko-chińskie memorandum w zakresie wyznaczania stref i regionalizacji w odniesieniu do wysoce zjadliwej grypy ptaków. Oznacza to zniesienie restrykcji i ograniczeń nałożonych na nas przez Chiny w 2020 r.
– Władze chińskie uznały nasz kraj jako wolny od HPAI. Ta decyzja otwiera dostęp do ich rynku dla dziewięciu polskich firm, które miały możliwości eksportowe przed 2020 rokiem – mówi Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej. Z kolei uznanie regionalizacji nie wyłączy z eksportu całego polskiego rynku drobiarskiego w przypadku wybuchu ogniska HPAI. Moratorium stwierdza, że ustalanie szczegółów technicznych ma trwać nie dłużej, niż do końca tego roku.
– W tej chwili trwają techniczne ustalenia, ponieważ w ciągu czterech lat dużo się zmieniło. Trzeba będzie ponownie wprowadzić nasze firmy na chiński rynek. Ponadto w ramach rozmów o regionalizacji odbędzie się wizyta chińskich inspektorów w Polsce. Jeszcze dużo przed nami, ale nie zmienia to faktu, że bardzo dużo już osiągnęliśmy – mówi Dariusz Goszczyński.
Wprowadzają w błąd
W ostatnim czasie sektor drobiarski ponownie mierzył się z atakiem organizacji pseudo-ekologicznych. Otwarte Klatki rozpowszechniły w ogólnopolskich mediach informację o tym, że polskie mięso drobiowe zawiera bakterie oporne na antybiotyki.
– To kolejna próba dyskredytacji polskiego mięsa drobiowego. Tak naprawdę celem tego typu organizacji jest likwidacja hodowli. Próbują one zastraszyć opinię publiczną zapominając, że UE ma najwyższe światowe standardy produkcji żywności. Gdyby zależało im na poprawieniu sytuacji na świecie, to powinny one wzmóc swoje działania na Ukrainie, czy w Brazylii, tj. tam, gdzie nie stosuje się europejskich standardów – zauważa Dariusz Goszczyński.
Kolejna sztuczna afera drobiarska ma również swoje drugie dno. Chodzi o wymuszenie na sieciach handlowych przystąpienia do European Chicken Commitment, międzynarodowego porozumienia, z którym współpracują Otwarte Klatki. – Należy też wspomnieć o niebywałej hipokryzji tych ludzi. Swoimi działaniami dążą oni do tego, żeby ograniczyć emisję CO2. Tymczasem gdybyśmy wprowadzili wszystkie założenia, które proponują, ślad węglowy dla mięsa istotnie wzrośnie, ponieważ będziemy musieli zużywać m.in. więcej wody i paszy. To pokazuje, na czym tak naprawdę im zależy – podsumowuje Goszczyński.
tekst i fot. Mirosław Lewandowski, (zac)
Artykuł ukazał się w wydaniu 08/2024 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Komentarze
Brak komentarzy