Rok stonki i omacnicy
2019-12-02
Miniony sezon był dla upraw kukurydzy bardzo trudny z uwagi na suszę, która dała się we znaki w szczególności plantatorom w środkowej i północnej części kraju. Miała istotny wpływ zarówno na kondycję roślin, jak i na organizmy szkodliwe. Bez wątpienia był to rok stonki kukurydzianej, omacnicy prosowianki, przędziorka chmielowca i ploniarki zbożówki, a spośród chorób – głowni guzowatej i fuzarioz. W Wielkopolsce wykryto nowego szkodnika – skoczka kukurydzianego.
Wiosna była stosunkowo chłodna, dlatego siewy rozpoczęły się w drugiej połowie kwietnia i trwały do połowy maja, w zależności od regionu kraju. W porównaniu z latami wcześniejszymi nie odnotowano wielu sygnałów zniszczenia zasiewów przez zgorzel siewek, co wynikało z tego, że w obrocie dominuje obecnie ziarno zaprawiane fungicydami. Kolejny raz lokalnie (głównie w województwach północnych) problemem były drutowce, pędraki i śmietka kiełkówka. Szkodniki te powodowały przerzedzenie zasiewów, ale nie było informacji o konieczności wykonywania przesiewów, co miało miejsce w dwóch poprzednich latach.
Ploniarka z głownią
Spowolnione kiełkowanie ziarna i późniejsze wschody na niektórych plantacjach spowodowały, że w większym nasileniu pojawiła się ploniarka zbożówka, której samice preferują składanie jaj na roślinach rozwijających do trzech liści. Na południu kraju zdarzało się, że lokalnie nawet do 60 proc. roślin wykazywało objawy uszkodzenia (zwykle do 30 proc.). W większości przypadków szkodliwość ploniarki ograniczała się do niewielkich uszkodzeń liści (dziurki, lekkie deformacje blaszek i przejaśnienia). Były jednak plantacje, na których larwy uszkodziły stożek wzrostu, czego następstwem było krzewienie się roślin. Objaw ten niekiedy błędnie uznawano za defekt odmianowy.
Na polach, na których ploniarka zbożówka występowała w większym nasileniu, zwykle pojawiała się pierwsza generacja głowni guzowatej kukurydzy. Nie była ona jednak poważnym zagrożeniem w okresie wiosennym. Problem z głownią uwidocznił się w pełni okresu wegetacji, zwłaszcza w środkowej części Polski, a w szczególności tam, gdzie rośliny uszkodziła susza lub szkodniki (głównie przędziorek chmielowiec, zmieniki i wciornastki). Były takie plantacje, na których 100 proc. roślin wykazywało objawy narośli na wiechach, kolbach oraz łodygach.
Czasami zadawano sobie pytanie, jak to możliwe, że przy braku wody grzyb tak silnie się rozwinął? Wyjaśnienie jest proste – zarodniki znajdujące się na stanowisku uprawy kukurydzy mogły w każdej chwili zainfekować rośliny, gdy te zmagały się ze stresem suszy, tym bardziej że tkanki wielu z nich były uszkodzone przez silne promieniowanie słoneczne i brak turgoru. Choć deszczu brakowało, to woda choćby w postaci pary wodnej była obecna w łanie, a to już wystarczyło żeby grzyby się rozwijały. Poza plantacjami epidemicznie opanowanymi przez głownię guzowatą, które weryfikował IOR-PIB (w 98 proc. były to monokultury), choroba ta zwykle porażała do 15 proc. roślin. W minionym sezonie nie odnotowano większego problemu z głownią pylącą kukurydzy, nawet na plantacjach, które były prowadzone w monokulturze i które w 2018 r. wykazywały objawy obecności patogena.
Zadomowiona stonka
W okresie wiosennym plantacje kukurydzy prowadzone w monokulturze, zwłaszcza na południu Polski, zostały silnie uszkodzone przez larwy stonki kukurydzianej. Objawy ich żerowania w postaci wylegających placowo roślin obserwowano od lipca i obejmowały na plantacjach od kilku do kilkudziesięciu hektarów. Dlaczego placowo? Tak jak w przypadku rolnic, samice stonki składają jaja do gleby pakietami, czasem po kilkadziesiąt sztuk, a ponieważ larwy nie migrują na duże odległości, zatem w pewnych miejscach pola jest ich większe nagromadzenie, a tym samym większa szkodliwość. Na niektórych plantacjach na systemie korzeniowym tylko jednej rośliny notowano ponad osiem larw w trzecim stadium rozwojowym (najgroźniejszym). Wylegająca kukurydza utrudniała zbiór, gdyż pokładające się na ziemi rośliny nie zawsze udawało się wciągnąć hederem do zespołu młócącego. Dodatkowym problemem licznego pojawu stonki kukurydzianej jest rosnąca liczebność chrząszczy, które uszkadzają kolby i liście. Lokalnie obserwuje się już spadek zaziarnienia kolb wskutek uszkodzenia znamion, przy czym nie są to jeszcze uszkodzenia zagrażające wysokości plonu.
Co jednak ważne dla praktyki, w 2019 r., podobnie jak w poprzednim sezonie, stonka (chrząszcze) pojawiła się na południu Polski już pod koniec czerwca. Nie jest to zatem tylko incydent, ale raczej adaptacja do nowych warunków środowiska – owad coraz wcześniej pojawia się i coraz później schodzi z pola.
Mszyce niepokoiły jesienią
Powszechnie występujące każdego roku na kukurydzy mszyce (głównie mszyca czeremchowo-zbożowa) nie znalazły dobrych warunków do rozwoju z powodu suszy. Dlatego wiosną i latem występowały tylko nielicznie. Dopiero pod koniec września i w październiku lokalnie rozwinęły liczne kolonie, które jednak kukurydzy już nie zagrażały. Liczny jesienny pojaw mszyc na kukurydzy jest bardzo niekorzystny dla producentów zbóż, gdyż osobniki uskrzydlone mogą migrować na oziminy i stawać się wektorami chorób wirusowych.
Znaczenia nabierają przędziorki
Wciornastki w bieżącym sezonie wegetacyjnym lepiej sobie radziły ze spadkiem turgoru roślin niż mszyce, stąd ich liczebność lokalnie była wysoka. Można to było łatwo zaobserwować, gdyż powodowały stopniowe przebarwienia blaszek liściowych (zwłaszcza niżej położonych), które od spodu przybierały srebrzysty odcień i pokryte były czarnymi punkcikami (tzw. wciornastkowa plamistość liści).
Licznie żerującym wciornastkom na południu i w środkowej części kraju często towarzyszył przędziorek chmielowiec, który potrafił opanować nawet 100 proc. roślin na plantacjach. Przędziorki nakłuwają tkanki liści i wysysają z nich soki. Osłabiają rośliny zwiększając parowanie wody. W miejscu ich silnego żerowania dochodzi do przebarwień liści, a następnie ich przedwczesnego zamierania. Coraz częstsze liczne pojawy przędziorka w lata suche i upalne mogą być zapowiedzią nowych wyzwań w ochronie kukurydzy.
Cały tekst można przeczytać w wydaniu 12/2019 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Tekst i fot. dr hab. inż. Paweł K. Bereś, prof. IOR-PIB
mgr Łukasz Siekaniec
mgr Ewelina Mazur
mgr Łukasz Kontowski
TSD IOR – PIB w Rzeszowie
Komentarze
Brak komentarzy