Bez tego ani rusz

2021-12-01

Dzisiejsze ciągniki, opryskiwacze czy kombajny to niezwykle zaawansowane konstrukcje, które nie mogą obejść się bez małych, ale kluczowych dla ich prawidłowego działania elementów elektronicznych.

Półprzewodnikowe układy, zwane również mikrochipami, to ważne elementy nie tylko nowoczesnego, naszpikowanego elektroniką różnej maści sprzętu określanego mianem „smart” (smartfony, komputery, sprzęt RTV itp.), ale również pojazdów samochodowych, ciągników i maszyn rolniczych, które stają się coraz to bardziej zaawansowane technicznie. Rynek półprzewodników przeżywa kryzys, który odbija się negatywnie na branżach wykorzystujących elektronikę w swoich produktach. Niedobór półprzewodników odczuwa także przemysł maszyn rolniczych.

Mikrochipy są niezbędne

Układy scalone, w tym procesory, karty pamięci, mikrochipy, układy graficzne czy sterowniki składają się z mniejszej lub większej liczby elementów półprzewodnikowych. Rozwiązanie te w ciągnikach czy maszynach rolniczych odpowiadają za niemal każdy ich element konstrukcji począwszy od działania silnika i skrzyni biegów, układów oczyszczania spalin, systemów bezpieczeństwa aż po rozwiązania poprzez które sprzęt motoryzacyjny oraz rolniczy można zintegrować z systemami zarządzania czy Internetem Rzeczy. Mikrochipy są niezbędne do działania nowoczesnego auta czy ciągnika rolniczego. Bez nich pojazdy te stają się bezużyteczne.

Kryzys na rynku

Na niedobór półprzewodników wpływ miało szereg czynników. Pandemia była katalizatorem, który wywołał ogólnoświatowy kryzys na rynku tych elementów. Mikrochipy to wyspecjalizowane produkty, które potrafi opracować niewiele firm na świecie. Stąd też braki w tym segmencie rynku są praktycznie niemożliwe do zastąpienia przez innych wytwórców elektroniki.

Popyt na krzemowe produkty w ostatnich latach wzrósł w wyniku postępu technologicznego i zwiększenia się popytu na nowoczesne produkty. Wybuch pandemii przyczynił się do wzrostu zapotrzebowania na urządzenia do nauki zdalnej i komunikacji. Za pierwotne źródło kryzysu podażowego na rynku mikrochipów uważa się wzrost popytu ze strony branży elektronicznej, która zajmuje się produkcją komputerów i elektronicznych urządzeń mobilnych. Tylko w 2020 r. na świecie sprzedano ponad 1,5 mld nowych telefonów komórkowych i smartfonów. W wyniku pandemii wzrósł także popyt na telewizory i konsole do gier.

Sytuacja pandemiczna przyspieszyła także rozwój automatyzacji, robotyzacji i cyfryzacji w branży przemysłowej, które to rozwiązania w połączeniu ze wzrostem mocy Internetu Rzeczy i chmur obliczeniowych również wymagają mikrochipów. Stąd zapotrzebowanie na takie układy gwałtownie wzrosło. Według szacunków organizacji SEMI (stowarzyszenie branżowe zrzeszające firmy zaangażowane w projektowanie i produkcję elektroniki w łańcuchu dostaw) na przełomie lat 2020-21 światowe zapotrzebowanie na mikrochipy wzrosło o ponad 56 proc.

Wzrost popytu na maszyny i urządzenia z elektroniką nie jest domeną Ameryki Północnej, Europy i południowo-wschodniej Azji. Popyt na inteligentny sprzęt rośnie także w ludnych krajach takich jak Indie, Indonezja, Brazylia, Nigeria czy Filipiny.

Do problemu z mikrochipami przyczyniło się także zakłócenie łańcuchów dostaw w wyniku sytuacji pandemicznej, a tym samym wydłużenie czasu dostaw jak również realizowana w wielu przedsiębiorstwach strategia just-in-time (dostawa dokładnie na czas), w wyniku czego surowce i komponenty do produkcji nie są zamawiane na zapas, tylko dojeżdżają dokładnie wtedy, kiedy kończy się ich poprzednia partia. Z tego powodu producenci nie dysponowali zapasami na dłuższy okres niedoborów mikrochipów.

Największa  produkcja półprzewodników ma miejsce na Tajwanie. Jednakże w pierwszej połowie 2021 r. państwo to zmagało się z trzema problemami: koronawirusem, suszą (produkcja półprzewodników jest mocno hydrochłonna) oraz przerwami w dostawach prądu, które przyczyniły się do spadku mocy koncernu TSMC (największego producenta układów scalonych na świecie).

Problemy w branży 

W obliczu paniki, blokad i ogólnej niepewności na całym świecie spowodowanej pandemią producenci samochodów anulowali zamówienia co przełożyło się na mniejsze zakupy mikrochipów. Gdy jednak okazało się, że ludzie nadal chcą kupować samochody, producenci aut znaleźli się na końcu linii po potrzebne im chipy. Niedostatek mikrochipów spowodował, że wiele koncernów samochodowych wstrzymało swoje moce produkcyjne. Ponad dwukrotnie wydłużył się czas oczekiwania na nowe auto. Przy czym producenci nie zapewniają czy terminy zostaną zrealizowane. Przestoje mają też dostawcy komponentów dla branży motoryzacyjnej. Z Europy docierają pierwsze sygnały o producentach części zmuszonych do zamykania swoich zakładów.

Tylko nieliczni producenci pojazdów samochodowych zdołali prawie całkowicie uchronić się przed kryzysem. Jednym z nich jest Toyota, która do tej pory do połowy 2021 r. nie musiała zatrzymywać linii produkcyjnych w swoich zakładach. Jednakże w sierpniu japoński koncern z powodu braku mikrochipów ogłosił blisko 40-procentową redukcję produkcji samochodów.

Jak wynika z ocen ekspertów z agencji AlixPartners braki układów scalonych przyczynią się do zmniejszenia globalnej produkcji samochodów o 7,7 mln. Stan ten spowoduje spadek przychodów branży motoryzacyjnej o 210 mld dolarów.

(JS)

Fot. firmowe

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 12/2021 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny” 

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy