Audyty są, kredytów węglowych nie ma

2022-02-01

Farmerzy w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii, Belgii, Finlandii czy północnej Francji zarabiają już na sprzedaży praw do emisji gazów cieplarnianych. W Polsce jeszcze nie, chociaż działa w kraju kilka firm, które pomagają rolnikom zmienić praktyki w taki sposób, żeby ograniczyć do minimum emisje i zwiększyć magazynowanie CO2 w roślinach i glebie.

Według zamierzeń Komisji Europejskiej, do 2035 r. połączony sektor gruntów (rolnictwo i leśnictwo) ma osiągnąć zerowe emisje gazów cieplarnianych netto. Wygląda więc na to, że wszyscy rolnicy w niedalekiej przyszłości będą musieli liczyć ślad węglowy swoich gospodarstw – wszystkie zużyte środki do produkcji, paliwo, energię, stada zwierząt i oczywiście ilość zmagazynowanego w glebie i pochłoniętego przez rośliny CO2. Prawdopodobnie każde gospodarstwo rolne otrzyma dozwolony maksymalny poziom emisji, którego przekroczenie będzie oznaczało konieczność zapłacenia dodatkowego podatku. Jednocześnie gospodarstwa, które będą emitowały mniej gazów cieplarnianych niż poziom emisji przyznany przez regulatora będą mogły sprzedać niewykorzystane emisje. Na razie Unia Europejska reguluje w ten sposób branżę energetyczną, przemysłową oraz transport lotniczy (poprzez unijny system handlu uprawnieniami do emisji). Po 2035 r. emisje sektora gruntów mają być ujemne, co mogłyby wykorzystać przemysł czy transport – branże trudne do dekarbonizacji.

KE wysyła sygnały, że dla rolników przygotowała nie tylko kij. Także marchewkę w postaci „odpowiedniego wynagrodzenia za wygenerowane kredyty węglowe”. Eksperci sądzą, że będą to dodatkowe dopłaty, niezależne od zysków osiąganych ze sprzedaży praw do emisji gazów cieplarnianych. – To jednak nic pewnego – zastrzegają. – Być może dodatkowe wypłaty mieścić się będą w ekoschematach zawartych w krajowych planach strategicznych do WPR. A tu jest pewne niebezpieczeństwo – im więcej gospodarstw przystąpi do jakiegoś programu, tym bardziej zostaną obniżone dotacje jednostkowe.

Dalekosiężne plany  

– Prawdopodobnie w niedługim czasie wszystkie unijne gospodarstwa będą musiały wprowadzić praktyki rolnictwa węglowego (regeneratywnego) – potwierdzają doradcy z prywatnych firm. Część praktyk wpisujących się w rolnictwo węglowe została już zaplanowana w polskim Planie Strategicznym WPR, który został przesłany do KE. Są to m.in.: uproszczone systemy uprawy, międzyplony ozime/wsiewki śródplonowe (żeby zachować okrywę roślinną na polach przez cały rok), zróżnicowana struktura upraw, ekstensywne użytkowanie TUZ z obsadą zwierząt, opracowanie i przestrzeganie planu nawożenia, interwencje leśne i zadrzewieniowe.

– 15 grudnia 2021 roku KE opublikowała komunikat w sprawie zrównoważonego obiegu węgla, w którym zaprezentowano rolnictwo węglowe. W najbliższym czasie planowane jest powołanie przez komisję grupy ekspertów, w celu doprecyzowania założeń rolnictwa węglowego oraz jego monitorowania, weryfikacji i raportowania. Ponadto przygotowany zostanie cyfrowy szablon dotyczący emisji CO2 i wytyczne dotyczące wspólnych sposobów obliczania ilościowego emisji i pochłaniania gazów cieplarnianych dla zarządców gruntów rolnych. Do końca 2022 roku KE zamierza zaproponować regulacje dotyczące certyfikacji pochłaniania dwutlenku węgla – wyjaśnia Małgorzata Książyk, dyrektor Departamentu Informacji i Komunikacji w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Dodaje, że w Polsce działają już firmy oferujące audyty klimatyczne. – W komunikacie KE odniesiono się do nich jako do prywatnych inicjatyw związanych z rolnictwem węglowym, za pośrednictwem których zarządcy gruntów mogliby sprzedawać kredyty węglowe na dobrowolnych prywatnych rynkach emisji – wyjaśnia. – Takie inicjatywy, o ile nie naruszają innych przepisów, mieszczą się w zakresie swobody działalności gospodarczej.

Na to za wcześnie

Przestawienie konwencjonalnego gospodarstwa na rolnictwo węglowe nie jest łatwe i trwa z reguły kilka lat. Jak wyjaśnia Mateusz Ciasnocha z organizacji European Carbon Farmers (która jako jedna z kilku w Polsce przygotowuje się do pośrednictwa w sprzedaży kredytów węglowych), konieczne jest podjęcie przez rolnika jednoczesnych działań w trzech obszarach: unikania emisji, które nie są konieczne; redukcji emisji tam, gdzie jest to możliwe; sekwestracji już wyemitowanych gazów cieplarnianych (GHG) w celu bilansowania emisji, których nie możemy wyeliminować korzystając z obecnie dostępnych technologii.

Tak działające gospodarstwo, magazynujące duże ilości CO2, mogłoby w przyszłości zarabiać na sprzedaży rolniczych kredytów węglowych firmom, które chcą lub muszą być neutralne klimatycznie, ale nie mogą nagle przestać emitować gazów cieplarnianych.

Są dwa rodzaje kredytów: certyfikowane i niecertyfikowane. Te pierwsze certyfikowane są przez niezależne międzynarodowe firmy, zamieniane na jednostki CRU (jednostka redukcji emisji), a następnie sprzedawane na europejskiej giełdzie ETS. Ceny na tej giełdzie bardzo się wahają, w styczniu wynosiły ponad 80 euro/t gazów cieplarnianych w ekwiwalencie CO2 (CO2eq), a eksperci przewidują, że w pierwszym kwartale cena tony CO2eq przekroczy 100 euro. W drugim kwartale br. ma nastąpić korekta w dół. Problem w tym, że na razie w Polsce rolnicy nie sprzedają jednostek CRU. Firmy, które zajmują się rolnictwem węglowym zapowiadają, że niedługo zaproponują im sprzedaż kredytów węglowych niecertyfikowanych na prywatnym dobrowolnym rynku redukcji emisji gazów cieplarnianych (kupują je najczęściej firmy w krajach trzecich). Ale to niepewny rynek, poza tym ceny na nim są znacznie niższe niż na ETS – w styczniu wynosiły średnio od 15 do 20 euro/t CO2eq, wcześniej rzadko dochodziły do 30 euro, niekiedy do 50. Przy czym zmagazynować w glebie można 2-3 t CO2/ha.

– Nie sprzedajemy kredytów węglowych ponieważ ich ceny są niezadowalające – tłumaczy Mateusz Ciasnocha z European Carbon Farmers. – Ponadto cena sekwestracji CO2 powinna być wyższa niż cena redukcji emisji, a teraz jest równa. Na razie bierzemy więc udział w pracach KE, monitorujemy i raportujemy sekwestracje i redukcje. Mateusz Ciasnocha zaproponował też premierowi i prezydentowi RP utworzenie Grupy Roboczej ds. Neutralnego Klimatycznie i Pozytywnego Naturalnego Rolnictwa, która miałaby działać jako osobny Departament w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a zajmowałaby się wsparciem rolników w osiąganiu neutralności emisyjnej.

– Nasz program węglowy działa jeszcze zbyt krótko, a sprzedaż kredytów węglowych jest opłacalna nie po roku od przystąpienia do niego, tylko raczej po pięciu latach – tak Radosław Zalewski, konsultant biznesowy eAgronom tłumaczy, dlaczego jego firma jeszcze nie handluje kredytami. – Na razie sprzedaż kredytów węglowych na ETS jest niemożliwa – samo określenie ilości węgla związanego w glebie jest problemem, ponieważ musi zostać potwierdzone certyfikatem przez niezależną instytucję – mówi Adam Baucza, prezes Fundacji Terra Nostra, która na szerszą skalę rozpoczęła działalność 1,5 roku temu i ma pod opieką 40 tys. ha w Polsce, 30 tys. ha w Czechach i 20 tys. ha na Słowacji.

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 02/2022 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny” 

Małgorzata Felińska

Fot. Jarosław Pruss, Fundacja Terra Nostra

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy