Rozdrobnione rolnictwo nie ma szansy na sukces
2023-08-01
Większość gospodarstw rolnych w Polsce ma za małą powierzchnię i wielkość ekonomiczną, żeby stanowić podstawę bytu właścicieli. Co gorsza, nie produkują na rynek, a łącznie zajmują ponad połowę użytków rolnych.
Małe, nieekonomiczne gospodarstwa są spadkiem po zaborach. W XIX w. postępował proces uwłaszczenia chłopów, który miał różny przebieg na ziemiach polskich. W sposób najlepiej zorganizowany uwłaszczenie przeprowadzone zostało w zaborze pruskim, w sposób bardziej chaotyczny i związany z ruchami narodowowyzwoleńczymi w zaborach rosyjskim i austriackim. W rezultacie na tych obszarach wciąż funkcjonują liczne małe gospodarstwa. Z kolei na zachodzie kraju gospodarstwa charakteryzują się przeciętną powierzchnią wyższą od średniej, co związane jest z redystrybucją gruntów po 1945 r. i funkcjonowaniem na tych terenach w PRL państwowych gospodarstw rolnych – wyjaśniają zaszłości historyczne autorzy raportu „Wyzwania i szanse dla wsi i rolnictwa w Polsce”, przedstawionego przez Klub Jagielloński pod koniec czerwca.
Niekorzystną strukturę agrarną utrwalają unijne dopłaty dla rolników. Choć przyczyniły się do poprawy sytuacji materialnej i doinwestowania gospodarstw, spowolniły jednocześnie proces przemian, a system, w którym dopłaty są przyznawane do hektara, powoduje wzrost cen ziemi, bo wraz z nią właściciel sprzedaje również stały strumień dochodów. Zniechęca to do sprzedaży, a dodatkowo nierzadkie są sytuacje nieformalnej dzierżawy gruntów, gdzie płatność bezpośrednia zatrzymana przez właściciela ziemi pełni funkcję czynszu, co jest korzystne również z punktu widzenia dzierżawcy, lecz zaciemnia prawdziwy obraz rolnictwa w Polsce.
W kontekście rozdrobnionej struktury agrarnej nie można zapominać o systemie dopłat bezpośrednich obowiązującym w naszym kraju w latach 2015-20, który faworyzował gospodarstwa o powierzchni 3-30 ha, przyznając na nie dodatkową płatność redystrybucyjną. Ponadto najmniejsze gospodarstwa do 10 ha nie musiały spełniać szeregu wymogów, co mogło zniechęcać rolników do ich powiększania.
Duże, ale nie za bardzo
Tymczasem w ostatnich miesiącach jednym z głównych tematów krajowej debaty politycznej stał się kryzys zbożowy, związany z nadmiernym importem produktów rolnych z Ukrainy. Skutkowało to nowymi obietnicami polityków, które miały świadczyć o ich trosce o wiejski elektorat (prawie 12 mln wyborców) przed jesiennymi wyborami – napisał w raporcie Michał Wojtyło, wicedyrektor Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że ani w debacie publicznej, ani w przemówieniach polityków nie podnosi się kwestii różnorodności polskiej wsi. A kryzys zbożowy nie jest jedynym. Ważniejsze są inne wyzwania stojące przed rolnikami, których udział w strukturze zawodowej mieszkańców wsi jest coraz mniejszy. „Europejski Zielony Ład i nowa perspektywa Wspólnej Polityki Rolnej kładą mocniej niż kiedykolwiek nacisk na spełnienie ambitnych celów klimatycznych, które, chociaż są niezwykle ważne i potrzebne w obliczu pogłębiającego się kryzysu klimatycznego, nie zawsze odpowiadają możliwościom naszego kraju i zbyt często ignorują pytania o zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego, konkurencyjności polskich gospodarstw rolnych i osiągnięcie przystępnych cen dla odbiorców” – czytamy w raporcie.
Dr Jakub Staniszewski, jeden z autorów opracowania zwraca uwagę na to, że zbyt rozdrobniona struktura produkcyjna rolnictwa to poważna bariera dla rozwoju tego sektora. „Z ekonomicznego punktu widzenia pożądane są zmiany w kierunku koncentracji gospodarstw rolnych, a także ich specjalizacji i profesjonalizacji. Choć ten trend już jest widoczny, to dla zachowania konkurencyjności polskiego rolnictwa wymagane jest przyspieszenie go” – nie ma wątpliwości. Przy analizie strukturalnej rolnictwa, zdaniem naukowca, powinno brać się pod uwagę nie tylko wielkość obszarową gospodarstw, ale też ich specjalizację oraz profesjonalizację, czyli to, jaką część budżetu stanowią przychody pochodzące z produkcji rolnej oraz ile tej produkcji trafia na rynek, a ile na własne potrzeby.
„Wielkość ekonomiczna gospodarstwa warunkuje jego żywotność, czyli możliwość wygenerowania dochodu na poziomie porównywalnym do tego z działalności pozarolniczej. Jak szacuje prof. Zegar, w 2016 r. areał niezbędny do spełnienia tego kryterium wynosił 30 ha, zaś wielkość produkcji standardowej 50 tys. euro. Gospodarstwa poniżej tego progu dla utrzymania działalności rolniczej i dochodów na akceptowalnym poziomie muszą się wspomagać dodatkowymi środkami z działalności pozarolniczej” – wyjaśnia dr Staniszewski. Dodaje, że wraz ze wzrostem skali produkcji spada jej przeciętny koszt, ponieważ koszty stałe (np. utrzymanie maszyn i budynków) są niezależne od wielkości produkcji. W przypadku jej zwiększania ich wartość przypadająca na jednostkę produkcji maleje, co zwiększa dochody rolnika. Korzyści skali w gospodarstwie osiągnąć można również poprzez specjalizację – porzucenie wielokierunkowej produkcji wymagającej utrzymania zróżnicowanego sprzętu również obniża koszty działalności.
Ponadto w większych gospodarstwach inwestycje są łatwiejsze do sfinansowania, a w wielu przypadkach bardziej zasadne. Takie gospodarstwa dysponują większym majątkiem, realizują większe przepływy finansowe, dlatego są bardziej wiarygodne dla banków i łatwiej im uzyskać kredyt. Dodatkowo wiele inwestycji, m.in. wspierane przez Unię Europejską innowacyjne rozwiązania z zakresu rolnictwa precyzyjnego, wymaga odpowiedniej skali produkcji dla zachowania ich opłacalności.
Dr Staniszewski podkreśla jednak, że dominacja wielkoobszarowych, silnie wyspecjalizowanych gospodarstw może prowadzić do „negatywnych konsekwencji środowiskowych”. Są to: zanik bioróżnorodności, pogarszający się dobrostan zwierząt hodowlanych i nadmierne wykorzystywanie energii z paliw kopalnych. Także w kontekście społecznym negatywnie postrzegany jest zanik rodzinnych gospodarstw rolnych, które pielęgnują wiejskie tradycje i kulturę. „Wskazać trzeba również zasadniczą wadę wielkoobszarowych, wyspecjalizowanych gospodarstw, jaką jest niska elastyczność i brak odporności na kryzysy związane np. z występowaniem chorób lub szokami cenowymi na rynkach rolnych” – uważa naukowiec.
Dominuje kukurydza
GUS, opierając się na danych z Powszechnego Spisu Rolnego z 2020 r. podaje, że w ciągu ostatniej dekady liczba gospodarstw rolnych zmniejszyła się o 192 tys., czyli o 12,7 proc. Spadła liczba gospodarstw w przedziale 1-20 ha, a wzrosła w przedziale 30-300 ha. W tym czasie powierzchnia użytków rolnych wzrosła o 0,63 proc. – do 14,95 mln ha. Średnie gospodarstwo obejmuje teraz 11,35 ha, a jego przeciętna wielkość ekonomiczna wzrosła z 12,6 tys. do 20,3 tys. euro. „Jednocześnie trzeba mieć świadomość, że w 2020 r. wciąż połowa gospodarstw rolnych w Polsce charakteryzowała się powierzchnią UR poniżej 5 ha i produkcją standardową nieprzekraczającą 4 tys. euro” – wskazuje dr Staniszewski.
Trzy lata temu przeciętna powierzchnia gospodarstwa wynosiła w województwach:. zachodniopomorskim 32,5 ha, warmińsko-mazurskim 25,2 ha, lubuskim 22,2 ha. Natomiast w Małopolsce przeciętne gospodarstwo miało 4,4 ha, na Podkarpaciu 5 ha, a w woj. świętokrzyskim 6,25 ha.
W badanym dziesięcioleciu zmniejszyła się liczba gospodarstw z produkcją mieszaną roślinno-zwierzęcą (o 12,1 p.p.) i mieszaną zwierzęcą (o 6,6 p.p.), a wrósł udział gospodarstw wyspecjalizowanych, szczególnie w uprawach polowych (o 12 p.p.). Tak więc rolnicy odchodzą od produkcji zwierzęcej na rzecz roślinnej. Potwierdza to statystyka pogłowia zwierząt gospodarskich, które zmalało w latach 2010-20 o 3,5 proc. „Interpretacja tych przemian nie może być jednoznaczna” – podkreśla naukowiec. „Zmiany w kierunku specjalizacji oznaczają często kopiowanie sposobu produkcji gospodarstw wielkoobszarowych w mniejszej skali, co jest ekonomicznie nieuzasadnione i prowadzić może do negatywnych efektów w zakresie bioróżnorodności. W przypadku wielu gospodarstw zmiany mają raczej charakter uproszczenia i ekstensyfikacji, gdy następuje eliminacja hodowli zwierząt i ukierunkowanie na uprawę jednego rodzaju zbóż, często kukurydzy”.
Autor zaznacza, że rośnie w Polsce intensywność gospodarowania, o czym świadczy coraz większa liczba ciągników przypadających na 100 ha UR – wzrost z 9,8 do 10,4 – oraz większe zużycie nawozów mineralnych – wzrost ze 122,6 kg/ha w 2010 do 132,2 kg/ha w 2020 r. Postęp ten skutkuje zmniejszeniem zatrudnienia w rolnictwie, które zmalało między 2010 i 2020 r. o 25 proc., czyli o 487 tys. osób pełnozatrudnionych.
Te zmiany doprowadziły do poprawy produktywności sektora. Wartość produkcji standardowej w cenach bieżących (czyli bez uwzględnienia zmian cen i kursu euro) w przeliczeniu na 1 ha UR wzrosła w latach 2010-20 z 1280 euro do 1788 euro, czyli o blisko 40 proc., zaś w przeliczeniu na osobę pełnozatrudnioną w rolnictwie z 9931 euro do 18 734 euro, tj. o 89 proc. Wzrost jest jeszcze większy, jeżeli uwzględnimy zmiany kursu euro oraz inflację. Wynosi on wówczas odpowiednio 47 i 98 proc.
Za Niemcami i Słowenią
Żeby jednak prawidłowo zinterpretować dane GUS, trzeba porównać krajowe rolnictwo z tym sektorem w innych państwach naszego regionu. Eurostat prowadzi badanie struktury gospodarstw rolnych, w ramach którego co 10 lat aktualizuje dane na podstawie powszechnych spisów rolnych, a co 3-4 lata prowadzi badania częściowe. Ostatnie wyniki dotyczą 2016 r., a porównywalne z nimi dane z 2010 r.
Punktem odniesienia dla Polski są kraje Europy Środkowej i Wschodniej. Niestety, na ich tle gospodarstwa rolne w Polsce są niewielkich rozmiarów. W 2016 r. przeciętna powierzchnia gospodarstwa w naszym kraju wynosiła 10,2 ha. Pod tym względem gorsze były tylko Rumunia (3,7 ha) i Słowenia (7 ha). Porównywalne wielkości występpowały na Węgrzech (10,9 ha), natomiast lepiej wypadały Litwa (19,5 ha), Bułgaria (22 ha) i Estonia (59,6 ha). W Czechach średnie gospodarstwo obejmowało 130 ha, a na Słowacji 73,7 ha, ponieważ kraje te przyjęły odmienny model transformacji rolnictwa po okresie gospodarki centralnie planowanej i zachowały strukturę agrarną z tamtego okresu. Zmienili się tylko właściciele ziemi.
W 2016 r. w Polsce 23 proc. gospodarstw było niewyspecjalizowanych. Podobne wskaźniki notowały Bułgaria (27 proc.), Węgry (26), Łotwa (23), Czechy (21) i Słowacja (20). Gorzej sytuacja wyglądała w Rumunii (39), Słowenii (31) i na Litwie (31). Lepiej zaś w Niemczech (13) i Estonii (13). Wszystkie kraje w Europie Środkowo-Wschodniej cechowały się w 2016 r. wysokim udziałem gospodarstw wyspecjalizowanych w uprawach polowych. Najwyższy udział gospodarstw tego typu zanotowała Polska (57 proc.).
Ostatecznym weryfikatorem jakości struktur i zmian jest jednak produktywność rolnictwa. W Polsce produkcja na 1 ha w 2016 r. wynosiła 1732 euro, co plasowało nasz kraj za Niemcami (2946 euro/ha) i Słowenią (2373 euro/ha), a przed Węgrami (1399 euro/ha), Słowacją (1022 euro/ha), Rumunią (968 euro/ha), Bułgarią (860 euro/ha), Estonią (805 euro/ha), Litwą (761 euro/ha) i Łotwą (633 euro/ha). Dla Czech dane za 2016 r. są niedostępne.
Małgorzata Felińska
fot. Tytus Żmijewski
Cały tekst można przeczytać w wydaniu 08/2023 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Komentarze
Brak komentarzy