Bez pośpiechu, czyli ostrożnie z kontraktami

2021-11-02

Notowania rzepaku na paryskiej giełdzie MATIF osiągnęły historyczne maksima, zwyżkując w drugiej dekadzie października do rekordowego poziomu 700 euro. To także wzrost aż o 300 euro w stosunku do ubiegłego roku. Skąd tak wysokie ceny? Czy faktycznie jest aż tak źle, a może to jedynie efekt spekulacji?

Europejski bilans rzepaku już od kilku lat zmaga się z rosnącymi niedoborami, o czym świadczy rosnący import. Jeszcze 4-5 lat temu jego wielkość nie przekraczała 2-3 mln ton. W minionym sezonie import rzepaku do Unii Europejskiej wyniósł rekordowe 6 mln ton, a w bieżącym jego wielkość prognozowana jest na poziomie 5 mln ton.

Kanada mocno zawodzi

Zwiększony import to w dużej mierze pochodna decyzji politycznych, które skutecznie zniechęciły farmerów w UE do uprawy tej wymagającej rośliny. Mowa o wycofywaniu kolejnych substancji aktywnych w ochronie roślin, a przede wszystkim zakazie stosowania zapraw neonikotynoidowych, które w istotny sposób zwiększyły koszy uprawy. Jednak rekordowo wysokie ceny w bieżącym sezonie to przede wszystkim efekt znaczącego pogorszenia światowego bilansu rzepaku, gdzie kluczową rolę odgrywa Kanada. Kraj ten zazwyczaj odpowiada za 40 proc. światowej produkcji rzepaku (ok. 20 mln ton) i 60 proc. eksportu (ok. 10 mln ton).

Największa od dziesięcioleci susza w bieżącym roku doprowadziła do znaczącego spadku produkcji kanadyjskiego rzepaku, potocznie nazywanego canolą. Z prognozowanych na początku sezonu 20 mln ton, ostatecznie zebrano według różnych szacunków 11-12 mln ton, co w istotny sposób pogorszyło nie tylko kanadyjski, lecz także światowy bilans rzepaku. Kanada to największy dostawca rzepaku do Chin, a w ostatnim czasie także jeden z kluczowych dostawców ziarna do UE.

Kolejne wzrosty cen?

Olbrzymie cięcia zbiorów w Kanadzie (patrz tabela) doprowadziły do znaczącego pogorszenia światowego bilansu – globalne zapasy rzepaku zniżkowały do historycznie niskiego poziomu, a najwięksi importerzy, tj. Chiny oraz UE mają problemy z zabezpieczaniem surowca do przerobu. To w pełni uzasadnia obecne ceny rzepaku, zarówno na kanadyjskiej giełdzie Winnipeg, jak i na paryskiej giełdzie MATIF.

Dodatkowym wsparciem dla notowań rzepaku są najwyższe od 7 lat ceny ropy naftowej, które sprzyjają producentom biopaliw – tylko w UE 60 proc. oleju rzepakowego przeznaczonego jest na produkcję biodiesla. Najczęściej zadawanym teraz pytaniem jest, czy notowania rzepaku mają jeszcze potencjał do wzrostów? Ceny zarówno na giełdzie MATIF, jak i na rynku krajowym już dziś znajdują się na rekordowych poziomach i w pełni odzwierciedlają napięte bilanse. Jednak większość negatywnych informacji została już zdyskontowana przez rynek.

Poza tym, na rynek rzepaku/oleju rzepakowego należy patrzeć także w szerszym kontekście, tj. przez pryzmat olejów roślinnych. Wysoki popyt stanowi solidne krótkoterminowe wsparcie, jednak już pojawiają się analizy wskazujące na wzrost produkcji oleju palmowego w pierwszym kwartale 2022 r. Coraz bardziej komfortowo wygląda także amerykański i światowy bilans soi, co może powstrzymać dalsze wzrosty cen rzepaku. Po nowym roku z pewnością zobaczymy zwiększony import do Europy rzepaku z Australii – statki z australijskim rzepakiem powinny pojawić się także w krajowych portach.

Trzeba być ostrożnym

Wspomniane czynniki mogą powstrzymać dalsze wzrosty cen europejskiego rzepaku, chyba że pojawi się nowy impuls do wzrostów, jak chociażby uzasadnione obawy o wielkość przyszłorocznych zbiorów na świecie. Z technicznego punktu widzenia, nie należy wykluczyć znaczącej korekty notowań na paryskiej giełdzie MATIF, która jest wyznacznikiem cen w kraju.

Kolejne ważne pytanie, jakie pojawia się w ostatnim czasie, dotyczy sprzedaży rzepaku z przyszłorocznych zbiorów. Czy 2400-2500 zł oferowane na dostawy w sierpniu 2022 r. to dobre poziomy do podpisywania kontraktów? Przed podobnym dylematem stawali rolnicy na początku bieżącego roku, kiedy ceny rzepaku na dostawy żniwne oscylowały w okolicach 1800 zł. Wtedy przestrzegano przed podpisywaniem kontraktów, wskazując na pogarszający się bilans w Europie, a także rosnące ryzyko wzrostów cen olejów roślinnych.

Dziś także należy ostrożnie podchodzić do podpisywania kontraktów na przyszłoroczny rzepak, nawet w tak atrakcyjnych cenach. Co prawda areał zasiewów w Polsce oraz w UE będzie wyższy niż przed rokiem, jednak jesteśmy dopiero na początku drogi, a zasiewy rzepaku w Polsce są opóźnione, co zwiększa ryzyko potencjalnych wymarznięć.

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 11/2021 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny” 

Mirosław Marciniak, analityk InfoGrain

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy