Blokowali drogi i Warszawę

2019-03-01

Luty, choć zimowy, był kolejnym gorącym miesiącem w rolnictwie, między innymi za sprawą działań nowej organizacji rolniczej, a właściwie Fundacji AGROunia z Michałem Kołodziejczakiem na czele.

Styczniowe spotkanie lidera AGROuni z ministrem rolnictwa Janem K. Ardanowskim 21 stycznia w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie przyniosło porozumienia. Kołodziejczak stwierdził, że minister nie traktuje poważnie rolników i po kilku dniach od spotkania zapowiedział AGROpowstanie rolników mające na celu zwrócenie uwagi prezydenta Andrzeja Dudy na problemy rolnictwa. Jego pierwszym etapem były blokady dróg w całym kraju, które odbyły się 28 stycznia, a kluczowym momentem zaplanowana na 6 lutego manifestacja pod Pałacem Prezydenckim, nazywana „oblężeniem Warszawy”.

Dostrzegają problemy

W międzyczasie uaktywniły się także polskie organizacje i związki rolnicze działające w Copa-Cogeca na czele z Krajową Radą Izb Rolniczych, które w dniu pierwszej tury protestów (28 stycznia) zorganizowały wspólną konferencję prasową. Chciały pokazać, że w kraju jest więcej organizacji, które walczą o sprawy rolników. – My także dostrzegamy problemy, z jakimi boryka się środowisko. Jednak chcemy rozwiązywać je nie tylko na drogach podczas protestów, ale również poprzez dialog, do którego, jak widzę, druga strona nie chce usiąść, stawiając na rozwiązania siłowe – stwierdził Wiktor Szmulewicz, prezes KRIR. Organizatorzy konferencji zgodnie przyznali, że sytuacja w rolnictwie nie jest dobra, szczególnie na rynku trzody chlewnej. A wśród największych problemów i zagrożeń wymienili ASF, dominację obcego kapitału w sektorze przetwórstwa rolno-spożywczego, wysokie koszty środków produkcji dla rolnictwa oraz napływ towarów rolnych z Ukrainy, na które w ramach kontyngentów daje przyzwolenie Unia Europejska. Zwrócili przy tym uwagę, że nie zawsze mają wpływ na decyzje podejmowane na szczeblu unijnym, czego przykładem jest umowa między UE a Ukrainą. – Była to jedyna umowa, która nie podlegała negocjacjom w Copa-Cogeca – przypomniał Marian Sikora, przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych oraz wiceprzewodniczący Copa wskazując przy tym, że sprawa ma wymiar polityczny. Szmulewicz, który przyznał, że import z Ukrainy stanowi dla Polski duży problem, przestrzegał przed nawoływaniem do zamknięcia się na import ze wszystkich krajów, zwłaszcza unijnych. – Musimy sobie zdawać sprawę, że działamy w międzynarodowych warunkach, należymy do Unii Europejskiej, obowiązują nas pewne przepisy i zasady. Nie możemy więc zamykać się na import towarów z innych krajów bez odpowiednich podstaw prawnych, bo to może skutkować blokadą importu naszej żywności, a wiadomo, że mamy jej duże nadwyżki – wyjaśniał wskazując, że do UE trafia 80 proc. eksportowanych przez nas towarów rolno-spożywczych. – Przywożony do nas towar trzeba przede wszystkim dokładnie badać, by konsument miał pewność, że kupuje bezpieczną żywność. Nie ma też naszej zgody na przepakowywanie towaru przyjeżdżającego do Polski i oznaczanie go naszą flagą – dodał prezes KRIR, nawiązując w ten sposób do negatywnych wypowiedzi lidera AGROunii na temat Wspólnoty.

Minister Ardanowski w komentarzach dla mediów zarzucał Kołodziejczakowi brak chęci do rozmów. Wskazywał przy tym, że nie ma on wiedzy na temat rzeczywistych problemów rolnictwa, ani planu, w jaki sposób można je rozwiązać. A jego przemowy sprowadzają się do wydawania dyspozycji i zarzucania wszystkim dookoła, że nieprawidłowo działają. Minister sugerował, że Kołodziejczakowi nie chodzi o sprawy rolnictwa, a o realizację projektu politycznego. Jak podkreślał, w Polsce mamy problem z nadwyżką żywności, dlatego konsumentów trzeba zachęcać do jej kupowania, a kolejne protesty w formie blokowania dróg nie budują pozytywnego wizerunku rolników.

4 lutego, na dwa dni przed planowanym protestem AGROunii w Warszawie, minister wraz z przedstawicielami kilku organizacji rolniczych ogłosił powstanie Porozumienia Rolniczego, którego zadaniem będzie wypracowanie odpowiednich rozwiązań dla rolnictwa. Podkreślał przy tym, że była to oddolna inicjatywa wspomnianych organizacji, do której zaproszone zostaną wszystkie pozostałe związki i organizacje rolnicze, a prace będą prowadzone w grupach roboczych. – Jeśli trzeba będzie, to zaprosimy przedstawicieli innych resortów, zaangażujemy cały potencjał naukowy podległy ministerstwu rolnictwa oraz dostarczymy informacje na temat rozwiązań praktykowanych w innych krajach – zapewniał minister. – Chodzi o to, by jak najszybciej rozpocząć debatę na temat zmian w polskim rolnictwie oraz jak najszybciej, myślę że w ciągu kliku tygodni doprowadzić do wypracowania wniosków i zaleceń, które będą podstawą do zmian legislacyjnych – wskazywał Ardanowski. Poinformował też, że pierwsze spotkanie Porozumienia Rolniczego odbędzie się 20 lutego, a patronat nad nim obejmie prezydent Andrzej Duda.

Żądają działań

Zaproszenie do udziału w porozumieniu nie przekonało jednak Kołodziejczaka, który nie odstąpił od organizacji 6 lutego manifestacji pod Pałacem Prezydenckim. Trudno było jednak nazwać ją oblężeniem Warszawy, ponieważ zgromadziła niecałe 1,5 tys. osób. – Nie damy się wciągnąć w jakąś pustą debatę, która jest chyba przykrywką do nadchodzącej kampanii wyborczej. Żądamy konkretnych działań, obrony polskiego rynku – przemawiał do zebranych pod pałacem rolników Kołodziejczak. Jak przekonywał, organizacja debaty to próba zrzucenia odpowiedzialności przez rządzących na związki i organizacje rolnicze, które będą uczestniczyły w porozumieniu, ponieważ politykom brakuje odwagi do podejmowania kluczowych decyzji. A za taką uważa chociażby decyzję o podjęciu rozmów z Rosją na temat przywrócenia importu polskich produktów rolniczych na tamtejszy rynek. Oberwało się jednak nie tylko rządzącym, ale także organizacjom rolniczym, które zainicjowały powstanie Porozumienia Rolniczego i zadeklarowały swoje uczestnictwo w spotkaniu. Kołodziejczak stwierdził, że to ich wieloletnie zaniedbania i bierność doprowadziły do obecnej sytuacji. Zarzucił im upartyjnienie i „chodzenie na smyczy” ministerstwa rolnictwa, ze względu na wsparcie, jakie otrzymują z budżetu państwa, np. na działalność w organizacjach ponadnarodowych (Copa-Cogeca). Dlatego domagał się przeprowadzenia zewnętrznego audytu tych związków. Jednocześnie apelował do rolników o przyłączanie się do AGROunii, jako niezależnej organizacji tworzonej przez rolników dla rolników. – Agrounia ma być szeroką platformą porozumienia środowisk rolniczych.Naszym celem jest stworzenie dużej organizacji rolniczej, która będzie miała siłę i wpływ, która wyczyści scenę polityczną z ludzi, którzy nam szkodzą – mówił jej lider. Podkreślał przy tym, że sam nie ma ambicji politycznych, a osobom, które tak twierdzą zarzucił, że chcą skłócić rolników skupionych wokół niego. Do protestu przyłączyli się nie tylko członkowie i sympatycy AGROunii, ale również innych organizacji, w tym kółek rolniczych. Przez moment pod sceną można było zobaczyć nawet ich prezesa Władysława Serafina, na którym wciąż ciążą poważne zarzuty prokuratorskie. Piszemy o tym na str. 28. Kołodziejczak spotkał się z nim w Warszawie kilka dni przed organizowanym protestem, o czym prezes Serafin nie omieszkał poinformować na stronie internetowej kółek rolniczych.

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 03/2019 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Tekst i fot. Alicja Siuda

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy