Choroby i szkodniki kukurydzy

2024-10-31

Sezon wegetacyjny kukurydzy 2024 był bardzo zróżnicowany pod względem pogodowym, co miało duży wpływ na kondycję zarówno roślin kukurydzy, jak i organizmów szkodliwych, które ją zasiedlały. W jednych miejscowościach problem z agrofagami był niewielki, ale w innych znaczący i tam rośliny wymagały ochrony.

Wiosną w całym kraju wystąpiły niskie temperatury, które w większości regionów opóźniły zasiewy. Było to szczególnie widoczne na południu kraju, gdzie siewy przypadają niekiedy 2-3 tygodnie wcześniej niż na północy. Chłody utrzymywały się do końca maja. W kolejnych miesiącach wystąpiła susza i bardzo wysokie temperatury. W okresie pełni wegetacji kukurydzy na części obszaru kraju wystąpiły opady deszczu ratujące sytuację, ale w niektórych częściach Polski cały czas narastał problem niedoboru wody, który niekiedy utrzymywał się do początku jesieni. Lokalność opadów deszczu była bardzo dobrze zauważalna w bieżącym sezonie wegetacyjnym, podobnie jak ekstremalne zjawiska pogodowe, jak np.: gradobicia, nawałnice czy powodzie, które we wrześniu dotknęły część plantacji na południowym zachodzie i zachodzie kraju.

Warto jednak wskazać, że o ile chłodna wiosna opóźniła siewy, to późniejsze warunki pogodowe bardzo przyspieszyły wegetację kukurydzy, niekiedy o 2-3 tygodnie. To była też zasługa uruchomienia w wyższych temperaturach (25-30 st. C) toru C4 fotosyntezy, który mocno wspomaga rozwój biomasy i dojrzewanie roślin. Upalne lato i ciepły początek jesieni sprawiły, że ziarno zbierane w różnych regionach kraju odznaczało się niską lub bardzo niską zawartością wilgoci (niekiedy tylko 17-19 proc.), co ma bardzo duże znaczenie przy ograniczaniu kosztów dosuszania.

Kondycja była zróżnicowana

W obrębie poszczególnych województw można było spotkać plantacje wzorcowe, jak również średnie oraz takie, na których rolnicy załamywali ręce, bo rośliny wyglądały bardzo słabo. Podobnie było w odniesieniu do zagrożeń abiotycznych i biotycznych. Nie można jednoznacznie wskazać, że sezon 2024 był bardzo dobry dla kukurydzy i zagrożeń było niewiele, bo były takie rejony czy plantacje, na których sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Nie można też stwierdzić, że rośliny były wolne od chorób i szkodników, bo pogoda im nie sprzyjała, ponieważ od razu pojawią się sygnały o polach, na których kondycja fitosanitarna kukurydzy była zła lub bardzo zła. Do danych podsumowujących ten sezon trzeba zatem podchodzić ostrożnie, a najlepiej odnieść je do tego, co obserwowano na własnej plantacji.

Stanowisko, nawożenie, wysiana odmiana, zastosowane uproszczenia, wdrożona ochrona roślin (profilaktyczna i interwencyjna), czy też architektura krajobrazu w miejscu uprawy to obok pogody bardzo ważne czynniki wpływające na to, jak rośliny rosną i jaka jest ich zdrowotność.

W niniejszym tekście autorzy przedstawią kwestie fitosanitarne zaobserwowane wiosną, latem i jesienią, podczas bezpośrednich obserwacji pól kukurydzy prowadzonych w różnych regionach kraju, jak również problemy zgłaszane przez producentów tej uprawy.

Wiosna nie była łatwa

W okresie wiosny do IOR – PIB docierały sygnały o lokalnym pojawie drutowców, które uszkadzały rośliny kiełkujące oraz rozwijające pierwsze liście. Problem z tymi szkodnikami jest jednak taki, że mają kilkuletni cykl rozwojowy, zatem na danym stanowisku mogą pozostawać nawet przez okres 4-5 lat. Szczególnie żarłoczne są larwy od trzeciego roku życia. Na takich stanowiskach z drutowcami zasadne jest stosowanie ziarna siewnego zaprawionego przeciwko tym szkodnikom bądź zarejestrowanych mikrogranulatów aplikowanych w trakcie siewu. Wdrożenie takiej ochrony ogranicza poziom strat, zwłaszcza w lata o chłodnych wiosnach, ograniczających intensywny wzrost roślin.

W br. Instytut otrzymał bardzo mało zgłoszeń o szkodliwości rolnic w okresie wiosennym. Tylko pojedyncze przypadki o wypadających roślinach wskutek żerowania gąsienic. Podobnie było w okresie lata, gdy pojawia się drugie pokolenie u niektórych gatunków – nie stanowiły one większego zagrożenia.

Od kwietnia i maja na zasiewy kukurydzy nalatywały muchówki ploniarki zbożówki. W br. szkodnikowi sprzyjały opóźnione siewy i spowolniony wzrost roślin, stąd lokalnie ich pojaw był wysoki. W monitoringu prowadzonym przez specjalistów IOR – PIB larwy ploniarki uszkadzały 5-60 proc. roślin, w zależności od plantacji. Ploniarka zbożówka zwykle liczniej występowała w lokalizacjach, w których można znaleźć sporo traw dziko rosnących oraz zbóż ozimych, gdzie zimują jej larwy. Bliskie sąsiedztwo takich roślin z kukurydzą stwarza lepsze warunki szkodnikowi do jej zasiedlania. Analizując jednak samą szkodliwość ploniarki, to najwięcej było drobnych przejaśnień na blaszkach liściowych. Tylko na części plantacji szkodnik uszkadzał bądź niszczył stożki wzrostu, doprowadzając do karłowacenia roślin i ich nadmiernego krzewienia się. Problemem jest to, że od kilku lat nie ma zarejestrowanego żadnego insektycydu do ograniczania pojawu ploniarki w kukurydzy.

Wiosna była także okresem, w którym notowano większą szkodliwość ptaków. Problem dotyczył zwykle stanowisk, na których nie zastosowano zaprawy repelentnej ani innych metod odstraszania. Lokalnie ich szkodliwość była wysoka, czemu także sprzyjała chłodna wiosna. Podobnie było z pojawem zwierzyny leśnej, głównie dzików, które wiosną szkodziły tylko lokalnie.

W okresie wiosennym rośliny zaczynały zasiedlać także mszyce i wciornastki, które z uwagi na chłód zaczynały pojawiać się od czerwca (wciornastki zwykle pojawiają się od maja). Na kukurydzy występowały także nielicznie: zwójki, skrzypionki oraz śmietka kiełkówka. Pewnym zaskoczeniem były ślimaki nagie, głównie pomrowik plamisty, które mocno się w tym sezonie uaktywniły i w okresie maja oraz czerwca niekiedy dość silnie objadały niżej położone blaszki liściowe kukurydzy.

Wiosna była także bardzo ważnym okresem dla rozwoju omacnicy prosowianki. Po raz pierwszy bowiem od ponad 70 lat obserwowania jej występowania w Polsce doszło do nalotu motyli na pola kukurydziane już w trzeciej dekadzie maja. Pierwsze motyle odłowiono 22 maja w woj. mazowieckim (Skrzelew), 28 maja na Warmii i Mazurach (okolice Iławy), 30 maja na Podkarpaciu (okolice Przeworska), a 31 maja w Wielkopolsce (Szamotuły). Tak wczesny pojaw gatunku spowodowany był na pewno bardzo wysokimi temperaturami, które wystąpiły przed kwietniowym ochłodzeniem, i które przyspieszyły wyloty motyli.

Pod kątem pojawu chorób kukurydzy wiosna była spokojnym okresem. To także zasługa odgórnego zaprawiania materiału siewnego fungicydami. Nie zanotowano większych problemów ze zdrowotnością upraw, poza lokalnym pojawem pierwszej generacji głowni kukurydzy, która zwykle uaktywniała się tam, gdzie ploniarka zbożówka silniej uszkodziła rośliny. Od czerwca na pojedynczych roślinach dopiero zaczęto obserwować pojaw pierwszych objawów chorób liści.

Widoczne uszkodzenia

Tego lata, najwcześniej ze wszystkich lat dotychczasowych obserwacji pojawiły się w uprawie kukurydzy chrząszcze stonki kukurydzianej. Pierwsze osobniki odłowiono na Podkarpaciu 21 czerwca. Wskutek bardzo wysokich temperatur liczny pojaw chrząszczy stonki przypadł od połowy lipca do pierwszych dni sierpnia. Owady zakończyły swój lot w październiku. Lipiec był także tym miesiącem, w którym pojawiły się uszkodzenia spowodowane wiosną przez larwy stonki żerujące na systemie korzeniowym kukurydzy wysiewanej w monokulturze. Najwięcej uszkodzeń notowano na południu kraju na tych plantacjach, na których pomimo monokultury nie zastosowano ochrony roślin przeciwko larwom. Lokalnie wylegało nawet po kilkadziesiąt ha, ale trzeba zaznaczyć, że było to głównie wyleganie placowe. Był to też pierwszy sezon, w którym oficjalnie wykryto stonkę kukurydzianą w woj. warmińsko-mazurskim.

Kolejnym bardzo ważnym szkodnikiem lata była omacnica prosowianka. Jej gąsienice w tym okresie lokalnie uszkadzały 10-60 proc. roślin na plantacjach lustrowanych przez specjalistów z IOR – PIB. Trafiały do Instytutu także informacje o jeszcze większej szkodliwości na lokalnych zasiewach, gdzie głównie wysiewano odmiany wczesne. Do tego z roku na rok wzrasta liczba zgłoszeń o stratach powodowanych przez tego owada w zasiewach kukurydzy cukrowej. Już bez większego problemu w okolicach Malborka czy Elbląga można znaleźć pola kukurydzy, gdzie omacnica uszkadza ponad 30 proc. roślin. W bieżącym sezonie wegetacyjnym zaobserwowano krótki, ale intensywny lot tego szkodnika, co było związane z upałami. Problemem było to, że wczesny pojaw gatunku nie wszędzie był wykryty, dlatego gąsienice z wczesnych wylęgów już od końca czerwca żerowały w łodygach kukurydzy. Na kolbach i łodygach uszkodzonych przez omacnicę rozwijała się fuzarioza, niemniej grzyby fuzaryjne silniej zaczęły opanowywać rośliny głównie od września, gdy wzrosła wilgotność, bo w okresie lata sucha aura ich rozwój przyhamowała. W zależności od plantacji fuzarioza kolb opanowywała 7-35 proc. kolb, natomiast fuzarioza łodyg maksymalnie do 12 proc. na monitorowanych uprawach. Póki co nie ma doniesień o przekroczeniach mykotoksyn, co jest istotne, bo w lipcu br. obniżono dopuszczalne poziomy zawartości deoksyniwalenolu oraz toksyny T-2 i HT-2, na mocy dwóch rozporządzeń UE – Rozporządzenia Komisji nr 2024/1038 z dnia 9 kwietnia 2024 r. zmieniające rozporządzenie (UE) 2023/915 w odniesieniu do najwyższych dopuszczalnych poziomów toksyn T-2 i HT-2 w żywności oraz Rozporządzenia Komisji nr 2024/1022 z dnia 8 kwietnia 2024 r. zmieniającego rozporządzenie (UE) 2023/915 w odniesieniu do najwyższych dopuszczalnych poziomów deoksyniwalenolu (DON) w żywności. Te zmiany są ważne, bo wymuszają jeszcze skuteczniejszą walkę z fuzariozami zarówno w kukurydzy, jak i w innych gatunkach zbóż.

Przy omacnicy warto także nadmienić, że na południu i w rejonach centralnych kraju, w miejscach jej żerowania, bardzo często spotykano także chrząszcze urazka kukurydzianego. Lokalnie na jednej kolbie występowało ich po kilkanaście. Wyjadały ziarno, co sprzyjało rozwojowi fuzariozy, ale owad ten nie stanowił zagrożenia gospodarczego. Podobnie było ze słonecznicą orężówką, która naleciała do Polski i w okresie od końca lipca do początku września notowano pojedyncze jej gąsienice na kolbach. Pomimo upałów nalot szkodnika nie był intensywny, co może oznaczać, że w miejscach swego naturalnego występowania miał dobre warunki do rozwoju, stąd migracja motyli była niewielka.

W ostatnich latach niepokojący jest wzrost liczebności na kukurydzy dwóch gatunków szkodników o kłująco-ssącym aparacie gębowym, tj. skoczka kukurydzianego oraz przędziorka chmielowca. Oba obserwowano na plantacjach zlokalizowanych w południowej, centralnej i częściowo północnej części kraju, przy czym przędziorek był najpowszechniej występującym. Wysysając soki z tkanek powodowały przedwczesne zasychanie liści od dołu ku górze rośliny. Dlaczego jest to niepokojące? Bo jeszcze 4-6 lat temu problemu z nimi nie było, a dziś widać coraz silniejsze uszkodzenia blaszek liściowych, czemu sprzyjają ciepłe i suche sezony wegetacyjne. Obu gatunków nie można zwalczać interwencyjnie z powodu braku dostępnych preparatów, niemniej, jeżeli warunki pogodowe w kolejnych latach będą zbliżone do sezonu 2024, może z roku na rok problem ich szkodliwości rosnąć.

Soki roślinne wysysają także mszyce i wciornastki. W bieżącym sezonie to wciornastki znalazły najlepsze warunki do rozwoju, stąd były lokalnie bardzo liczne na roślinach, a upały, susza oraz wrogowie naturalni dość skutecznie utrzymywały populacje mszyc w ryzach. Mszyce zwykle najliczniej pojawiały się dopiero pod koniec okresu wegetacji, gdy już nie prowadzi się ich zwalczania. W lipcu notowano jednak lokalne plantacje na północy kraju, na których owady te w tym czasie licznie się pojawiały.

Patogeny wywołujące choroby liści na przeważającym obszarze kraju nie miały sprzyjających warunków do rozwoju z powodu ograniczonej wilgotności. Pojawiały się liczniej tam, gdzie w lipcu i sierpniu wystąpiły opady deszczu połączone z wyższymi temperaturami. Wyjątkiem była żółta plamistość liści, która lokalnie występowała dość powszechnie, a sprzyjały jej wysokie temperatury i mała ilość opadów. Na prawie każdej lustrowanej plantacji obserwowano objawy drobnej plamistości liści i rdzy kukurydzy, ale tylko na lokalnych uprawach pojawiły się one w większym nasileniu. Pod kątem chorób liści można stwierdzić, że był to rok dość spokojny poza nielicznymi wyjątkami.

O ile wiosenna generacja głowni guzowatej tylko lokalnie się ujawniła w większym nasileniu, tak późniejsze dwie pojawiające się w czasie wiechowania roślin i dojrzewania ziarniaków były już częściej spotykane, przy czym nie dotarł do Instytutu sygnał o epidemicznym pojawie tej choroby. Tu jednak trzeba pamiętać, że zarodniki tej głowni przeżywają do 3 lat na stanowisku, więc bieżący sezon mógł być wprawdzie spokojniejszy, ale niekoniecznie kolejny taki będzie. Warto więc myśleć o pierwszej linii obrony, tj. zaprawie nasiennej chroniącej przed wiosennym pokoleniem zarodników patogenu.

Głownia pyląca kukurydzy i choroba szalonych wiech w tym sezonie nie pojawiły się, rolnicy również o ich obecności nie informowali.

dr hab. inż. Paweł K. Bereś, prof. IOR – PIB,

mgr Łukasz Siekaniec,

mgr Łukasz Kontowski

Instytut Ochrony Roślin – PIB, TSD w Rzeszowie

fot. Paweł K. Bereś

Artykuł ukazał się w wydaniu 11/2024 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy