Giełdowe nieporozumienie

2021-06-01

Po ponad roku od uruchomienia handlu zbożami na Towarowej Giełdzie Energii, trudno mówić o sukcesie. W tym czasie poprzez giełdę sprzedano niecałe 7 tysięcy ton pszenicy i śladowe ilości żyta.

Giełdowy Rynek Rolny został uruchomiony w marcu 2020 r. w ramach projektu Platformy Żywnościowej, prowadzonego wspólnie z KOWR. Stanowi wyodrębniony segment Rynku Towarów Giełdowych TGE i jest dedykowany do prowadzenia obrotu wybranymi, oznaczonymi co do gatunku towarami rolnymi oraz spożywczymi, spełniającymi standardy jakościowe określone przez giełdę i składowanymi w magazynach posiadających autoryzację giełdy. Na dziś obraca pszenicą, żytem i kukurydzą.

Partyjna duma

Swojego czasu projekt był oczkiem w głowie ówczesnego ministra rolnictwa Jana K. Ardanowskiego, który na każdym kroku podkreślał ogromną wagę przedsięwzięcia. – Platforma Żywnościowa będzie dedykowana głównie producentom zbóż i innych trwałych produktów, które mogą być przechowywane dłuższy czas, które są w obrocie na głównych giełdach światowych, w Chicago czy w Paryżu. Te produkty będą również przedmiotem obrotu giełdy polskiej. Utworzenie Platformy przyczyni się do koncentracji podaży krajowych towarów rolno-spożywczych. Dla mnie ważne jest to, że giełda ta da możliwość kontraktów terminowych, czyli da możliwość ustalania cen transakcyjnych zbiorów, które będą dopiero za kilka miesięcy – mówił we wrześniu 2019 r. Ardanowski. Wtórował mu wicepremier Jacek Sasin, który zwracał uwagę, że „powstanie Platformy Żywnościowej w znaczący sposób wzmocni pozycję polskiego rolnika jako istotnego ogniwa polskiej gospodarki i przyczyni się do transparentności obrotu gospodarczego”. – Polskie rolnictwo i polska wieś mogą być lokomotywą wzrostu gospodarczego, dlatego uruchomienie platformy jest krokiem we właściwą stronę i szansą na realną poprawę sytuacji zarówno rolników jak i konsumentów – zachwalał Sasin.

Z kolei Leszek Skiba, ówczesny podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów, a dziś prezes zarządu Banku Pekao SA zapewniał, że projekt „pozwoli rolnikom na większe zyski z produkcji rolnej”. – Dziś znaczną część zysków przejmują pośrednicy, inicjatywa GPW da szansę na większy udział rolników w marży. Ceny produktów rolnych płacone przez finalnych konsumentów dzięki Platformie Żywnościowej mogą spaść – tłumaczył.

Specjaliści obserwujący rynek zbóż zwracają uwagę, że powstanie giełdy na pewno nie przyczyniło się do tego, o czym mówili politycy PiS. – Cała operacja kosztowała grube miliony, a efekty są gorzej niż mizerne – mówi nam jeden z analityków, który chce pozostać anonimowy. Inny dodaje wprost: – Pieniądze wyrzucone w błoto! Wszystko miało podłoże polityczne, a takie inicjatywy zazwyczaj mają krótki żywot, bo na końcu zawsze wygrywa ekonomia i pewna racjonalność działania. Warto w tym miejscu wyjaśnić, że projekt został sfinansowany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w ramach programu „Społeczny i gospodarczy rozwój Polski w warunkach globalizujących się rynków” GOSPOSTRATEG.

Nawet  Elewarr odpuścił

Jak przedstawiciele giełdy tłumaczą się z mizernych efektów handlu zbożem? Podczas spotkania zorganizowanego w maju przez Izbę Zbożowo-Paszową jako przyczynę słabego wyniku wskazywali pandemię, która uniemożliwiła działania marketingowe. Jednak czy można wszystko zrzucać na COVID-19, skoro w tym samym czasie Polska miała rekordowe zbiory zbóż (ponad 34 mln ton) i rekordowy eksport (ponad 9 mln ton)? Mirosław Marciniak, niezależny analityk rynku zbóż z firmy InfoGrain podkreśla, że nawet państwowa spółka Elewarr wolała sprzedawać pszenicę bezpośrednio do eksporterów, niż za pomocą giełdy. – Stąd zasadne pozostaje pytanie, dla kogo giełda została właściwie powołana? Minister Ardanowski przekonywał, że dla gospodarstw, które potrzebowały uregulowania handlu zbożami. Współpracuję na co dzień z gospodarstwami towarowymi i żaden z moich klientów nie wykazywał zainteresowania takim sposobem handlu – zauważa.

Dlaczego duże gospodarstwa towarowe omijają giełdę szerokim łukiem? – Po pierwsze, z uwagi na dodatkowe koszty związane z dostawą ziarna do magazynów autoryzowanych (w przypadku systemu aukcyjnego koszty autoryzacji własnych magazynów), prowizjami maklerskimi i opłatami giełdowymi. Po drugie z uwagi na biurokrację. A po trzecie i najważniejsze, handel za pośrednictwem giełdy nie przyniesie im wyższych cen – wyjaśnia Mirosław Marciniak. Większość dużych gospodarstw towarowych bez problemu znajduje odbiorców na swoje zboża. Są to nie tylko lokalni przetwórcy (młyny, mieszalnie pasz), czy lokalne firmy handlowe. To także eksporterzy, którzy od lat zaopatrują się bezpośrednio w gospodarstwach, często kupując ziarno z opcją przechowania (czyli dodatkowy zysk dla sprzedającego).

Czy giełda może stanowić potencjalne źródło pozyskiwania surowca przez kupujących? – W tym przypadku zasadniczą barierą (oprócz kosztów związanych z prowizjami) jest przedpłata za towar. Który przedsiębiorca kupuje dziś zboża na przedpłatę? Warto wspomnieć także o dynamicznie zmieniających się cenach – kupujący nie mogą czekać na cotygodniowe sesje, skoro ceny w ciągu jednego dnia potrafią się zmieniać o 20-30 zł. Poza tym, w bezpośrednim handlu można liczyć na większą elastyczność, zarówno co do jakości, jak i terminów realizacji – podkreśla Mirosław Marciniak.

Cały tekst można przeczytać w wydaniu nr 6-2021 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Krzysztof Zacharuk

Fot. Tytus Żmijewski

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy