Glebę ratuje obornik

2022-12-30

Stosowanie nawozów organicznych i preparatów z efektywnymi mikroorganizmami to przepis na zwiększenie zawartości próchnicy oraz poprawę wilgotności gleby, a tym samym na większe plony przy mniejszym zużyciu kosztownych nawozów mineralnych.

Danuta i Henryk Fałkowscy prowadzą w Pluskowęsach pod Chełmżą (woj. kujawsko-pomorskie) prawie 200-hektarowe gospodarstwo. Rolnik przejął je po swoich rodzicach – Sabinie i Kazimierzu w 1979 r. Wtedy gospodarstwo obejmowało 9 ha, był tu też inwentarz: świnie, krowy oraz kilka koni.

– Po przejęciu gospodarstwa, razem z żoną hodowałem bydło opasowe, następnie tuczniki – mówi Henryk Fałkowski. – Było przy tym za dużo pracy i za mała opłacalność, więc w 2012 r. zrezygnowaliśmy z produkcji zwierzęcej i zaczęliśmy powiększać gospodarstwo. 20 lat temu od ówczesnej Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa nabyliśmy 95 ha. A później sukcesywnie kupowaliśmy grunty od sąsiadów. W ten sposób powiększyliśmy nasz areał do 195 ha. Z tego 25 ha to od 2002 r. własność syna.

Teraz w gospodarstwie pracuje cała rodzina – Danuta i Henryk Fałkowscy oraz ich syn Robert. Z chęcią pomaga wnuk Hubert. Na stałe zatrudniony jest tu jeden pracownik – operator maszyn rolniczych. I jedna osoba do prac sezonowych.

Na dobrych glebach

Rolnicy gospodarują na dobrych glebach pszenno-buraczanych, głównie kl. IIIa i IIIb oraz na niewielkich skrawkach IVa. – Siejemy rzepak ozimy, pszenicę ozimą, buraki cukrowe i kukurydzę na ziarno – wymienia rolnik. – Kukurydza zajmuje tylko 30 ha, bo to jednak ryzykowna uprawa – raz daje 14 t mokrego ziarna z ha, raz siedem. Jak nie ma opadów, zbiory są znacznie niższe. Ponadto są lata, w których kukurydzę atakuje omacnica prosowianka. Zwalczanie szkodnika jest drogie i nie przynosi stuprocentowych efektów, więc tego nie robię.

Pozostałe gatunki zajmują po 40-50 ha, tak jak wypada z płodozmianu. Rzepak i buraki na to samo pole trafiają co cztery lata, pozostałe rośliny – co cztery lub trzy lata. Henryk Fałkowski wysiewa też poplony na ok. 1/3 areału gospodarstwa – po zbiorach pszenicy i rzepaku, przed wysiewem buraków i kukurydzy. To facelia, groch i owies z niewielką domieszką słonecznika. 

– Rzepak opryskuję insektycydami zwalczającymi chowacze i słodyszka. Natomiast biologicznym preparatem DeliaSTOP firmy Bio-Lider, zawierającym kilka szczepów bakterii, chronię uprawy przed śmietką kapuścianą. Preparat stymuluje regenerację i rozwój roślin rzepaku uszkodzonych przez śmietki. Jest skuteczny. Oprysk wykonuję równocześnie z pierwszym zabiegiem herbicydowym, jesienią, na młode rośliny – dodaje rolnik.

To niejedyne zastosowanie preparatów z efektywnymi mikroorganizmami w gospodarstwie. Henryk Fałkowski chwali też preparat Baktokompleks firmy Chemirol, którym przyspiesza rozkład resztek pożniwnych, obornika i poplonów.

Sprawdzone odmiany

Problemem dla rolnika było wycofanie z rynku przez Komisję Europejską w 2019 r. substancji czynnej desmedifam, wchodzącej w skład wielu preparatów, m.in. o nazwie handlowej Betanal, do zwalczania chwastów w burakach cukrowych. – Na szczęście zarejestrowano Conviso One firmy Bayer. Tym preparatem wykonuję dwa opryski w sezonie, po 0,5 l/ha, i uprawa jest czysta – mówi. Aby zastosować system zwalczania chwastów Conviso Smart w uprawie buraków cukrowych, trzeba wysiać odmiany odporne na nowe herbicydy z grupy ALS (w tych odmianach można również użyć inne klasyczne herbicydy do ochrony buraków cukrowych). W mijającym sezonie na polu Henryka Fałkowskiego rosła odmiana Smart Gladiata KWS (tolerancyjna na rizomanię i odporna na chwościk buraka).  Średnie plony buraków sięgnęły 70 t/ha (były więc większe niż średnie w kraju – niecałe 62 t/ha), a polaryzacja wynosiła ok. 18 proc. (wyższa niż średnia krajowa – niecałe 17 proc.). Natomiast średnie zanieczyszczenie określono na 9 proc.

Odmiany pszenicy, rzepaku i kukurydzy rolnik najpierw testuje na swoich polach. – Sieję na dużej powierzchni odmianę, która najlepiej sprawdziła się w poprzednim roku, a na małych areałach kilka odmian (po 1 tonie nasion), które sprawdzam. W kolejnym roku największą powierzchnię zajmuje odmiana, która najlepiej wypadła w poprzednim sezonie – wyjaśnia gospodarz. – Oczywiście jeżdżę też na spotkania polowe organizowane przez firmy nasienne, oglądam i porównuję. Jednak najlepiej jest, gdy sam wypróbuję odmiany.

Ostatnio na polach w Pluskowęsach rosły odmiany kukurydzy firmy KWS, rzepak firmy Limagrain (Arnold F1 i Auckland F1) i pszenica Hodowli Roślin Strzelce Grupa IHAR (Venecja i Euforia) oraz Keramik LG i Askaban firmy Saaten Union.

Bakterie wiążą azot

Henryk Fałkowski nie ogranicza się do nawożenia mineralnego. – Kupuję też obornik kurzy i bydlęcy od okolicznych hodowców. Tego pierwszego stosuję 10-15 t/ha raz na cztery lata – wyjaśnia i dodaje, że niczym nie da się zastąpić nawozów naturalnych. Przekonał się o tym, gdy kupił zdegradowane grunty popegeerowskie. – Na jednym miejscu, stale się powiększającym, rośliny nie chciały w ogóle rosnąć. Kupiłem obornik bydlęcy, zaorałem, ale to było za mało. Polałem więc to miejsce gnojowicą bydlęcą. I rzepak na tym miejscu wyrósł dwa razy większy od pozostałego.

Oczywiście rolnik stosuje też nawozy mineralne. – I przykro nam było, kiedy ostatnio za jedną „łódkę” saletry, którą musieliśmy dokupić w tym roku, zapłaciliśmy 90 tys. zł – mówi. – Zresztą nawozy potasowe i fosforowe także bardzo podrożały i ich ceny doganiają ceny nawozów azotowych. Ograniczyłem więc nawożenie mineralne i zastosowałam Azotopower firmy Bio-Lider. Preparat zawiera bakterie z rodzajów Azotobacter i Arthrobacter, które wiążą azot atmosferyczny i udostępniają go roślinom, czego efektem jest – jak zapewnia producent – stymulacja wzrostu i rozwoju roślin oraz redukcja zużycia nawozów mineralnych. – Ograniczyłem stosowanie nawozów azotowych o 100 kg/ha. Na 200 ha zaoszczędziłem w ten sposób naczepę nawozów azotowych – przyznaje rolnik, który na razie nie korzysta z nawożenia precyzyjnego. – Próby glebowe oddaję do badania raz na cztery lata. Gleby badałem w tym roku i okazało się, że zasobność w makro- i mikroskładniki jest bardzo dobra. Przez rok mógłbym nie nawozić – twierdzi.

Bogaty park maszynowy

Henryk Fałkowski wykorzystał wiele możliwości dofinansowania zakupu maszyn rolniczych z funduszy unijnych w ramach kolejnych PROW – głównie z działania „Modernizacja gospodarstw rolnych”. Park maszynowy w gospodarstwie jest więc dobrze wyposażony w maszyny do uprawy gleby, siewu, ochrony roślin, nawożenia i zbioru. Najważniejsze są trzy ciągniki John Deere o różnej mocy, jeden ciągnik Case IH oraz kombajn zbożowy Claas. A także opryskiwacz, rozrzutnik obornika, rozsiewacz nawozów, pług, gruber, brony i siewnik do siewu uproszczonego Kuhn Speedliner 4000. – Wynajmuję tylko kombajn buraczany i agregat uprawowo-siewny do uprawy pasowej, ponieważ mam za mały areał, żeby kupić te maszyny  – mówi Henryk Fałkowski.

Rolnik wykonuje orkę tylko na 40-50 ha (czyli na ok. 1/4 areału gospodarstwa), na polach przygotowywanych do siewu buraków cukrowych, ponieważ musi przyorać poplon. Bez takiej uprawy byłyby problemy ze wschodami roślin. Na pozostałym areale od czterech lat stosuje uprawę uproszczoną bezorkową (po przejeździe głęboszem i doprawieniu gleby sieje pszenicę i kukurydzę), w tym pasową (takim systemem sieje rzepak).

Właściciel gospodarstwa dodaje, że ma wszystkie podstawowe maszyny, ale zawsze trzeba coś wymienić. Ostatnio kupił opryskiwacz zaczepiany Amazone UX Special o pojemności zbiornika 4200 l, z automatycznym prowadzeniem belki i optymalnym doborem rozpylaczy. W jednym ciągniku oraz w tym opryskiwaczu zamontowany jest GPS, w związku z czym opryski są precyzyjne.

Małgorzata Felińska

Fot. Jarosław Pruss

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 01/2023 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy