Instrumenty rodem z gospodarki centralnie planowanej

2023-05-30

Polityka rządu nakierowana na mniejsze gospodarstwa kosztem tych większych, towarowych powoduje, że te ostatnie tracą konkurencyjność. Państwo powinno wspierać rolnictwo w sposób zrównoważony, a nie dzielić rolników na lepszych i gorszych uważa dr Jerzy Plewa, ekspert Team Europe, szef dyrekcji generalnej ds. rolnictwa i obszarów wiejskich (DG AGRI) w Komisji Europejskiej w latach 2013-2020.

– Kryzys na rynku zbóż nadal nie został zażegnany. Jak do niego doszło i czy można było go uniknąć?

– Sytuacja jest skomplikowana. Główną przyczyną trwającego kryzysu zbożowego jest agresja Rosji na Ukrainę. Nie udało się jednak uniknąć błędów, jeśli chodzi o zarządzanie tym kryzysem i polityką rolną w Polsce. A można było, gdyż sygnały o tym, że sytuacja na rynku zbóż może być kryzysowa, pojawiły się już w czerwcu i lipcu ubiegłego roku. Rolnicy, eksperci, organizacje branżowe, nawet niektórzy politycy ostrzegali przed nadchodzącym kryzysem. Mimo wielu obietnic i hucznych zapowiedzi ze strony rządu zabrakło skutecznych działań. Czas upływał, nie podjęto działań strukturalnych, inwestycji w infrastrukturę transportową i magazynową, nie zadbano o kontakty eksportowe, naiwnie oczekiwano, że zboże tylko przejedzie tranzytem, a ono zostało w Polsce. W kwietniu br. zapowiedziano powszechny skup interwencyjny zbóż, z którego szybko się wycofano. Chaotycznie zamknięto granice na 23 grupy towarów spożywczych z Ukrainy. I z tego zakazu rząd również szybko się wycofał.

– Polscy rolnicy wreszcie doczekali się działań ze strony Brukseli. Komisja Europejska zakazała (do 5 czerwca br.) dostaw pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika z Ukrainy do Polski (oraz do innych krajów: Bułgarii, Węgier, Rumunii i Słowacji). Czy to rozwiązuje problem?

–Zakaz importu wprowadzono jako instrument wyjątkowy, i myślę, że nie będzie na dłuższą metę utrzymany, a przede wszystkim nie przyniesie efektów. Nawet jeśli objęte czasowym zakazem importu towary nie wpłyną do Polski to i tak mogą trafiać na rynek UE, co powodować może obniżkę cen na rynkach unijnych, na które eksportujemy krajowe towary. Ceny produktów w Polsce są skorelowane z notowaniami na giełdzie MATIF, dlatego te czasowe zakazy nie będą miały, moim zdaniem, istotnego wpływu na sytuację na krajowym rynku zbóż. Choć jest już późno na takie działania – trzeba inwestować w infrastrukturę, tzw. korytarze solidarnościowe, powierzchnię magazynową itd., zadbać o eksport i kontrolować skrupulatne jakość importowanych towarów.

Kto odpowiada za bałagan na rynku zbóż? Czy rząd, który zdaniem wielu organizacji branżowych (m.in. Izby Zbożowo-Paszowej) nie wykonał żadnych działań, aby ułatwić tranzyt zboża z Ukrainy przez Polskę? A może kryzys zbożowy to wina UE, która podjęła decyzję o zniesieniu ceł na towary z Ukrainy?

– Ze strony rządzących było dużo zaniedbań, propagandy zamiast realnych działań i wiele nieprzemyślanych, chaotycznych decyzji. Padły niepotrzebne deklaracje poprzedniego ministra Henryka Kowalczyka, który sugerował rolnikom, żeby nie sprzedawali zboża, bo ceny wzrosną. Jego następca, minister Robert Telus doradza sprzedaż zboża do 15 czerwca br. (ostatnio do 30 czerwca), aby uwolnić magazyny. Jednak wiemy, że rolnicy mają kontrakty, często jeszcze niesprzedane zboże i z niepokojem oczekują żniw. To powoduje duże zakłócenia i niepewność, a dla rolników najgorsza jest niestabilność, którą obserwujemy.

Czyli Pana zdaniem za destabilizację na rynku zbóż odpowiada rząd, a UE dobrze poradziła sobie w kwestii zarządzania tym kryzysem?

– Komisja Europejska jest mocno, moim zdaniem niesłusznie, oskarżana w Polsce o spóźnione i niewystarczające działania. KE musi przestrzegać prawa i reagować w granicach prawa UE stanowionego wspólnie z Parlamentem Europejskim i państwami członkowskimi. Polski rząd i europosłowie zgodnie głosowali za zawieszeniem stawek celnych w imporcie z Ukrainy do 5 czerwca br. (niedawno przedłużone o kolejny rok). Ukraina to kraj, który prowadzi wojnę i chroni również polskie granice. Dlatego UE, czyli również my, zdecydowała o zawieszeniu ceł w imporcie z Ukrainy, co przyczyniło się do wzrostu importu. Nie zapominajmy, że KE uruchomiła pierwszą transzę pomocy z tzw. rezerwy kryzysowej dla rolników z pięciu państw graniczących z Ukrainą przed końcem marca br., czyli wcześniej niż Polska wprowadziła jakiekolwiek działania. Chcę również zauważyć, że nie tylko kwestia działań związanych z wojną w Ukrainie powoduje problemy. Na obecną sytuację negatywnie wpływa również polityka rządu nakierowana na mniejsze gospodarstwa, często nieprodukujące żywności lub produkujące głównie na własne potrzeby, kosztem tych większych, towarowych. To powoduje, że te ostatnie tracą konkurencyjność. Taka polityka prowadzi donikąd. Płacą za nią podatnicy i konsumenci, gdyż doraźnie zwiększane są transfery z budżetu, a mimo to ceny żywności są bardzo wysokie, a inflacja u nas jest jedną z najwyższych w UE. Zagraża to konkurencyjności polskiego rolnictwa.

Jakie będą skutki prowadzonej przez rząd polityki ukierunkowanej na mniejsze gospodarstwa, o której Pan wspomniał?

– Skutki tej polityki już widać, one są bardzo niekorzystne. Najbardziej martwi mnie ograniczenie środków na modernizację i unowocześnianie gospodarstw, cyfrową i zieloną transformację, czyli podnoszenie konkurencyjności. Ekoschematy czy dobrostan zwierząt, nie podniosą konkurencyjności polskiej żywności, gdy brakuje skutecznej promocji polskich produktów. Jestem tym bardzo zaniepokojony. Polska w ciągu ostatnich lat nadrabiała dystans w stosunku do tych najważniejszych rolniczych krajów (widać to po naszym eksporcie, który osiągnął w roku ubiegłym 48 mld euro). Ale ten trend może ulec zahamowaniu. Z eksportera staliśmy się dużym importerem wieprzowiny. Zagrożony może być sektor produkcji drobiu, który jest naszym ogromnym sukcesem, Polska jest pierwszym eksporterem w UE. Od lat polityka rolna UE zmierza w kierunku urynkowienia i wspierania konkurencyjności. Natomiast instrumenty stosowane przez polski rząd są rodem z gospodarki centralnie planowanej, która doprowadziła nas do bankructwa. Krajowy Plan Strategiczny może osłabić konkurencyjność gospodarstw towarowych. Transfery z budżetu w postaci chaotycznie wprowadzanych dopłat do hektara dla gospodarstw sprzedających zboża mają częściowo zwrócić dużym gospodarstwom to, co utraciły w efekcie tej polityki. To prowadzi donikąd, gdyż za wszystko płacimy my, podatnicy i konsumenci.

Jak budować relacje z Ukrainą, aby jej pomagać nie niszcząc przy tym własnego rynku?

–Powinniśmy wypracować dobre relacje z Ukrainą, postawić na długofalową współpracę, aby poprawić relacje B2B. Należy wykorzystać sytuację, że w Ukrainie produkuje się surowce, u nas powinno się je przetwarzać i eksportować. Ale na razie takich działań nie ma.

Takich działań nie ma, ale są obawy o to co dalej? Jak wiadomo, Ukraina chce dołączyć do UE. Biorąc pod uwagę kwestie bezpieczeństwa to idealne rozwiązanie, jednak dla polskiego rolnictwa będzie to ogromnym wyzwaniem.

–Wszyscy życzymy Ukrainie, żeby stała się członkiem UE. Układ Stowarzyszeniowy UE – Ukraina przewiduje między innymi redukcję ceł przy jednoczesnym wprowadzaniu unijnych standardów w produkcji żywności. Zwolennicy utrzymania ceł są w UE w mniejszości. Pamiętajmy, że Ukraina to kraj, który jest w stanie wojny i broni również naszych granic. Jeśli Ukraina będzie się zbliżała do UE, to otrzyma pomoc, tak jak to było w przypadku Polski. I jeśli to dobrze wykorzysta, będzie dla nas dużą konkurencją w sektorze rolnym. Dlatego potrzebna jest ścisła współpraca, wspólne inwestycje. To jest olbrzymi i ważny temat, dlatego powinno się w tej sprawie dziać znacznie więcej niż się dzieje obecnie.

Podsumowując, czy polscy rolnicy mogą bez niepokoju przygotowywać się do żniw? Czy uda się opróżnić do tego czasu magazyny zapełnione ukraińskim ziarnem?

–Chciałbym, żeby się udało, ale nie widzę skutecznych działań, które miałyby do tego doprowadzić. Widoczny jest chaos i brak profesjonalizmu. Padają deklaracje bez pokrycia, mamy festiwal niespełnionych obietnic. Powinny zostać przedstawione rzetelne fakty dotyczące tego, ile zboża i jakiej jakości do nas wpłynęło. Tego nadal nie wiemy. Powinno się rzetelnie przedstawić obecną sytuację rolnikom. Tutaj nie ma łatwych rozwiązań i nie da się skupu subsydiować z budżetu przez cały czas. Nie należy potrzebnego wsparcia socjalnego dla najuboższych mieszkańców wsi finansować z budżetu rolnego. Rolnicy powinni podejmować decyzje rynkowe, a państwo ma za zadanie stworzyć ramy prawne do tego, żeby oni mieli stabilne warunki. Rząd powinien wspierać rolnictwo w sposób zrównoważony, a nie dzielić rolników na lepszych i gorszych.

Rozmawiała Magdalena Kowalczyk

fot. Krzysztof Zacharuk

Artykuł ukazał się w wydaniu 06/2023 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy