Koszty ważniejsze od ceny

2022-07-01

Ceny skupu mleka oraz bydła mięsnego utrzymują się na wysokim poziomie bijąc kolejne rekordy. Obecne notowania są jednak osadzone w trudnej rzeczywistości bardzo wysokich kosztów produkcji. Te nieustannie rosną i w przypadku wielu gospodarstw, niebezpiecznie zbliżają się do granicy opłacalności.

W produkcji mleka obecnie zdecydowanie najbardziej bolącą sprawą są pasze białkowe, mimo że nieco one zmalały. Ostatni kupiłem śrutę rzepakową w cenie 1930 zł za tonę podczas, gdy jej ceny osiągały nawet poziom 2500 zł. Nie zmienia to faktu, że płacę za nią o 100 proc. więcej niż przed pandemiczno-wojennym kryzysem – mówi Martin Ziaja, prezes Opolskiego Związku Hodowców Bydła (OZHB), członek Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka oraz hodowca posiadający stado liczące 160 krów.

Nawozy i amortyzacja

Martin Ziaja podkreśla, że rolnicy zdecydowanie bardziej niż pozostali konsumenci, odczuwają wzrost cen paliw. – Każdy mówi, że paliwo podrożało 3 zł za litr. Dla nas rolników zajmujących się produkcją żywności rozliczających podatek VAT, jego stawki są wyższe o 4 zł. Chodzi o cenę netto sprzed kryzysu i obecną, gdzie w wartości 8 zł jest zdecydowanie mniej VAT-u, tj. nie 23, a 8 proc. W związku z tym w połowie czerwca płaciliśmy za paliwo o około 4 zł więcej niż na początku roku – zaznacza Ziaja.

Niestety również ceny nawozów coraz bardziej rzutują na koszt produkcji mleka. – Powoli kończą się pryzmy kiszonek z kukurydzy czy z traw wykonane w ubiegłym roku na bazie tańszych nawozów. Te pokosy, które obecnie zbieramy i zakiszamy, nawoziliśmy produktami droższymi o ponad 100 procent – dodaje Martin Ziaja.

Kolejny czynnik to amortyzacja budynku i sprzętu oraz zaangażowanie kapitału. Należy je rozpatrywać indywidualnie w stosunku do każdego rolnika. – Jeśli ktoś nie ma presji na posiadanie nowoczesnej obory za np. 10 mln zł, lecz adaptuje na potrzeby utrzymania zwierząt stare obiekty lub buduje je systemem gospodarczym, istotnie obniża koszt amortyzacji. Jego różnica w skrajnych przypadkach może wynieść od 20 do nawet 40 gr na litr mleka – podkreśla Martin Ziaja.

Koszty sięgają 2 zł

Koszty produkcji mleka, biorąc pod uwagę m. in. wskazane czynniki, od początku roku nieustannie rosną. – W czerwcu, według moich obliczeń, wynosiły one od 1,7 do 2,10 zł na litr surowca. Podkreślam jednak, że każde gospodarstwo jest inne i jestem wielkim wrogiem ich ujednolicania – mówi prezes Opolskiego Związku Hodowców Bydła i dodaje: – U siebie szacuję ten koszt na 1,75 zł. W tej kwocie nie znalazły się jeszcze nowe zbiory kiszonek. Jeśli wezmę je pod uwagę, przekroczą one 1,80 zł.

Dobrą wiadomością dla producentów mleka są wciąż rosnące ceny skupu surowca przez mleczarnie. – W moim przypadku jest to 2,29 zł za litr mleka, więc nie mogę narzekać. Generalnie cena jest historycznie wysoka, ale nie wiemy ile z tego stanowi inflacja – mówi Ziaja i dodaje: – Obserwuję jednak dwa negatywne trendy. Pierwszy polega na tym, że dynamiczny wzrost ceny mleka powoli wyhamowuje. Drugi to znaczące przyspieszenie rosnących kosztów. Jeśli sytuacja rynkowa się nie zmieni, za chwilę możemy obserwować zrównanie tych dwóch wskaźników, a nawet przewagę po stronie kosztów, co będzie oznaczało prawdziwy dramat.

Produkuje i sprzedaje

Marcin Ciok, hodowca i producent bydła mięsnego oraz zarządca w gospodarstwie Futura XXI w miejscowości Mysłaki w woj. warmińsko-mazurskim, opiekuje się stadem 250 mamek rasy hereford. Stale je powiększa tak, aby osiągnąć docelową wielkość 500 sztuk. Jego profil działalności jest nieco odmienny od typowych gospodarstw mięsnych. Rolnik zajmuje się zarówno produkcją bydła, jak i sprzedażą mięsa. Wszystkie opasy są ubijane, a pochodząca od nich wołowina sprzedawana przez platformę internetową beefshop.pl. Ten model działalności, jak każdy inny, również wymaga prowadzenia kalkulacji i redukowania kosztów produkcji.

W ciągu ostatnich lat diametralnie je obniżyliśmy. Przede wszystkim krowy przez cały rok przebywają na pastwisku. Utrzymujemy je w tzw. wypasie wędrownym, który pozwala regenerować łąki. W ogóle nie karmimy tych zwierząt zbożem. Po drugie zamieściliśmy tam poidła, dzięki czemu zwierzęta mają dostęp do świeżej wody. Staramy się, żeby nie piły one z naturalnych cieków, co przekłada się na wyższą wagę odsadków. Ponadto zaczęliśmy kastrować cielęta męskie, które również przez większość roku wypasają się na pastwiskach. W efekcie zużywam mniej paliwa. Wcześniej było to 150 litrów oleju napędowego dziennie, m.in. na przygotowanie TMR-u. Obecnie przy stadzie liczącym razem 800 sztuk bydła zamawiam 1000 litrów raz na 1,5 miesiąca – wylicza Marcin Ciok.

Mirosław Lewandowski

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 07/2022 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny” 

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy