Kwalifikat ma potencjał
2019-01-02
W ciągu ostatnich kilkunastu lat znacznie wzrosło wykorzystanie kwalifikowanego materiału siewnego w Polsce, wciąż jednak znajdujemy się pod tym względem w ogonie Unii Europejskiej.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2017 r. udział kwalifikowanego materiału siewnego zbóż w ogólnej ilości zużytego do siewu ziarna wyniósł 16,5 proc., a udział kwalifikowanych sadzeniaków 7,7 proc. Według danych Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, wskaźniki te przyjmowały wyższe wartości, odpowiednio 24,9 oraz 18 proc. Polska Izba Nasienna podaje z kolei, że areał zbóż obsiany kwalifikowanym materiałem siewnym miał 17-procentowy udział w powierzchni zasiewów zbóż ogółem w 2017 r. Prym wiódł jęczmień ozimy, którego wymienialność była na poziomie 30 proc. Na kolejnych miejscach znalazły się: jęczmień jary, pszenica jara i pszenżyto ozime (po 20 proc.), pszenica ozima (16 proc.), żyto ozime (15 proc.) oraz owies (13 proc.). Kwalifikowanymi sadzeniakami obsadzono – według PIN – 19 proc. powierzchni uprawy ziemniaków.
Brakuje danych odnośnie wymienialności nasion roślin strączkowych. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich wskazało jednak, że wynosi ona zaledwie kilka procent. Jak uzasadnił resort, to właśnie niska wymienialność nasion spowodowała, że państwo zdecydowało się dopłacać do kwalifikowanego materiału siewnego roślin strączkowych, zbóż oraz do sadzeniaków. W przypadku kukurydzy i rzepaku wymiana materiału siewnego pozostaje na bardzo wysokim poziomie przekraczającym 80 proc.
Paweł Kochański, prezes Agencji Nasiennej bardziej różnicuje jednak dane odnośnie tych upraw. – Wymienialność materiału siewnego rzepaku wynosi 70 procent, a kukurydzy 90 procent – twierdzi. Wynika to przede wszystkim z dużego udziału odmian mieszańcowych w ich uprawie. W przypadku kukurydzy właściwie wszystkie odmiany to mieszańce, a więc wymienialność powinna wynosić 100 proc. Ale – jak zauważa prezes AN – zdarzają się gospodarstwa, zwłaszcza małe, na wschodzie kraju, które stosują materiał siewny z własnego rozmnożenia, bądź też niewiadomego pochodzenia.Duże wymieniają
Pod względem stosowania nasion kwalifikowanych prym wiodą województwa z zachodniej i centralnej części kraju, co obrazują dane dr. Tadeusza Oleksiaka z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin – PIB odnośnie wykorzystania kwalifikowanego materiału siewnego zbóż w poszczególnych województwach, w przeliczeniu na ha produkcji zbóż (w sezonie 2016/17). Najwięcej kwalifikatu na hektar wysiewano w woj. śląskim – 71 kg, lubuskim – 60 kg oraz w opolskim – 58 kg, a następnie w łódzkim – 41 kg, kujawsko-pomorskim – 40 kg, wielkopolskim i pomorskim po 29 kg, warmińsko-mazurskim 28 kg i dolnośląskim – 25 kg. Najmniej kwalifikatu na hektar wysiewano natomiast w woj. małopolskim – 16 kg, zachodniopomorskim i podlaskim po 12 kg, a przede wszystkim w województwach: lubelskim i podkarpackim (po 8 kg), świętokrzyskim (7 kg) oraz mazowieckim (6 kg). To województwa o najbardziej rozdrobnionej strukturze gospodarstw w kraju. Zdaniem ekspertów z branży nasiennej, to właśnie duży udział małych gospodarstw stanowi jedną z głównych przyczyn słabego wykorzystania kwalifikowanego materiału siewnego w naszym kraju.
– Rolnicy posiadający kilka hektarów z reguły w ogóle go nie kupują – uważa Piotr Burczyk z PIN. Tymczasem ok. 54 proc. ogółu gospodarstw w Polsce stanowią te o powierzchni do 5 ha. Natomiast gospodarstwa o areale od 5 do 15 ha mają ok. 32-procentowy udział. Odsetek największych gospodarstw o powierzchni przekraczającej 50 ha wynosi zaledwie 2,5 proc. (34,7 tys.). – Duże gospodarstwa kupują kwalifikowany materiał siewny praktycznie co roku, przynajmniej na część areału, a niejednokrotnie zdarza się, że na 90 lub 100 procent zasiewów. Tak wynika z naszych kontroli – dodaje prezes Kochański.
Należy do nich gospodarstwo Arkadiusza Drabki, który w woj. lubelskim na 350 ha uprawia zboża, rzepak (populacyjny i mieszańcowy) oraz rośliny motylkowe. Do siewów rzepaku stosuje w 100 proc. kwalifikowany materiał siewny, ze względu na odpowiednią jakość przygotowania nasion, w tym na zawartość zaprawy neonikotynoidowej w otoczce. Poza tym, jak podkreśla, kwalifikat pozwala mu uzyskać nasiona o niskiej zawartości glukozynolanów oraz kwasu erukowego, co kontrolują przetwórcy. – Śruta rzepakowa oraz makuch są doskonałymi paszami, ale dyskwalifikuje je wysoka zawartość tych substancji – przypomina. Drabko każdego roku wymienia 60-70 proc. materiału siewnego zbóż. Wśród największych korzyści na pierwszym miejscu wskazuje wzrost plonu. – Inna kwestia, to możliwość uzyskania wysokiej jakości produktu o pożądanych parametrach, przy zachowaniu pozostałych elementów agrotechniki na odpowiednim poziomie – wskazuje. Jak podkreśla, wzrost plonu rekompensuje mu wyższą cenę nasion.
Podobnego zdania jest Marian Hadrian, który prowadzi gospodarstwo rolne w woj. łódzkim. Uprawia zboża na sprzedaż, produkuje też ich materiał siewny. – Bezspornie materiał kwalifikowany zawsze daje szansę na wyższy plon. Na pewno jego atutem jest także lepsza zdrowotność – zaznacza. Jak zauważa, wyższy koszt zakupu ziarna do siewu pomagają zrekompensować nie tylko wyższe plony, ale także rządowe dopłaty do zakupu kwalifikatu, przyznawane w ramach pomocy de minimis. Chociaż w przypadku dużych gospodarstw limit tej pomocy (15 tys. euro na gospodarstwo na trzy lata) dość szybko się wyczerpuje.
– Po przeliczeniu na złotówki, na każde gospodarstwo przypada około 64 tysiące złotych na trzy lata, czyli około 21,5 tysiąca złotych na rok. Przy dopłacie 100 złotych na hektar zbóż, limit ten wystarczy do obsiewu 215 hektarów w ciągu roku – wylicza Burczyk. A przecież w zakres pomocy de minimis wchodzą również inne formy pomocy, które uszczuplają limit środków.
Wsparcie do hektara
Dopłaty przyznawane są do powierzchni obsianej kwalifikowanym materiałem siewnym:
- pszenicy (zwyczajnej i twardej), żyta, jęczmienia, pszenżyta, owsa (nagiego, szorstkiego i zwyczajnego);
- łubinu (żółtego, wąskolistnego i białego), grochu siewnego (odmian roślin rolniczych), bobiku, wyki siewnej, soi;
- ziemniaka;
- mieszanek zbożowych i pastewnych sporządzonych z materiału siewnego gatunków lub odmian ww. roślin uprawnych.
Zaczęły obowiązywać w 2007 r. i od tamtej pory do końca 2017 r. rolnicy złożyli w sumie 661,9 tys. wniosków o przyznanie dopłat. W tym czasie wypłacono im z budżetu krajowego 927,1 mln zł do 8,9 mln ha plantacji. Jak poinformowało nas biuro prasowe Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, w 2018 r. rolnicy złożyli 66,6 tys. wniosków, a więc niewiele więcej niż w 2017 r. (65,6 tys.). Do 20 listopada pieniądze otrzymało 22,4 tys. beneficjentów (33,6 mln zł). Ze względu na wyczerpanie przez Polskę krajowego limitu pomocy de minimis, wyplata środków będzie kontynuowana dopiero w styczniu tego roku.
W sumie na dopłaty do kwalifikowanego materiału siewnego w budżecie państwa na 2018 r. zarezerwowano 113 mln zł, o 6,3 mln zł więcej niż w 2017 r. Zwiększenie puli środków jest budujące. Stanisława Kacperczyka, prezesa Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych niepokoi jednak fakt, że stawka pomocy do hektara jest zmienna, zależna od zgłoszonej w danym roku powierzchni do dopłat (w skali kraju), co sprawia, że rolnik przed rozpoczęciem sezonu nie wie, na jakie wsparcie może liczyć. Jego zdaniem, należałoby ustalić stałą kwotę dopłat do hektara. Taki system obowiązywał przed 2016 r. Wówczas rolnicy otrzymywali 100 zł do ha zbóż i mieszanek paszowych, 160 zł do ha roślin strączkowych, a do ha ziemniaków 500 zł. Po wprowadzeniu zmian, w 2016 r. do ha zbóż i mieszanek pastewnych dopłacano 69,40 zł, do roślin strączkowych – 111,04 zł, natomiast do ziemniaków – 347 zł. W 2017 r. odpowiednio 92,45 zł/ha, 147,9 zł/ha oraz 462,25 zł/ha. Za 2018 r. rolnicy dostaną lub dostali 102,14 zł do ha zbóż, 163,42 zł do ha roślin strączkowych oraz 510,70 zł do ha ziemniaków. W tym roku Ministerstwo Finansów ma przeprowadzić przegląd wydatków publicznych na dopłaty do kwalifikowanego materiału siewnego oraz do sadzeniaków. Będzie to kontynuacja przeglądu z 2016 r. Być może po jego zakończeniu w dopłatach zostaną wprowadzone zmiany.
Cały tekst można przeczytać w wydaniu 01/2019 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Alicja Siuda
Fot. Tytus Żmijewski
Komentarze
Brak komentarzy