Marszałek Senatu gościem rolników
2020-10-02
– Przyjechałem tu po to, aby was wysłuchać – zapowiedział marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który 2 października spotkał się z rolnikami w centrum targowym na obrzeżach Bydgoszczy. Marszałka zaprosiła Kujawsko-Pomorska Izba Rolnicza w ramach debaty nad projektem nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt.
– Zebraliśmy się tu z powodu nowelizacji o ochronie zwierząt, która będzie za kilkanaście dni procedowana w Senacie. Determinuje ona życie rolników, a nie była konsultowana z naszym środowiskiem – przypomniał Ryszard Kierzek, prezes K-PIR.
– Ustawa przemknęła przez Sejm w ciągu kilkunastu godzin – mówił marszałek Grodzki. – Nie została przez posłów ani przedyskutowana, ani poprawiona. To zadanie spada na Senat.
Przypomnijmy: nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt została przegłosowana przez Sejm 18 września rano, po całonocnych obradach. Posłem sprawozdawcą był Grzegorz Puda (w przyszłym tygodniu ma zostać ministrem rolnictwa i leśnictwa), a na zmianie przepisów bardzo zależało liderowi Zjednoczonej Prawicy Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nowela zawiera dwa zapisy bardzo ważne dla rolników: zakaz hodowli zwierząt na futra (ma wejść w życie 12 miesięcy po opublikowaniu ustawy) i ograniczenie wykonywania uboju rytualnego do tego na potrzeby krajowych związków wyznaniowych (ma wejść w życie 30 dni po ogłoszeniu ustawy).
Przeciwko zmianie przepisów rolnicy protestowali już kilkakrotnie, ostatnio 30 września w Warszawie. Zebrało się wtedy ok. 5 tys. producentów rolnych, którzy odprawili symboliczny pogrzeb polskiej wsi. Delegacja protestujących spotkała się z prezydentem RP Andrzejem Dudą, ale – jak mówił współorganizator protestu Michał Kołodziejczak, lider AGROUnii – nie przyniosło to spodziewanego przez rolników rezultatu.
Stracili zaufanie do państwa
Projekt nowelizacji ustawy 19 września trafił do Senatu, który miał nad nim debatować do 9 października, ale marszałek zmienił datę i ostatecznie zwołał dodatkowe posiedzenie Senatu w tej sprawie na 13 października. Ogłosił też konsultacje i zamówił ekspertyzy dotyczące ustawy.
2 października marszałek Grodzki spotkał się z rolnikami w Bydgoszczy. Na spotkaniu był też senator PSL Ryszard Bober i prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz.
– W projekcie nowelizacji są zapisy niewzbudzające emocji, ale też kontrowersyjne – stwierdził Tomasz Grodzki. – Trzeba pogodzić zwaśnione strony – przekonywał, mając na myśli rolników i przedstawicieli organizacji walczących o prawa zwierząt.
– Nasze stanowisko jest jednoznaczne – to jedna z najbardziej szkodliwych dla wsi ustaw – grzmiał prezes KRIR Wiktor Szmulewicz. – Uderza w całe polskie rolnictwo! Nie tylko w producentów drobiu, bydła mięsnego czy zwierząt futerkowych, także w producentów zbóż.
– Jak rolnicy mogą mieć zaufanie do państwa, które z dnia na dzień zmienia warunki produkcji? – pytał Juliusz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
– Ta ustawa nie zmniejsza, tylko zwiększa cierpienia zwierząt, które będą transportowane przez setki kilometrów do krajów dopuszczających ubój rytualny – zwracał uwagę Łukasz Karmowski, hodowca bydła mięsnego z Radzicza. – A nasi rolnicy będą odcięci od rynków zbytu.
– Rządzenie polega na rozmowach i kompromisach – wskazywał Wojciech Mojzesowicz, rolnik z Gogolinka, były minister rolnictwa. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie wszystko pójdzie po naszej myśli i nowelizacja nie przyniesie nam korzyści, ale potrzeba tu kompromisu, nie dyktatu.
Głosowali zdrajcy
– Posłowie głosujący za ustawą to zdrajcy – nie przebierał w słowach Jan Kaźmierczak, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Rolników, Producentów i Przetwórców Rolnych.
– Cała ta ustawa jest do wyrzucenia – mówił Sławomir Chomeja, producent tuczników.
– Państwo stosuje bolszewickie metody niszczenia naszych hodowli – stwierdził Mateusz Kozłowski, hodowca bydła mięsnego. – Przez PO rolnicy nie byli traktowani przyjaźnie, ale przepisy były trwałe. Czuliśmy się jak pod zaborem pruskim, a teraz jak pod bolszewickim.
Na sali byli też obrońcy hodowli zwierząt futerkowych. – Taka hodowla ma w Polsce stuletnią tradycję – przypomniał Daniel Chmielewski, prezes Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych. – Fermy utylizują odpady z zakładów przetwórstwa mięsnego. Dbamy o zwierzęta, a zrobiono z nas sadystów. Oczywiście, są też słabe fermy, nie można jednak stosować odpowiedzialności zbiorowej. Większość z nas na inwestycje zaciągnęła kredyty, które będziemy spłacać jeszcze od pięciu do 15 lat. A rząd nam mówi, że być może dostaniemy jakieś rekompensaty. Być może… Dajcie nam odszkodowania, żebyśmy mogli godnie zakończyć tę produkcję.
– Jak mamy żyć? – pytali rolnicy marszałka Grodzkiego.
Trzy scenariusze
– Przy procedowaniu tej nowelizacji podziały przebiegają między emocjami a wiedzą, między młodszym a starszym pokoleniem. Dobrostan zwierząt jest bardzo ważny, ale dobrostan ludzi również – skwitował marszałek Grodzki i przedstawił rolnikom trzy scenariusze dalszej drogi nowelizacji przez parlament. Jeśli Senat projekt odrzuci, wróci on do Sejmu, gdzie zostanie przyjęty zwykłą większością głosów, którą dysponuje PiS. Jeśli Senat wprowadzi do nowelizacji poprawki, ich los również będzie przesądzony, ponieważ Sejm prawdopodobnie wszystkie (albo tylko najważniejsze) odrzuci. Jeśli natomiast ustawa w obecnym kształcie przejdzie przez Sejm i trafi do prezydenta RP ten może ją zawetować, a wtedy do odrzucenia weta potrzeba w Sejmie 3/5 głosów. Taką większością PiS nie dysponuje.
– Jesteśmy po waszej stronie – mówił marszałek Grodzki. – Senator Ryszard Bober i ja. Ale nie wypowiadamy się za swoje formacje.
– Jestem za tym, żeby projekt tej ustawy wyszedł z Senatu maksymalnie poprawiony, bo jest niechlujnie napisany – zadeklarował senator Bober. – Vacatio legis dotyczące hodowli zwierząt futerkowych musi zostać przedłużone do co najmniej sześciu lat. A przepisy dotyczące uboju rytualnego powinny zostać takie, jak obecnie.
Małgorzata Felińska
Komentarze
Brak komentarzy