Nowe technologie wyręczają w pracy
2024-10-03
Młody rolnik to nie tylko ogromna chęć do zmian, ale również nietuzinkowe pomysły na unowocześnianie produkcji. Tak właśnie jest w przypadku Karola Bejgiera z Wilczewa w woj. kujawsko-pomorskim, który nie patrzy za siebie i codziennie myśli o tym, jak produkować wydajniej.
Pan Karol w 2011 r. ukończył technikum rolnicze w Golubiu-Dobrzyniu, a po pięciu latach zajął się hodowlą bydła mlecznego. Na początku swojej przygody z rolnictwem pomagał rodzicom (Małgorzacie i Zbigniewowi), z którymi zresztą współpracuje do dziś. Z czasem postanowił jednak iść własną drogą.
W 2020 r. młody rolnik zainwestował i na sąsiadującej z gospodarstwem rodziców działce rozpoczął budowę nowej obory wolnostanowiskowej, którą zasiedlił w październiku 2021 r.
Wiele ciekawych pomysłów
– W pierwszym projekcie zaplanowałem o połowę mniejszą oborę z halą udojową 2×5. Jednak szybko zmieniłem zdanie i zamiast hali postanowiłem zamontować jednego robota udojowego. Po wycenie projektu zdecydowałem się zwiększyć budynek i zaplanowałem montaż dwóch robotów udojowych. W efekcie powstała obora o długości 64 m, szerokości 27 m i wysokości w kalenicy 10 m, która została wyposażona w 140 boksów legowiskowych – mówi Karol Bejgier.
Początkowo w budynku pracował tylko jeden robot udojowy, a drugi został zamontowany po upływie 18 miesięcy. Gospodarz zdecydował się zasiedlić oborę krowami, które do tej pory przebywały na uwięzi. Wbrew jego obawom wszystkie zwierzęta bez większych problemów zaadaptowały się do nowych warunków. Rolnik z Wilczewa w międzyczasie dokupował jałówki cielne z krajowych hodowli oraz krowy pierwiastki z Niemiec. Łącznie do jego gospodarstwa trafiło z zewnątrz blisko 40 zwierząt. Obecnie posiada 120 krów dojnych, a od tego roku remont stada prowadzi w oparciu o własny materiał hodowlany.
Sterowany mikroklimat
Obora posiada stalową konstrukcję, a jej dach i ściany szczytowe zostały pokryte płytą warstwową. W ścianach bocznych znajduje się murek o wysokości ok. 60 cm, a nad nim siatka przeciwko ptakom oraz automatycznie rozwijana roleta o wysokości 3,5 m sterowana przez stację pogodową. Reguluje ona mikroklimatem w budynku biorąc pod uwagę nie tylko temperaturę panującą w środku i na zewnątrz, ale również siłę i kierunek wiatru oraz opady deszczu i śniegu. Na samym szczycie dachu umieszczono świetlik kalenicowy wraz z otworem wentylacyjnym, a na ścianach szczytowych znajduje się dodatkowa przestrzeń w kształcie rąbu, która została zabudowana płytą z poliwęglanu komorowego. Dzięki temu wnętrze obory jest bardzo jasne. Dodatkowo na dachu gospodarz zamontował instalację fotowoltaiczną o mocy 32 kW, która zaspokaja około połowy zapotrzebowania na energię elektryczną. W oborze są trzy rzędy legowisk, dwa pojedyncze i jeden podwójny. Hodowca zdecydował się na wyłożenie boksów gumowymi matami legowiskowymi, które regularnie są ścielone trocinami. W budynku znajdują się trzy ganki komunikacyjne – dwa pomiędzy legowiskami i jeden wzdłuż stołu paszowego przebiegającego wzdłuż ściany bocznej. Zostały one przykryte podłogą szczelinową, w której zamontowano transpondery wyznaczające trasę dla robota sprzątającego posadzkę.
– Zdecydowałem się na zakup robota, którego szerokość robocza wynosi 1,6 m. Ganki komunikacyjne mają szerokość 3 m, więc do ich sprzątnięcia maszyna musi przejechać dwukrotnie – tłumaczy hodowca z Wilczewa.
Pod podłogą umieszczono zbiornik na gnojowicę. Jest on podzielony na sześć komór o głębokości 3 m i łącznej pojemności 2,3 mln m sześc., w którym pracuje mieszadło elektryczne o mocy 18 kW. Gospodarz opróżnia go dwa razy do roku, wiosną i jesienią.
Bramka kieruje ruchem
Karol Bejgier zastosował w oborze ruch kierowany krów, który jest realizowany za pomocą jednokierunkowych bramek oraz bramki selekcyjnej. Bydło ze strefy legowiskowej może wyłącznie przechodzić do strefy żywienia, z której bramka selekcyjna uprawnione krowy kieruje do poczekalni i do doju, a pozostałe z powrotem do strefy legowiskowej. Zwierzęta, które znajdą się w poczekalni (pomieści ona 12 sztuk), mogą wejść do jednego z dwóch robotów udojowych. Urządzenie odczytuje numer krowy z zawieszonego na szyi transpondera i wydaje dwa rodzaje paszy treściwej w postaci granulatu. Pierwsza z nich zawiera więcej energii i jest dedykowana dla zwierząt w pierwszym okresie laktacji, a druga jest podawana od wycielenia do zasuszenia. Ich proporcje oraz ilości są regulowane automatycznie na podstawie tabel żywieniowych. Robot posiada dodatkowy, piąty kubek, za pomocą którego wykonuje mycie i przedzdajanie strzyków. Następnie ramię przy wykorzystaniu kamery 3D zakłada kubki udojowe i przeprowadza dój. Po jego zakończeniu strzyki są spryskiwane preparatem dezynfekcyjnym za pomocą dyszy zamontowanej na ramieniu robota. Krowy średnio wchodzą do doju 2,6 razy na dobę, a jedna sesja trwa ok. 6 minut i 50 sekund. W czasie doju zjadają one średnio 4 kg paszy treściwej na dzień.
– Z mojego doświadczenia wynika, że oprócz właściwej budowy wymienia bardzo istotną sprawą jest szybkość doju. Krowy tzw. twardo dojące się potrafią zablokować robota na kilkanaście minut, a ponadto przy niskim przepływie mleka często kubki udojowe są za wcześnie odłączane, przez co zwiększa się ryzyko infekcji wymienia – zaznacza Karol Bejgier.
Chore sztuki są separowane
Uzyskane przez roboty mleko trafia systemem rur do chłodni o pojemności 10 tys. litrów, z której jest odbierane co drugi dzień przez Mlekovitę. – Wiosną dzienna wydajność krów wynosiła 33 litry, a w wakacje spadła niemal o 5 litrów. Najprawdopodobniej jest to efekt stresu cieplnego i dlatego rozważam montaż dodatkowych wentylatorów, a może nawet systemu zraszania krów – podkreśla hodowca.
Stado jest pod oceną użytkowości mlecznej prowadzonej przez Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka i uzyskuje średnią wydajność na poziomie 10 tys. kg mleka o zawartości 3,35 proc. białka i 4 proc. tłuszczu. Hodowca nie ma większych problemów z podwyższoną liczbą komórek somatycznych, ale w przypadku wystąpienia infekcji chore krowy są separowane od stada w izolatce. Podawanie tubostrzykawek odbywa się w robocie udojowym, a ewentualne leki iniekcyjne są aplikowane w izolatce. Dzięki temu krowy nie mają złych skojarzeń i nie boją się wchodzić do doju.
Miesza i napowietrza paszę
Zwierzęta w gospodarstwie w Wilczewie tworzą jedną grupę laktacyjną. Są one żywione dawką typu PMR, w skład której wchodzi kiszonka z kukurydzy, z lucerny i z trawy, słoma, kiszone wysłodki buraczane, mielone i kiszone ziarno kukurydzy, poekstrakcyjna śruta sojowa i rzepakowa, melasa buraczana (drink Tofi) oraz premiksy. Dawka umożliwia produkcję 27 litrów mleka i jest ona przygotowywana raz dziennie około godziny 7 w ciągnionym wozie paszowym o pojemności 14 m sześc. z dwoma pionowo ustawionymi ślimakami.
– W lutym tego roku kupiłem kolejnego robota, który zajmuje się podgarnianiem i mieszaniem paszy. Maszyna przejeżdża wzdłuż stołu co dwie godziny i posiada cztery zaprogramowane trasy. Dzięki temu, że jest on wyposażony w specjalny ślimak, pasza za każdym razem jest mieszana i napowietrzana, przez co nie zagrzewa się na stole, a krowy mają ograniczoną możliwość separowania poszczególnych składników dawki – mówi gospodarz.
Nasienie seksowane
W wykrywaniu rui hodowca wykorzystuje system oparty na danych dotyczących aktywności krów, które na bieżąco są odczytywane z responderów przez antenę zamontowaną w oborze. Część krów, które nie wykazują wyraźnych objawów rui, wchodzi w program synchronizacji za pomocą hormonów. Inseminacją zwierząt zajmuje się rolnik. W rozrodzie jałówek oraz przy pierwszym kryciu najbardziej wartościowych krów stosuje on nasienie seksowane. W kolejnych próbach wykorzystuje on nasienie konwencjonalne, a u problemowych sztuk nasienie ras mięsnych. Potwierdzenie ciąży przeprowadza lekarz weterynarii w 35. dniu po kryciu. W sytuacji, kiedy system zgłosi podejrzenie rui, hodowca ponownie podstawia krowę do badania. Okres zasuszenia przypada na sześć tygodni przed planowanym terminem porodu. Krowy już na 14 dni przed końcem laktacji mają ograniczaną ilość paszy treściwej, aż do 0,5 kg na dzień. – Jak na razie zasuszam wszystkie krowy pod osłoną antybiotyków, a u zwierząt najbardziej wydajnych dodatkowo stosuję czopy dostrzykowe – tłumaczy Karol Bejgier.
Zasuszone krowy są przepędzane do starej obory, gdzie przebywają na głębokiej ściółce. W tym czasie w skład ich diety wchodzą: słoma, kiszonka z trawy oraz niewielki dodatek kiszonki z kukurydzy i paszy treściwej z solami gorzkimi. Cielne zwierzęta na 14 dni przed porodem trafiają do nowej obory, gdzie mogą ponownie przyzwyczajać się do dawki, którą dostaną po porodzie, a na 7 dni przed wycieleniem są przepędzane do sektora porodowego.
Musli na start
Krowy po wycieleniu są dojone w robocie, ale przez dwa dni pozostają jeszcze w oddzielnym sektorze, po czym wracają do grupy laktacyjnej. Z kolei cielęta bezpośrednio po urodzeniu trafiają do kojców indywidualnych, gdzie przez pierwsze dwa dni dostają siarę w ilości 2,5-3 litrów naraz. Następnie przechodzą one na mleko zbiorcze, a po 7 dniach gospodarz stopniowo wprowadza im preparat mlekozastępczy najwyższej jakości w ilości 6 litrów na dzień i przenosi je do kojców grupowych po 5 sztuk, a później po 14 sztuk. W wieku 4 tygodni w ich dietę jest włączany słabszej jakości preparat z dodatkiem siemienia lnianego. Płynna dieta jest stosowana do około drugiego miesiąca życia.
– Pierwszą paszę treściwa w postaci musli wprowadzam im już w pierwszym dniu życia i stosuję ją przez kolejne 30 dni. Następnie musli zastępuję suchym TMR-em, za który płacę około 3 tys. za tonę. Nie jest to tania pasza, ale wysokie przyrosty cieląt rekompensują ten wydatek.
Kształcenie jałówek
Młodzież w wieku 3 miesięcy ma wprowadzaną kiszonkę z kukurydzy z dodatkiem paszy treściwej, a od 6. miesiąca życia dostaje TMR od krów zasuszonych z dodatkiem paszy treściwej. Jałówki są inseminowane w wieku nawet 13 miesięcy i jednocześnie mają ograniczaną ilość paszy treściwej w dawce, aby się nie zatuczały. Na 6 tygodni przed porodem są przepędzane do obory, gdzie zapoznają się z nowym środowiskiem i ze stadem, a na 7 dni przed porodem przechodzą do sektora, w którym się cielą.
– Wcześniej jałówki utrzymuję na posadzce szczelinowej i przez to, jak wchodzą do obory, zazwyczaj kładą się na przepędach, a nie w legowiskach. Dlatego niektóre z nich muszę wpędzać do boksów legowiskowych, żeby nauczyły się tam kłaść – zauważa hodowca z woj. kujawsko-pomorskiego.
Profilaktyka jest kluczowa
Stado co pięć miesięcy ma wykonywaną korekcję racic, a co dwa tygodnie gospodarz przeprowadza kąpiele racic. – W wąskim przejściu za bramką ustawiam dwie plastikowe wanny, w których przygotowuję roztwory do kąpieli racic. Krowy przepędzam przez 2 dni i muszą one przejść przez wanny co najmniej cztery razy.
Ponadto w gospodarstwie są prowadzone szczepienia profilaktyczne w tym przeciwko BVD, rota- i koronawirusom, a cielęta mają przeprowadzaną dekornizację za pomocą urządzenia zasilanego gazem i dostają leki przeciwko kryptosporydiozie.
System uprawy uproszczonej
Karol Bejgier gospodaruje na powierzchni 80 ha, z czego 30 ha dzierżawi. Do najbardziej oddalonego pola musi dojeżdżać do Wąpielska położonego 10 km od bazy. Jego najmniejsze pola mają 1 ha powierzchni, a wśród największych znajdują się takie o powierzchni nawet 10 ha. Rolnik uprawia gleby orne średnio dobre, które w większości należą do klasy III (b).
W strukturze zasiewów przeważa kukurydza z przeznaczeniem na kiszonkę, która zajmuje 50 ha pola. Gospodarz uprawia również 12 ha pszenicy i pszenżyta, 12 ha lucerny oraz 6 ha buraków cukrowych. W jego parku maszyn można znaleźć dwa ciągniki John Deere o mocy 205 i 90 KM oraz dwa marki Ferguson o mocy 135 i 75 KM. Posiada on także przyczepę samozbierającą Pöttinger, rozsiewacz nawozów sypkich, opryskiwacz o pojemności 1200 litrów, zgrabiarkę o szerokości roboczej 7,7 m, ładowarkę teleskopową, maszyny do uprawy i siewu oraz wóz asenizacyjny. Obecnie czeka on na dostawę nowego wozu asenizacyjnego o pojemności 20 tys. litrów firmy Zunhammer. – Od tego sezonu zacząłem wprowadzać bezorkowy system uprawy przy wykorzystaniu wynajętego agregatu marki Kverneland – podkreśla rolnik.
Wydajna baza paszowa
Najnowszą inwestycją producenta z Wilczewa jest rozpoczęta w połowie sierpnia br. budowa silosów kiszonkowych. Obecnie można już podziwiać dwa silosy przeznaczone na kiszonkę z kukurydzy o długości 64 m i szerokości 10 m wykonane z prefabrykatów o wysokości 2,5 m. Do ich budowy użyto betonu przemysłowego klasy C67, a na posadzce B37. – Muszę jeszcze tylko zawoskować dylatacje na posadzce i opryskać płyty przy użyciu krzemianu litu, który dodatkowo wzmocni beton. W najbliższych moich planach jest budowa trzeciego silosu o 2 m węższego z przeznaczeniem na kiszonkę z traw lub z lucerny – podsumowuje Karol Bejgier.
Posiada on również bazę magazynową w postaci silosu lejowego o pojemności 18 ton przeznaczonego na soję, dwóch silosów o pojemności 9 i 13 ton na pasze granulowane oraz dwóch silosów płaskodennych o łącznej pojemności 140 ton do przechowywania zbóż.
Karol Bejgier od stycznia 2015 r. piastuje stanowisko sołtysa wsi Wilczewo. W 2021 r. wygrał konkurs Rolnik Pomorza i Kujaw w kategorii mleczarstwo i produkcja mleka. W 2023 r. został również finalistą 30. edycji Ogólnopolskiego Konkursu Rolnik – Farmer Roku.
tekst i fot. Remigiusz Kryszewski
Artykuł ukazał się w wydaniu 10/2024 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Komentarze
Brak komentarzy