Obornik zamiast saletry
2021-11-02
– Nie dość, że ceny nawozów mineralnych już są niebotycznie wysokie i stale rosną, to jeszcze trudno je kupić – mówią rolnicy z AGROunii, którzy w październiku zorganizowali protesty z tego powodu. Minister rolnictwa Grzegorz Puda poradził producentom rolnym, żeby zwiększyli nawożenie obornikiem i gnojowicą.
– Od trzech miesięcy nawozy drożeją, a w październiku co tydzień dostajemy od producentów nowe cenniki – powiedziano nam w firmie Agrochest w Kostrzyniu Wlkp., która jest dystrybutorem nawozów mineralnych. – Myślimy, że wzrost cen w najbliższych miesiącach nie zostanie zahamowany. Ponadto otrzymujemy mniejsze ilości nawozów niż zamówiliśmy. To dotyczy niektórych grup, głównie nawozów azotowych. Dlatego nie wystarcza ich dla wszystkich naszych klientów, mimo że niektórzy wstrzymują się z zakupami, bo myślą, że ceny spadną. Na to się jednak nie zanosi. Raczej na kolejne podwyżki.
– U nas akurat nie brakuje towaru, rolnicy od czerwca mogą się zaopatrywać we wszystkie nawozy mineralne, wiem jednak, że w kraju jest z tym różnie – przyznaje Bartosz Hillemann z Lechpolu w Szubinie. – Niestety, w październiku producenci co tydzień podnoszą ceny o 200-500 zł za tonę. W tym roku już na otwarciu sezonu w czerwcu cena saletry amonowej była bardzo wysoka. Podczas gdy w poprzednich latach w tym okresie wynosiła 700-800 zł za tonę, to w tym roku ponad 1000 zł, czyli jakieś 300 zł drożej niż zwykle. Niektórzy rolnicy zdecydowali wtedy, że nie kupią nawozów po tak wysokiej cenie, tylko poczekają. To był błąd, ponieważ ceny gazu poszybowały o 800-900 procent rok do roku, do 90 euro za megawatogodzinę, i ceny nawozów też zaczęły gwałtownie rosnąć, bo ok. 70 procent ceny saletry amonowej stanowi cena gazu. Reszta to koszty innych składników, koszty stałe i koszty pracy, które też ciągle rosną. Do tego koszty emisji CO2 wzrosły 10 razy rok do roku.
Polska nadal produkuje
– Mimo tych wzrostów nie ograniczyliśmy naszej produkcji – zapewniają przedstawiciele Grupy Azoty i Anwilu Włocławek (Grupa Orlen). – Polscy producenci tłumaczą, że nie ograniczyli produkcji, ale wiele zagranicznych firm ją wstrzymało lub znacznie zmniejszyło, właśnie ze względu na wysoką cenę gazu. Firma Yara zmniejszyła produkcję amoniaku o 40 proc., a zabezpieczała 20 proc. ogólnoświatowego popytu na ten składnik – mówi Bartosz Hillemann. – Saletry amonowej zawsze było w bród na rynku. Rolnicy kupowali nawozy francuskie, angielskie, ukraińskie, litewskie, białoruskie czy norweskie. Teraz w Wielkiej Brytanii tamtejszy rząd dopłaca fabrykom nawozów mineralnych, żeby nie przestały produkować i żeby w kraju nie wybuchł kryzys żywnościowy. Dzisiaj we Francji cena saletry wynosi ok. 3600 zł netto za tonę. Cena w polskich portach to 3500 zł netto plus osiem procent VAT, co daje prawie 3780 zł za tonę. A polscy rolnicy nie chcą zaakceptować ceny 2700 zł netto za tonę krajowej saletry, czyli 2900 zł brutto. Dlatego importerzy bardzo ograniczyli przywóz nawozów do Polski.
Trzeba tu dodać, że produkcję amoniaku ograniczył też Borealis – chemiczna odnoga austriackiego koncernu OMV. Ponadto w tym roku w czerwcu Unia Europejska i USA wstrzymały import niektórych nawozów potasowych z Białorusi.
Anna Gembicka, wiceminister rolnictwa w odpowiedzi na interpelację poselską przekonywała niedawno, że poziom krajowej produkcji umożliwia niemal pełne zaspokojenie popytu na nawozy azotowe i fosforowe. Natomiast dostawy nawozów potasowych pochodzą głównie z importu, a cała rodzima produkcja jest realizowana na bazie importowanych surowców: gazu ziemnego, fosforytów i soli potasowej. W 2020 r. tylko z Białorusi Polska zaimportowała 503 tys. t nawozów mineralnych, co stanowiło 13,7 proc. wolumenu. Dostawy nawozów potasowych (jednoskładnikowych) z tego państwa sięgnęły 287 tys. t, wieloskładnikowych 147 tys. t, a jednoskładnikowych nawozów azotowych 69 tys. t. Białoruś była trzecim, po Rosji i Niemczech, naszym dostawcą nawozów mineralnych.
Obecnie nie wszystkie nawozy potasowe są objęte zakazem importu z tego kraju. Embargo dotyczy jednoskładnikowych nawozów potasowych, których w 2020 r. zaimportowaliśmy 27 tys. t oraz nawozów wieloskładnikowych, których rok temu sprowadziliśmy 147 tys. t. Ich udział w całkowitym imporcie wynosi odpowiednio 2,5 proc. oraz 13,4 proc. – W opinii Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, zakaz importu nawozów mineralnych z Białorusi nie będzie miał istotnego wpływu na wielkość podaży na krajowym rynku oraz na kształtowanie cen – mówiła w Sejmie minister Gembicka. – Udział jednoskładnikowych nawozów potasowych objętych zakazem importu jest stosunkowo niewielki, natomiast nawozy wieloskładnikowe będą zastępowane importem z Rosji, Litwy, Finlandii, Niderlandów, Maroka, Norwegii, Niemiec czy Francji. Nawozy wieloskładnikowe, w przypadku ich zmniejszonej podaży, mogą być ponadto częściowo substytuowane nawozami jednoskładnikowymi.
Najpierw były obniżki cen
Przedstawicielka resortu rolnictwa przekonywała posłów, że w Polsce przez większość miesięcy 2020 r. ceny nawozów mineralnych malały, mimo że ceny światowe od połowy ub.r. rosły. Krajowe ceny nawozów w grudniu 2020 r. były średnio o 3,5 proc. niższe niż rok wcześniej. Najbardziej r./r. potaniała saletra amonowa (o 6,8 proc.) oraz fosforan amonu (o 6,7 proc.). Tańsze niż rok wcześniej były też inne jednoskładnikowe nawozy azotowe (saletrzak potaniał o 6,4, a mocznik o 3,5 proc.). Ale na początku 2021 r. ceny nawozów mineralnych na krajowym rynku zaczęły rosnąć. W drugim kwartale tempo wzrostu cen było trochę niższe niż w pierwszym, kiedy podrożały średnio o 13,1 proc.
Później było już tylko gorzej, bo Chiny zablokowały eksport swoich nawozów mineralnych do czerwca 2022 r., chcąc ustabilizować rynek wewnętrzny. Także z tego względu, nie tylko z powodu wzrostu cen gazu i emisji CO2 ceny nawozów rosną.
W ciągu ostatniego roku najbardziej podrożała saletra amonowa z ok. 900 do 2750 zł/t netto, fosforan amonu (DAP) – z 1450 do 3000 zł/t, RSM (wodny roztwór saletrzano-mocznikowy) – z 850 do 1250 zł/t, sól potasowa z 1450 do 2450 zł/t. Zdrożały też inne nawozy, także wieloskładnikowe. Dwie firmy na rynku podały w drugiej połowie października ceny saletry amonowej jeszcze wyższe – 3200-3300 zł/t netto.
1 października Teresa Hałas, przewodnicząca NSZZ RI „Solidarność” przekazała wniosek do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, w którym prosi o zbadanie, dlaczego rosną ceny nawozów. Wcześniej „Solidarność” RI wysłała pismo do premiera Mateusza Morawieckiego z wnioskiem o wnikliwe sprawdzenie, czy ceny nawozów nie są nadmiernie wygórowane i podjęcie interwencji, a także o ewentualnie działania mające na celu zrekompensowanie strat poniesionych przez rolników w wyniku gwałtownego wzrostu cen.
Stanowisko w sprawie drastycznych wzrostów cen nawozów azotowych i wieloskładnikowych, a także wstrzymania ich dostaw do rolników przyjęła także Lubelska Izba Rolnicza. Skierowała je do rządu i UOKiK. Według niej wielu gospodarzy wstrzymało się z zakupem niezbędnych środków do produkcji na przyszły sezon, co w konsekwencji przełoży się na niepewność poziomu produkcji żywności w kraju. Dlatego konieczne jest przeprowadzenie rzetelnej weryfikacji poziomu produkcji nawozów sztucznych w porównaniu z latami ubiegłymi, w celu weryfikacji i wyjaśnienia ich braków w składach dystrybutorów. „Logiczne wydają się spekulacje mówiące o ograniczaniu produkcji na rynek krajowy i kierowaniu jej na eksport, który związany jest z długoterminowymi kontraktami lub atrakcyjnymi cenami zakupu. Jako dodatkowy aspekt do rzetelnej weryfikacji, pragniemy wskazać celowe ograniczenie produkcji, które może być związane ze wzrostem kosztów produkcji – ceny gazu” – czytamy w oświadczeniu LIR. „Bezpośrednio wiążemy tak nieuczciwe praktyki z zapowiedzianymi od października kolejnymi podwyżkami cen i chęcią wzmożenia destabilizacji cen nawozów. Dlatego zwracamy się o podjęcie odpowiednich kroków wyjaśniających przez uprawnione instytucje i rzetelne wyjaśnienie powodów wstrzymania sprzedaży” – zaznaczono w stanowisku LIR.
14 października także wiceminister rolnictwa Ryszard Bartosik zapowiedział w Sejmie złożenie wniosku do UOKiK o „dokładne sprawdzenie sytuacji dotyczącej sprzedaży nawozów”.
Rosja nadal rządzi
4 października zarząd spółki Anwil (grupa Orlen) w oświadczeniu zapewnił, że „proces produkcji nawozów azotowych przebiega bez żadnych zakłóceń i nie ma ograniczeń w zakresie ich dostępności. Spółka niezmiennie prowadzi sprzedaż na rynek krajowy i wywiązuje się w 100 proc. ze swoich zobowiązań kontraktowych”. Ponadto zarząd wyjaśnił, że ceny nawozów kształtują przede wszystkim ceny gazu ziemnego, który stanowi do 70 proc. kosztów produkcji, szczególnie nawozów azotowych. A w ciągu ostatnich miesięcy cena gazu w taryfach dla odbiorców przemysłowych rosła się kilkukrotnie.
– Cenami gazu rządzi Rosja, więc nie wiemy, co będzie wiosną – przyznają dystrybutorzy nawozów. „Od stycznia do połowy września 2021 r. notowania surowca wzrosły o ponad 200 proc. Z kolei porównując ceny z września tego roku z analogicznym okresem w 2020 r., gaz podrożał aż sześciokrotnie. Bezpośrednio przełożyło się to na wzrost kosztów produkcji i notowań m.in. amoniaku, mocznika oraz saletry i saletrzaku” – czytamy w oświadczeniu zarządu Anwilu. „Kolejnym elementem kosztowym o dużym znaczeniu dla branży producentów nawozów są lawinowo rosnące ceny uprawnień do emisji CO2, które na przestrzeni ostatniego roku wzrosły o ponad 200 proc. – z ok. 20 euro do ponad 60 euro/t. Czynniki te sprawiają, że w najbliższych miesiącach obniżki cen nawozów nie są spodziewane, nie tylko w Polsce, ale także na europejskim i światowym rynku.
– Dopóki nie ustabilizują się ceny gazu, ceny nawozów będą rosły – uważają dystrybutorzy. – Radzimy rolnikom, żeby robili zakupy w transzach, ale zaczęli kupować nawozy już teraz, jeśli jeszcze nie zrobili zapasów na wiosnę.
Małgorzata Felińska, (zac)
Fot. Jarosław Pruss, Żuławy TV, AGROunia
Cały tekst można przeczytać w wydaniu 11/2021 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Komentarze
Brak komentarzy