Program rządzi stadem

2022-07-01

Krowy w tym gospodarstwie oprócz żółtych kolczyków mają w uszach pomarańczowe chipy. Dzięki temu rolnicy mogą łatwo i efektywnie zarządzać stadem za pomocą komputerowego programu CowManager. System przede wszystkim wykrywa ruję, a także daje hodowcy znać, gdy zwierzę zachoruje.

Teresa i Mariusz Smolarkowie z synami Mateuszem i Norbertem (skończyli technikum rolnicze) oraz córką Natalią (studiuje, lecz każdą wolną chwilę poświęca na pomoc rodzicom) prowadzą specjalistyczne gospodarstwo mleczne w Izabelinie (woj. wielkopolskie, powiat koniński). Rolnik przejął je od swoich rodziców w 1995 r. – Dostaliśmy wtedy pięć krów, dwie jałówki i niewiele ponad 13 hektarów ziemi – wspomina. – Żona i ja zdecydowaliśmy, że rozbudujemy gospodarstwo i będziemy specjalizować się w produkcji mleka.

Dwa lata później na podwórzu stanęła nowa uwięziowa obora na 42 krowy mleczne. Rolnicy umieścili w niej początkowo pięć krów, a później, posiłkując się kredytami dokupili 30. Niestety, wiosną 1999 r. musieli zmagać się z inwazją meszek. – Wypasaliśmy wtedy krowy na pastwisku. Jednej nocy padło sześć, wszystkie kupione na kredyt. To była katastrofa. Trochę się załamaliśmy. Na szczęście bardzo pomogli nam sąsiedzi. Motywowali nas też synowie, którzy od dziecka interesowali się rolnictwem – mówi Teresa Smolarek. – Teraz oni prowadzą stado krów i wprowadzają do gospodarstwa najwięcej innowacji. To dzięki nim zdobyliśmy tytuł Mistrza Krajowego Agroligi za 2021 rok.

Wykrywa ruję i choroby

Innowacje to przede wszystkim program do monitorowania stada CowManager firmy World Wire Sires, który w gospodarstwie działa od dwóch lat. – Dzięki pomarańczowym chipom w uszach krów wiemy wszystko o każdym zwierzęciu – zapewnia Teresa Smolarek. Program co do godziny wykrywa ruję na podstawie aktywności ruchowej zwierząt, ale też intensywności przeżuwania, czasu pobierania paszy, czasu odpoczynku oraz temperatury w uchu. – Od 1,5 roku rozród odbywa się w większości w oparciu o ruje naturalne, które równomiernie rozkładają się w czasie – wyjaśnia hodowca. W gospodarstwie prawie nie ma teraz hormonalnej synchronizacji rui, którą rolnicy stosowali wcześniej. – Było wtedy 10, 12 czy 15 zacieleń dziennie, a cielęta rodziły się w tym samym czasie – dodaje.

Program wszczyna też alarm, kiedy krowa zaczyna chorować. Potrafi rozpoznać nie tylko kwasicę czy zaleganie poporodowe, ale też np. kulawizny. – Dzięki temu systemowi uratowaliśmy wiele zwierząt i mamy lepsze wyniki produkcyjne – zapewnia Mariusz Smolarek. – Użytkujemy krowy średnio przez 3,3 laktacje. Okres międzywycieleniowy trwa średnio 365 dni. Najczęstszą przyczyną brakowania (75 proc.), które wynosi 25 proc., są urazy kończyn, a 15 proc. to problemy z rozrodem.

Do inseminacji hodowcy używają nasienia amerykańskich byków, sprzedawanego przez firmy WWS i ABS Global. Przy zacielaniu jednej krowy zużywają średnio dwie porcje nasienia. – Czasem, gdy krowa h-f ma problemy z zajściem w ciążę, musimy ją inseminować nasieniem byka innej rasy mlecznej, na przykład montbeliarde czy jersey. Kiedy urodzi się jałówka, zostawiamy ją w gospodarstwie, chociaż ma minimalnie mniejszą wydajność niż czyste h-f. Natomiast wszystkie byczki sprzedajemy po dwóch tygodniach odchowu – wyjaśnia rolnik. I dodaje, że sprzedaje 40 proc. cieląt, 60 proc. zostawiając na remont stada.

Nowoczesna obora

Stado liczy ponad 400 sztuk bydła głównie rasy holsztyńsko-fryzyjskiej czaro-białej, w tym 215 krów dojnych. Średnia wydajność mleka od krowy w laktacji to ok. 13 tys. l, a wydajność dzienna dochodzi do 40 l mleka. Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Łowiczu codziennie odbiera z gospodarstwa 7-7,5 tys. l mleka (ze zbiornika mieszczącego 8,5 tys. l). Miesięcznie hodowcy odstawiają ok. 220 tys. l mleka. Sprzedaż roczna dochodzi do 2 mln l mleka.

W 2006 r. Mariusz i Teresa Smolarkowie zmodernizowali starą oborę uwięziową zmieniając ją w wolnostanowiskową, do czego uzyskali dopłatę z działania „Modernizacja gospodarstw rolnych” w ramach PROW 2004-2007. Wtedy powstała też hala udojowa typu rybia ość na 2×5 stanowisk. W 2018 r. w gospodarstwie stanęła nowa obora, nowocześniejsza, połączona łącznikiem ze starszym obiektem. Hodowcy rozbudowali wtedy halę udojową do 2×8 stanowisk. Do hali mają dostęp krowy ze starszej i nowej obory. Obiekty wypełnione są w 90 proc. W hali udojowej działa program DelPro firmy DeLaval, który zapisuje wszystkie dane dotyczące ilości i parametrów mleka, jego przepływu oraz czasu dojenia.

Krowy w obu oborach utrzymywane są na rusztach. Legowiska o wymiarach 2,90 x 1,2 m wyłożone zostały gumowymi materacami posypanymi warstwą trocin wymieszanych z niewielką ilością wapna.

Nowa obora ma 33 m długości i 19 m szerokości. Stół paszowy umiejscowiony jest asymetrycznie, przy jednej z długich ścian. Żeby dostać się do paszy krowy muszą włożyć głowę w drabinę zatrzaskową z systemem podzielnym, która umożliwia też unieruchomienie zwierzęcia w razie takiej konieczności, np. podczas inseminacji. Dobrostan zwierząt poprawiają zraszacze, czochradła i wentylatory umieszczone pod sufitem. Płyty z pleksi w kalenicy wpuszczają do obiektu dużo światła.

Krowy dojne nie są podzielone na grupy technologiczne – wszystkie otrzymują taki sam TMR, zbilansowany na 45 l mleka dziennie, mieszany w wozie paszowym Sgariboldi o pojemności 14 m3. – Przy dobrej skuteczności zacielania krowy się nie zatuczają – zapewnia hodowca. – A dzięki przejściu z systemu PMR na TMR znacznie ograniczyliśmy występowanie ketoz. Ponadto teraz lepiej radzą sobie pierwiastki, gdyż ograniczona została hierarchia w stadzie, a dzięki długiemu gankowi paszowemu wszystkie krowy mogą jeść jednocześnie. Gdy mieliśmy stacje paszowe silniejsze sztuki odganiały te słabsze.

Pasze z komponentów własnych i kupowanych rolnicy wytwarzają w gospodarstwie. – Mamy za mało ziemi, żeby zbiory wystarczyły do wyżywienia takiego stada. A nie możemy jej dokupić, bo z jednej strony rozbudowuje się Konin, z drugiej Licheń. Wystarcza nam komponentów tylko do pasz objętościowych – wyjaśnia Mariusz Smolarek. Dodaje, że rocznie kupuje po ok. 200 t zbóż, kukurydzy mokrej mielonej na CMM, śruty sojowej i rzepakowej. Oprócz tego dodatki mineralno-witaminowe. Dawki paszowe ustala doradca żywieniowy z firmy Schaumann Polska, ponieważ hodowcy w tej firmie kupują komponenty do pasz. – Przy obecnych kosztach zbóż i kukurydzy boję się, co będzie jesienią – nie ukrywa hodowca.

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 07/2022 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny” 

Małgorzata Felińska

Fot. Jarosław Pruss

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy