Sery z gospodarstwa, mleko z mlekomatu
2021-04-08
Danuta i Sławomir Jabłońscy uprawiają 43 ha, mają stado niespełna 80 sztuk bydła mlecznego i dobrze sobie radzą na rynku dzięki rolniczemu handlowi detalicznemu. Mleko odstawiają nie tylko do spółdzielni mleczarskiej. Sprzedają je też z mlekomatu, a z pozostałej części we własnej kuchni wytwarzają sery podpuszczkowe, po które klienci przyjeżdżają do gospodarstwa.
Ekonomistka i rolnik, właściciele gospodarstwa w Łążynie II (gm. Obrowo, woj. kujawsko-pomorskie), przejęli nieruchomość od rodziców Sławomira Jabłońskiego w 2004 r. – Teściowie utrzymywali tuczniki i krowy mleczne – wspomina Danuta Jabłońska. – Od razu wiedzieliśmy, że musimy to zmienić. Po kilku latach zlikwidowaliśmy stado świń, bo dopłacaliśmy do tuczników, i wyspecjalizowaliśmy się w chowie bydła mlecznego. Produkcja mleka daje comiesięczny dochód i jest opłacalna. Można zaplanować wydatki. Dzięki temu sukcesywnie powiększamy gospodarstwo – dokupujemy i wydzierżawiamy ziemię od sąsiadów – dodaje i przyznaje, że kiedy została rolniczką musiała się wszystkiego uczyć od podstaw, lecz wykształcenie ekonomiczne bardzo jej się przydaje. – Zajmuję się księgowością, w tym rozliczaniem VAT, piszę też wnioski o unijne dotacje. Nie musimy korzystać z niczyjej pomocy.
Oprócz pomocy dzieci. 22-letnia córka Dominika, studentka budownictwa, wozi mleko do mlekomatu, a 18-letni syn Jakub po lekcjach z zaangażowaniem pracuje na polu i w oborze. Rolnictwem jest też zainteresowany najmłodszy Filip – dziewięciolatek, który z zapałem opiekuje się stadem przepiórek. Na razie niewielkim, ale rolnicy zamierzają je powiększyć i włączyć jajka przepiórcze do oferty gospodarstwa.
Zbiory na pasze
Państwo Jabłońscy gospodarują na 25 ha własnych i 18 dzierżawionych od sąsiadów. – Trudno w naszym regionie kupić ziemię, a grunty są drogie – mówi rolnik. Produkcja roślinna podporządkowana jest prawie w całości produkcji zwierzęcej. Na 10 ha rośnie tu kukurydza na kiszonkę, podobną powierzchnię zajmują trawy i lucerna na gruntach ornych zbierane na kiszonkę, na ok. 10 ha rosną buraki cukrowe sprzedawane Cukrowni Chełmża (Nordzucker), a resztę areału rolnicy przeznaczają pod zboża (pszenicę lub pszenżyto) oraz łubin. – Ceny buraków w tym roku były niezadowalające, ale ten gatunek jest konieczny w płodozmianie, ponadto daje wysłodki na pasze i liście, które przyoruję, żeby zwiększać zawartość próchnicy. Dlatego nie zrezygnujemy z nich – zapewnia Sławomir Jabłoński, który uprawia glebę metodą orkową. Ponieważ stado bydła daje sporo obornika, można było zmniejszyć nawożenie mineralne. – Korzystamy też z programu rolno-środowiskowego w ramach PROW 2014-20: pakiet rolnictwo zrównoważone i pakiet ochrona gleb i wód. To zobowiązanie pięcioletnie – dodaje Danuta Jabłońska.
Stado pod kontrolą
Rolnicy mają 45 krów dojnych rasy holsztyńsko-fryzyjskiej czarno-białej i ok. 30 cieląt oraz jałówek. Stado utrzymywane na słomie w oborze uwięziowej jest pod kontrolą użytkowości mlecznej, więc co miesiąc do gospodarstwa przyjeżdża zootechnik. Dój odbywa się dwa razy dziennie dojarką przewodową. Mleko trafia do zbiornika o pojemności 2,5 tys. l. Bydło karmione jest TMR-em mieszanym w wozie paszowym. W skład dawki wchodzą: kiszonka z kukurydzy, siano kiszonka, ziarno pszenicy, pszenżyta, wysłodki buraczane, śruta rzepakowa i sojowa (non GMO) oraz dodatki mineralno-witaminowe. W sprawach żywienia rolnikom doradza specjalista który ma wgląd w wyniki prób udojowych i w miarę potrzeby zmienia dawki. Średnia wydajność w tym stadzie wynosi ok. 8 tys. l mleka od krowy w laktacji. Mleko zawiera 3,5 proc. Białka i 4,3 proc. tłuszczu. Rolnicy zarabiają też na sprzedaży starszych krów oraz cieląt – byczków, natomiast wszystkie jałóweczki przeznaczane są na remont stada. – Niestety, nie możemy już zwiększać liczby zwierząt, ze względu na ograniczone miejsce w oborze i nasze ograniczone możliwości. Nie chcemy zatrudniać pracowników ponieważ, jak wyliczyliśmy, byłoby to nieopłacalne – mówi Danuta Jabłońska. – Uważamy, że można utrzymać rodzinę ze stosunkowo małego gospodarstwa i średniego stada krów pod warunkiem, że zwierzęta są dopilnowane i w dobrej kondycji, mają dobrą wydajność i dają mleko o dobrych para metrach, co przekłada się na jego cenę.
Mlekomat pisze smsy
Rolnicy odstawiają mleko do SM Łowicz Zakład w Toruniu. Zostawiają sobie niewielką część, którą napełniają własny mlekomat ustawiony w tym mieście na jednym z targowisk. Zarabiają na mleku sprzedawanym w ten sposób dwa razy więcej niż na odstawianym do mleczarni. – Mamy go już 10 lat i przez cały ten czas cieszy się powodzeniem – zapewnia Danuta Jabłońska. Właściciele napełniają mlekomat raz na dwa dni 140 litrami mleka schłodzonego do temperatury 3 st. C. Urządzenie wyposażone jest w automat do sprzedaży litrowych butelek wielokrotnego użytku, szklanych i plastikowych. Ma też funkcję parowego czyszczenia wnęki do odbioru mleka oraz moduł GSM, który służy do komunikacji z rolnikami. Za pomocą wiadomości sms informuje on hodowcę o stanie mleka w zbiorniku oraz ewentualnym wzroście jego temperatury. Mlekomat państwo Jabłońscy kupili od czeskiej firmy za 150 tys. zł. Musieli też dokupić pompę do mleka za 6 tys. zł oraz samochód dostawczy do przewozu zbiornika, zaopatrzony we wciągarkę elektryczną i szyny, które ułatwiają załadunek oraz wyładunek zbiornika z mlekiem. Pozostałe koszty mlekomatu to wynajem powierzchni, na której stoi urządzenie oraz opłaty za prąd – łącznie ok. 300 zł miesięcznie.
Sery z ziołami
Resztę mleka rolniczka przerabia na sery podpuszczkowe z różnymi ziołowymi dodatkami oraz bez dodatków – te wędzi we własnej małej wędzarni. Miesięcznie sprzedaje ponad 100 kg serów. – Niewiele, bo na razie działam w warunkach domowych, produkuję sery we własnej kuchni – wyjaśnia Danuta Jabłońska. – Pozwalają na to przepisy dotyczące rolniczego handlu detalicznego. Zgodnie z nimi nie mogę nikogo zatrudnić, wszystko robię sama. Przepisy dotyczące rolniczego handlu detalicznego weszły w życie 1 stycznia 2017 r. Działalność w ramach RHD obejmuje sprzedaż żywności wytworzonej we własnym gospodarstwie rolnym. Rejestracja nie jest skomplikowana i polega na złożeniu odpowiedniego wniosku bez konieczności jego zatwierdzania. W zależności od tego, jaki rodzaj żywności chce sprzedawać rolnik, wniosek składa do państwowego powiatowego inspektora sanitarnego (produkty roślinne) lub powiatowego lekarza weterynarii (produkty zwierzęce). Kolejny warunek – żywność musi pochodzić w całości lub w części (co najmniej 50 proc., nie licząc wody) z własnej uprawy, hodowli lub chowu, a sprzedaż nie może przekroczyć limitów wskazanych w rozporządzeniu ministra rolnictwa z 16 grudnia 2016 r. w sprawie maksymalnej ilości żywności zbywanej w RHD oraz zakresu i sposobu jej dokumentowania.
Jeżeli rolnik chce korzystać z preferencji podatkowych, przychód z RHD nie może przekroczyć 40 tys. Zł rocznie. Po przekroczeniu limitu trzeba zapłacić podatek ryczałtowy – 2 proc. od przychodu ewidencjonowanego, po uprzednim zgłoszeniu do naczelnika urzędu skarbowego na swoim terenie.
Danuta Jabłońska sery zaczęła wytwarzać kilka lat przed wejściem w życie zasad RHD. – Robiłam sery na własne potrzeby i częstowałam nimi gości, którzy pytali, gdzie je można kupić. Tak to się zaczęło. Dopiero kiedy przekonałam się, że moje sery są dobre i smakują klientom, zaczęłam je robić na większą skalę. A kiedy zaczął działać RHD, który umożliwiał legalną sprzedaż produktów w gospodarstwie, wykorzystałam to – dodaje. – Mogłam zacząć taką produkcję w domu, nie wkładając w nią prawie żadnych środków. Domowa serowarnia jest pod kontrolą powiatowego lekarza weterynarii. – Kontrole mam dość często, sama też zawożę próbki serów do zbadania w laboratorium PIW – zapewnia rolniczka.
Cały tekst można przeczytać w kwietniowym numerze miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Małgorzata Felińska
Fot. Jarosław Pruss
Komentarze
Brak komentarzy