Teraz jest podobnie jak za Gierka

2023-03-03

– Niestety widzę przyszłość w ciemnych barwach, czeka nas zaciskanie pasa i ograniczenie inwestycji. To będzie bardzo trudny rok dla rolników – uważa prof. Andrzej Kowalski ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, wieloletni dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

– Jak pan ocenia obecną sytuację ekonomiczną polskich gospodarstw rolnych? Pytam przede wszystkim w kontekście podwyżek cen nawozów, paliw, energii elektrycznej, węgla i gazu.

–Punktem wyjścia do takiej oceny powinien być ubiegły rok. Jednak wyjątkowo trudno jest ocenić rok 2022. Nie mogą narzekać rolnicy, którzy kupowali nawozy jeszcze w roku 2021 (przed podwyżkami) i sprzedali zboże wkrótce po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę, gdy ceny ziarna poszybowały w górę. W gorszej sytuacji znaleźli się producenci, którzy kupili nawozy, gdy te podrożały i sprzedawali zboże po niższych cenach pod koniec III i IV kwartału ub.r. Sytuacja polskich rolników jest złożona, żadne średnie jej nie oddadzą. Zależy ona jednak nie tylko od tego czy rolnik miał trochę szczęścia i udało mu się „wyczuć” rynek, ale również od wielkości gospodarstwa i struktury środków produkcji.

– Niepewność na rynku zbóż, huśtawka cenowa, coraz droższe środki produkcji – to wszystko sprawia, że opłacalność stoi pod znakiem zapytania. Wiele gospodarstw znajduje się obecnie w trudnej sytuacji – jak przetrwać i sprostać wyzwaniom rosnącej konkurencji?

– Przede wszystkim, polskie gospodarstwa nie mają wystarczającej powierzchni aby sprostać wyzwaniom rosnącej w siłę konkurencji. Gdy rozmawiam z obcokrajowcami, oni nie mogą uwierzyć, że w ciągu ostatnich 10 lat średnia powierzchnia gruntów rolnych w gospodarstwach w Polsce wzrosła jedynie o niespełna hektar. Wyposażenie w rolnictwie zwiększa się, ale struktura środków produkcji pozostaje niekorzystna. Dominują budowle, traktory, mało jest sprzętu specjalistycznego. I tutaj zawodzi polityka państwa. Przy inwestycjach z PROW promuje się zakup ciągników, nie ma preferencji dla nowoczesnego sprzętu towarzyszącego ciągnikom i rozwijaniu tzw. małej infrastruktury. Zbyt uboga jest polityka państwa w realizację najpilniejszych celów. Co roku mamy susze. Powołane do życia zostały Wody Polskie jednak nigdzie nie mogę znaleźć informacji ile melioracji zostało wykonanych? A jak wiadomo trudno sobie wyobrazić produkcję rolniczą w warunkach suszy. Przewagą polskiego rolnictwa od wieków była tania siła robocza, teraz jej brakuje i jest ona trudno dostępna. A maszyn zastępujących ciężką pracę w rolnictwie nie ma (np. kombajny do zbiorów owoców miękkich). Ta wadliwa struktura powoduje, że w Polsce w przeciwieństwie do większości krajów na świecie nie tylko nie wzrasta efektywność produkcji ale nawet pogarsza się. A, jak wiadomo, bez poprawy efektywności nie ma mowy o strukturalnej opłacalności produkcji rolniczej.

– Grupa Azoty poinformowała, że obniża ceny nawozów – jest światełko w tunelu czy to jedynie polityczna zagrywka przed wyborami?

–Komunikat Grupy Azoty mówi o tym, że cena nawozów spada na miesiąc, a później się zobaczy. Przyznam, że ta decyzja jest dla mnie niezrozumiała. Oczyma wyobraźni widzę już kolejki, zwiększony popyt i zakupy na zapas. To spowoduje, że nawozów znów będzie brakować, a ich ceny pójdą w górę. Przypominam, że nawozy podrożały o 121 proc. wg danych GUS. W ostatnim roku produkcja spadła o kilka lub kilkanaście proc. w zależności od ich rodzaju. Jeszcze w styczniu br. ceny nawozów azotowych były w Polsce o ponad tysiąc złotych wyższe niż we Francji. Jak planować produkcję, gdy niepewność jest tak duża? Rolnicy największe zakupy robią na przedwiośniu i w III kwartale – powinno się więc im w tym okresie zagwarantować, że ceny nie ulegną zmianie.

– A co z inwestycjami? Ciągle słyszymy, że tyle środków ile trafiło na wieś w ostatnim czasie to bezprecedensowe wsparcie.

– Zgadza się, tylko ja nie mogę sobie przypomnieć co zostało za to zbudowane. Weźmy np. import ziarna z Ukrainy. Niepewność na rynku zbóż to cena, jaką płacimy teraz za nieprzemyślane decyzje, o tym, że będziemy hubem gospodarczym i pomożemy w wywozie zboża z Ukrainy. To mogło się udać pod warunkiem, że szerokość torów byłaby dostosowana, mielibyśmy wagony dostosowane do transportu zboża, porty do przeładunku. Przy eksporcie zboża wykorzystano moce przerobowe portów prawie w 100 proc. Ukraina koncentrowała się na Azji, północnej Afryce gdzie kilkakrotnie bliżej jest z portów bułgarskich i rumuńskich niż z bałtyckich. Wcześniej można było myśleć o tym, jak zboże z Ukrainy zagospodarować w Polsce tworząc zakłady przetwórstwa i wysyłając gotowe produkty zwiększając przy tym zatrudnienie. Zamiast tego mamy nadpodaż zboża na rynku. Ale to nie tylko efekt importu ukraińskiego ziarna, nakłada się na to również spadek pogłowia trzody chlewnej z 12 mln do 9 mln sztuk. Poprawia się również efektywność wykorzystania pasz. W przemyśle drobiarskim ptasia grypa także spowodowała zmniejszenie pogłowia, a pogłowie bydła nie wzrasta. Wracając do pani pytania – brak jest inwestycji. Biorąc pod uwagę ochronę środowiska i zdrowotności ograniczaliśmy wydobycie węgla – jednak nie ma nic w zamian. Dyskusja o atomie – są decyzje już podobno podjęte, ale na ich realizację potrzebnych jest kilkanaście lat. Kilka lat zostało straconych. Rząd PiS-u w znacznej części ograniczył możliwość pozyskiwania energii z wiatru. Jeśli rezygnuje się z jednego źródła energii trzeba myśleć o następnych. Wykorzystanie gnojowicy w produkcji biogazu – żadnej pomocy.

– Pan profesor punktuje zaniedbania ekipy rządzącej. Można by je jeszcze długo wymieniać mówiąc chociażby o ptasiej grypie czy ASF.

–Najgorszy jest brak długofalowej polityki państwa. Kiedyś grypa ptaków pojawiała się raz na kilka lat, teraz mamy ją praktycznie co roku. ASF – konieczna jest bioasekuracja. Trzoda chlewna miała być naszym hitem eksportowym, a stajemy się jednym z najważniejszych importerów netto wieprzowiny. ASF wyniszcza stada, nietrudno było przewidzieć, że małe gospodarstwa będą upadać, bo nie będzie ich stać na bioasekurację. Tymczasem cała pomoc była skierowana właśnie do tych małych gospodarstw produkujących często na własne potrzeby. Za mało było realnej pomocy skierowanej do gospodarstw wysokotowarowych. Zamiast liczyć na to, że Wisła zatrzyma ASF, należało budować system ochrony gospodarstw towarowych.

– Tymczasem polityka państwa jest dziś ukierunkowana praktycznie wyłącznie na gospodarstwa małe i średnie. Jak pan to ocenia?

–Ta polityka prowadzi donikąd. W mniejszych gospodarstwach rolnictwo rzadko jest głównym źródłem utrzymania. Tam gdzie są duże gospodarstwa mamy najmniejszy problem ze strukturą. Największy dotyczy regionów o rozdrobnionym rolnictwie, które chcemy chronić – w imię czego? Nie wiem.

Rozmawiała Magdalena Kowalczyk

Fot. Piotr Kaczmarek/SNAPshot

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 03/2023 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy