Tuczniki najdroższe w historii

2020-02-01

Ceny skupu żywca wieprzowego w Niemczech, które są głównym wyznacznikiem dla całego wspólnotowego rynku, pod koniec ub.r. osiągnęły rekordowy poziom. I choć początek nowego roku przyniósł lekkie spadki, sytuacja wciąż jest dobra. Niestety, wirus afrykańskiego pomoru świń nie pozwala hodowcom w pełni cieszyć się dobrą koniunkturą.

Wirus ASF, który jest już obecny w populacji dzików na terenie trzech zachodnich województw Polski uniemożliwia rozwój wielu hodowcom i producentom trzody chlewnej w kraju. Z drugiej strony ten sam wirus wskutek błyskawicznego rozprzestrzeniania się w Chinach wpływa na rekordowe ceny skupu tuczników w całej Europie.

Dwa euro za kilogram

Ceny tuczników na niemieckiej giełdzie VEZG na początku grudnia przekroczyły 2 euro/kg w wadze bitej ciepłej (wbc). Tym samym osiągnęły najwyższy poziom w historii. Sytuacja ta była nietypowa, ponieważ zazwyczaj jesienią i zimą ceny są niższe. Jednak pod koniec ub.r. chiński popyt na importowaną wieprzowinę odwrócił coroczną tendencję spadkową. Zdaniem analityków banku Credit Agricole, przyczyną tej sytuacji było wyczerpanie się zapasów strategicznych oraz mięsa pochodzącego z likwidowanych gospodarstw w tym kraju. Dalszy spadek pogłowia świń w Chinach prawdopodobnie się utrzyma, mimo że tamtejsze władze wprowadzają wiele narzędzi, które mają temu przeciwdziałać. Wspierają budowę dużych ferm przez zapewnianie terenów pod nowe inwestycje, pomagają małym i średnim rolnikom tworząc grupy oraz wzmacniają profilaktykę i kontrolę ASF.

– Chiny robią wszystko co w ich mocy, aby odbudować produkcję trzody chlewnej. Jednak do tej pory nie opanowali wirusa afrykańskiego pomoru świń i w tym roku raczej nie poradzą sobie z bioasekuracją, a jej brak bezpośrednio odpowiada za rozprzestrzenianie wirusa na terenie ich kraju – mówi Grzegorz Brodziak, dyrektor zarządzający firmy Goodvalley.

Sezonowy spadek?

Początek nowego roku nieco zaburzył sytuację na rynku trzody chlewnej. Notowania tuczników zaczęły spadać. W Niemczech w ciągu pierwszych dwóch tygodni ich cena zmalała średnio o 17 centów/kg, do 1,86 euro/kg wbc. Podobny trend zaobserwowano w całej Europie. Krajowy Związek Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej POLPIG w swoim komunikacie stwierdził, że był to wynik presji, w jakiej znalazł się wspólnotowy rynek. Ubojnie pracowały na niższych obrotach w okresie świątecznym, w efekcie czego na początku roku musiały zagospodarować nadwyżki żywca. Nie ma więc przesłanek ku temu, aby spadki cen trwały dłużej. Podobnego zdania jest Grzegorz Brodziak. – Od kwietnia do końca ubiegłego roku ceny tuczników wzrosły o kilkadziesiąt procent. Dopiero na przełomie grudnia i stycznia miała miejsce korekta. Wydaje się, że była ona typowo sezonowa i wynikała z mniejszej liczby ubojów podczas świąt. Według prognoz i opinii ekspertów z którymi rozmawiam, obecne notowania powinny się utrzymywać przez dłuższy czas – mówi.

Ceny skupu tuczników mimo noworocznego chwilowego spadku nadal są wysokie. W Polsce, według najnowszych danych opublikowanych przez ministerstwo rolnictwa wynoszą one 7,8 zł/kg w wbc oraz niemal 6,1 zł/kg żywca. Sytuacja ta może wpłynąć na większe zainteresowanie rolników produkcją trzody chlewnej. Aby uniknąć szerzenia się wirusa ASF zdaniem KZP-PTCH POLPIG każde, nawet bardzo małe gospodarstwo trzodowe musi spełniać zasady bioasekuracji. Dlatego rolnicy, którzy chcą wznowić lub rozpocząć produkcję świń, powinni otrzymać zgodę powiatowego lekarza weterynarii.

ASF jak hamulec

– Zastanawiam się, na ile globalny rynek wpłynie na cenę tuczników. Oczywiście mam na myśli głównie Chiny, które w ostatnim czasie kierują się w stronę Stanów Zjednoczonych. Powstaje również pytanie, jak relacja handlowa pomiędzy tymi krajami wpłynie na europejski rynek, ponieważ amerykańska wieprzowina jest tańsza. Jeśli dojdzie do większego otwarcia Chin, może to negatywnie wpłynąć na europejskie ceny. Nie wykluczam również korekty w sytuacji, w której ASF dotrze do Niemiec – komentuje dyrektor Brodziak.

I właśnie przedostanie się tego wirusa na teren naszych zachodnich sąsiadów wydaje się być najpoważniejszym zagrożeniem. Nikt nie wie, jak w tej sytuacji zachowają się Chiny oraz inne kraje azjatyckie. Mogą one np. przez pewien czas wstrzymać import. Grozi to powstaniem sporej nadwyżki tuczników w Niemczech.

– Decyzje będą podejmowane na szczeblu politycznym. Trudno więc przewidzieć, co się wydarzy w momencie, gdy ASF dotrze do Niemiec – zauważa Aleksander Dargiewicz, prezes KZP-PTCH POLPIG i dodaje: – Myślę, że nie zatrzymamy ASF. To tylko kwestia czasu, kiedy wirus zostanie wykryty u naszych zachodnich sąsiadów. Jednakże im później to się stanie, tym dla nas lepiej, więc powinniśmy zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić.

Co z regionalizacją

W Niemczech roczna produkcja wieprzowiny wynosi ok. 5,3 mln t. Utrzymuje się tam 17,8 proc. unijnego pogłowia świń. Kraj ten jest po Hiszpanii drugim największym unijnym sprzedawcą tego mięsa na rynki trzecie, wysyłając na nie 19,8 proc. całego wspólnotowego eksportu. Pojawienie się w Niemczech ASF z pewnością doprowadzi do powstania znaczącej nadpodaży mięsa wieprzowego w UE i tym samym do załamania cen.

Rozwiązaniem, które złagodzi to zagrożenie jest uznanie regionalizacji występowania choroby. Niestety, póki co nie uznają jej główni odbiorcy niemieckiej wieprzowiny spoza UE. Tym samym kraje te nie dopuszczają importu tego mięsa z obszarów wolnych od ASF w krajach, w których ta choroba występuje. – Z tego co udało mi się dowidzieć, Niemcy i Chiny podpisały wstępnie list intencyjny w tej sprawie. Jednak sam list to za mało i nie daje on żadnych gwarancji. W tej sprawie Chiny porozumiały się do tej pory tylko z Francją – mówi Aleksander Dargiewicz.

Cały tekst można przeczytać w lutowym numerze miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny

Mirosław Lewandowski

Fot. Tytus Żmijewski

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy