Tuczniki po Talencie i Tempie

2021-11-02

Daniel i Dagmara Skonieczni w swoim gospodarstwie w Przybyłowie (powiat kolski, woj. wielkopolskie) uprawiają 130 ha, hodują świnie Topigs Norsvin oraz bydło mięsne głównie rasy limousin. Zbóż, kukurydzy i roślin strączkowych nie sprzedają, tylko przerabiają na pasze we własnej suszarni i mieszalni. W październiku zdobyli tytuł Wielkopolskiego Rolnika Roku.

Daniel Skonieczny, z wykształcenia zootechnik po Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, w 2011 r., zaraz po skończeniu studiów dostał od rodziców 12-hektarowe gospodarstwo rolne i natychmiast postarał się o premię dla młodego rolnika, która wynosiła wówczas 75 tys. zł. Tę kwotę przeznaczył na zakup ziemi. Później sukcesywnie powiększał gospodarstwo, kupując grunty od sąsiadów. Obecnie gospodaruje na 105 ha własnych i 25 dzierżawionych. Rozłóg jest poszatkowany, ale rolnik nie może narzekać na zbyt duże odległości – najdalsze pola oddalone są od ośrodka gospodarczego o 6 km. Największe działki mają po 10 ha, najmniejsze – niecałe 2 ha. – Kupowaliśmy z żoną każdy grunt wystawiony na sprzedaż w naszej okolicy, jeśli tylko cena była przystępna – mówi gospodarz.

Suszarnia i mieszalnia

Niestety, gleby są tu słabe – niewiele jest klasy III, klasa IV stanowi 15 proc. areału gospodarstwa, a reszta to klasy V i VI, raczej ziemie piaszczyste. – Dlatego, jeśli u nas nie popada, mimo dużego nawożenia organicznego obornikiem i gnojowicą, plony są niskie – zdradza Daniel Skonieczny. – Z najlepszych gleb z hektara zbieram 6-7 ton ziarna zbóż, a z najgorszych – 3 tony. Natomiast kukurydza daje około 10 ton mokrego ziarna z hektara.

Produkcja roślinna w Przybyłowie nastawiona jest na zabezpieczenie żywienia stad trzody chlewnej i bydła mięsnego. W gospodarstwie są 24 ha łąk kośnych, 25 ha zajmuje kukurydza (częściowo zbierana na ziarno, częściowo na kiszonkę), na ponad 80 ha rosną zboża, głównie pszenżyto ozime, mieszanki zbożowe i pszenica ozima. – Nie sprzedaję zbóż – mówi Daniel Skonieczny – ponieważ to co zbiorę wystarcza tylko na 2,5-3 miesiące żywienia naszych stad. Dlatego co roku kupuję bardzo dużo ziarna od sąsiadów, już w czasie żniw, kiedy jest tańsze.

Rolnik uprawia glebę tradycyjnie – orkowo, dlatego że na pola trafiają duże ilości nawozów organicznych, a nie chce stwarzać uciążliwości zapachowych sąsiadom. Tylko poplony (łubin na przyoranie i grykę na zielonkę dla bydła mięsnego) sieje po wzruszeniu ziemi broną talerzową lub agregatem uprawowym.

– Kiedy zaraz po rozrzutniku obornika idzie pług, to z naszych wszystkich pól śmierdzi tydzień wiosną i tydzień jesienią – wyjaśnia. – Także rozlewanie gnojowicy wykonujemy najszybciej jak możemy. Za dwoma traktorami z beczkowozami jedzie trzeci z pługiem.

Ze względu na nawożenie organiczne w gospodarstwie nie stosuje się zbyt dużo nawozów mineralnych. – Jednak zawsze wiosną nawoziłem pola nawozami NPK w dawkach startowych – od 100 do 200 kilogramów na hektar. Tym razem nie widzę opłacalności wysiewu nawet 100 kilogramów saletry na hektar, ponieważ nawóz kosztuje 3 tysiące złotych za tonę – twierdzi rolnik. Z powodu kosmicznego wzrostu cen nawozów jesienią ich nie kupił. – Może wystarczy mi te kilka ton, które zostały z wiosennego nawożenia – dodaje.

Ziarno kukurydzy właściciel gospodarstwa suszy we własnej suszarni gazowej, wszystkie plony przechowuje w magazynach płaskich, a pasze robi we własnej zautomatyzowanej mieszalni. Niedawno zamierzał postawić cztery silosy zbożowe na łącznie 2 tys. t, ale po ostatnich podwyżkach cena stali wzrosła trzykrotnie, silosów podobnie. – Poczekam, bo obecnie ta inwestycja kosztowałaby mnie 2 miliony złotych, a jeszcze dwa lata temu było to 500 tysięcy złotych – mówi Daniel Skonieczny.

Kolorowo w oborze

Stado bydła mięsnego składające się z ok. 180 zwierząt, w tym z ok. 50 mamek, utrzymywane jest w murowanej oborze wolnostanowiskowej ze stołem paszowym biegnącym pod kalenicą. Młodzież trzymana jest na rusztach, a mamki z cielętami na głębokiej ściółce. – Tuczymy byczki do 700-800 kilogramów, a jałówki do około 600 kilogramów i sprzedajemy, natomiast najlepsze jałówki przeznaczam na remont stada – wyjaśnia rolnik.

W oborze jest kolorowo – są tu zwierzęta o umaszczeniu od białego do ciemnobrązowego. Połowa stada to rasa limousine, a reszta charolaise i mieszanki ras mięsnych z bydłem mlecznym, co jest pamiątką po stadzie bydła mlecznego, które jeszcze kilka lat temu przynosiło największy dochód w gospodarstwie. W wyniku kilkuletniego krzyżowania wypierającego przez byka rasy limousine i po zakupie 22 jałówek czystej rasy limousine jest to stado mięsne. – W przyszłości chcemy przejść na czystą rasę limousine, ponieważ to mięso cieszy się największym popytem za granicą i w kraju, a co za tym idzie osiąga najwyższe ceny – twierdzi Daniel Skonieczny. Hodowca sprzedaje rocznie ok. 50 sztuk bydła bezpośrednio do ubojni Dąb-Pol.

Mamki żywione są ekstensywnie, głównie sianokiszonką i kiszonką z kukurydzy z preparatami witaminowymi oraz z niewielkim dodatkiem słomy, a odsadki od 7-8 miesiąca życia żywione są intensywnie – do sianokiszonki i kiszonki z kukurydzy dostają spory dodatek paszy treściwej – to zmielone ziarna zbóż, śruta sojowa lub rzepakowa oraz premiksy.

Loszki i knury

Rolnik hoduje nie tylko bydło mięsne, także trzodę chlewną w cyklu zamkniętym. Stado podstawowe liczy 250-270 loch, a całe – ok. 4 tys. zwierząt. Sprzedaje rocznie 8,2 tys. tuczników i loszek hodowlanych. Rocznie od lochy uzyskuje średnio ponad 33 prosięta, a lochy proszą się średnio 2,45 razy w roku.

W gospodarstwie są trzy nowe chlewnie i jedna starsza, zmodernizowana. Stado świń utrzymywane jest na rusztach plastikowych i betonowych. Pasza sucha zadawana jest za pomocą paszociągów. Świnie karmione są ześrutowanym ziarnem pszenżyta, śrutą rzepakową lub sojową, olejem rzepakowym i premiksami. Natomiast prosięta jedzą paszę z dodatkiem mączki rybnej, mleka w proszku i gotowych preparatów energetycznych oraz witaminowych. Ponieważ w okolicy nie ma dostępu do serwatki, nie ma możliwości żywienia stada na mokro.

– Jesteśmy jedynym w Polsce multiplikatorem holendersko-norweskiej firmy genetycznej Topigs Norsvin – produkujemy dla niej loszki TN 70 – mówi z dumą rolnik. Lochy tej linii kryte są knurami Tempo TM (mięsność tuczników wynosi 58,5-59,5 proc., ale tempo przyrostu jest imponujące – 1,1-1,3 kg na dzień przy zużyciu 2,4-2,5 kg dobrej paszy na kg przyrostu) lub Talent TN (warchlaki po tym knurze mają trochę mniejsze dzienne przyrosty). Lochy rodzą co prawda mniej prosiąt niż lochy DanBred, czyli 15-16 w miocie, ale prosięta są większe, ważą 1,1-1,3 kg i nie potrzebują aż tak skrupulatnej opieki jak DanBred. Bez większych problemów można je odchować do ładnego warchlaka.

– Rolnikom, którzy nastawieni są na cykl zamknięty polecałbym Topigs Norsvin – przekonuje Daniel Skonieczny i dodaje, że sam nie ma problemów ze sprzedażą loszek, popyt jest duży. – Co prawda było lekkie załamanie w sierpniu, ale chyba wynikało z tego, że rolnicy w tym czasie zajęli się pracami polowymi i nie myśleli o remoncie stada – dodaje.

Rolnik sprzedaje rocznie 2-2,5 tys. loszek. Do niewielkich gospodarstw trafiają te w wadze ok. 100 kg (po 23 tygodniach odchowu). Jeśli nabywcą jest wielka ferma, masa zwierzęcia wynosi od 30 do 120 kg, po to, żeby można je było systematycznie kryć, a porody nie odbywały się w tym samym czasie. Tylko nieliczne loszki, te które są w jakiś sposób wybrakowane, idą na rzeź.

Na cenę loszki hodowlanej składają się dwa elementy: cena rzeźna zwierzęcia i wartość genetyczna. Tak więc 100-kilogramowa loszka kosztuje 1200-1300 zł, w tym wartość genetyczna to ok. 600 zł, mniej więcej tyle samo wynosi obecnie wartość rzeźna. Jeśli loszka waży 30 kg, to wartość genetyczna się nie zmienia, a wartość rzeźna wynosi ok. 200 zł.

Małgorzata Felińska

Fot. Jarosław Pruss

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 11/2021 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny” 

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy