Wiedzą, jak ograniczyć koszty produkcji

2024-07-02

Prezes spółki Rolhod z Wąsewa k. Radziejowa na Kujawach zarządza gospodarstwem, w który znajduje się 290 krów mlecznych i łącznie ponad 675 sztuk bydła. Ryszard Gawinecki, bo o nim mowa, postanowił ograniczyć koszty energii elektrycznej i zainwestował w mikrobiogazownię rolniczą o mocy 44 kW, która pokryła zapotrzebowanie na prąd niemal w 100 proc.

Spółka Rolhod z siedzibą w Wąsewie funkcjonuje od 1993 r. i powstała na bazie jednego z czterech gospodarstw należących do Przedsiębiorstwa Hodowli Roślin Ogrodniczych. Wspólnicy przejęli gospodarstwo wraz z oborą uwięziową o długości 60 m i szerokości 24 m wybudowaną w latach 70. ubiegłego wieku, w której znajdowało się ok. 180 krów mlecznych. Był to obiekt na licencji włoskiej wyposażony w dojarki przewodowe oraz dodatkowo w dwa piece i instalację centralnego ogrzewania, która nigdy nie została uruchomiona.

W momencie przejęcia stada rozpoczęliśmy walkę z enzootyczną białaczką bydła. Badania krów przeprowadzaliśmy regularnie raz na 4 miesiące za pomocą metody Elisa. Eliminowaliśmy wówczas wszystkie sztuki dodatnie oraz wątpliwe. Cała procedura uwalniania stada zajęła nam 4 lata – wspomina Ryszard Gawinecki i dodaje: – W międzyczasie sprowadzaliśmy cielne jałówki z Niemiec, które po porodzie przeznaczaliśmy na remont stada.  

Inwestycja w nową oborę

W 2012 r. inwestorzy postanowili rozebrać starą oborę pozostawiając jedynie konstrukcję. Została ona wypiaskowana, pomalowana i posłużyła do budowy nowego obiektu wolnostanowiskowego o długości 84 m i szerokości 36 m, w którym zmieści się 320 sztuk bydła. – Obora jest niesymetrycznie podzielona na dwie części za pomocą szerokiego stołu paszowego. Składa się ona z większej części, gdzie od 12 lat pracują trzy roboty udojowe DeLaval oraz z mniejszej części, w której znajduje się jeden robot udojowy. Docelowo istnieje możliwość rozbudowania obory w taki sposób, żeby zmieściły się w niej dodatkowe dwa roboty – tłumaczy Gawinecki.

Stado jest podzielone na dwie grupy laktacyjne. Krowy od 6. dnia po porodzie do ok. 200 dni laktacji pozostają w pierwszej grupie, która zajmuje większą część budynku. Z kolei naprzeciwko umieszczone są krowy pod koniec laktacji oraz jałówki cielne, które są przyuczane do automatycznego doju, a więc wchodzą do robota, gdzie dostają paszę treściwą, ale nie są podłączane do doju.

Ciepłe i suche powietrze

Roboty udojowe zamontowano w pomieszczeniach, których głównym zadaniem jest ochrona przed niską temperaturą panującą zimą. Ponadto do wnętrza pomieszczeń jest wtłaczane ciepłe i suche powietrze pochodzące z maszynowni, w której pracują agregaty i pompy próżniowe. Roboty są połączone systemem rur z chłodnią o pojemności 18 tys. litrów. Jednak zanim mleko trafi do zbiornika, przechodzi przez wymiennik ciepła, gdzie jest wstępnie schładzane do temperatury około 18 st. C. Odzyskane w tym procesie ciepło służy do podgrzewania wody, która trafia do poideł wannowych zamontowanych w oborze.

Średnio od krowy uzyskujemy 10,6 tys. kg mleka rocznie o średniej zawartości 3,48 proc. białka i 3,90 proc. tłuszczu. Co drugi dzień ok. 17 tys. litrów białego surowca odstawiamy do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu – podkreśla prezes.

W oborze zastosowano ruch kierowany krów, który jest realizowany za pomocą szeregu wygrodzeń oraz bramki selekcyjnej. Zwierzęta mają do dyspozycji trzy bramki jednokierunkowe, którymi mogą przejść z legowisk na stół paszowy, a stamtąd przez bramkę selekcyjną są kierowane na poczekalnie i do doju, do stacji paszowej lub na legowiska. Identyfikacja krów jest możliwa dzięki transponderom zawieszonym na ich szyjach.

Pasza treściwa 

Krowy są żywione dawką typu PMR (Partially Mixed Ration), która jest przygotowywana w ciągnionym wozie paszowym marki Seko z dwoma poziomo zamontowanymi ślimakami oraz z frezem załadunkowym. W jej skład wchodzą kiszonki: z kukurydzy, traw i z lucerny, kiszone wysłodki buraczane, gniecione i zakiszane ziarno kukurydzy śruta sojowa i rzepakowa, a także mieszanka mineralno-witaminowa w przedmieszce ze śrutą z pszenżyta. Dodatkowo zwierzęta otrzymują granulowaną paszę treściwą o zawartości 18 proc. białka, która jest dostępna w robotach udojowych oraz stacjach żywienia. Najbardziej wydajne krowy doją się 3-4 razy na dobę i zjadają średnio 4,2 kg granulatu w robotach. Resztę paszy treściwej mogą pobrać w stacjach, a jej maksymalna dzienna dawka sięga 10 kg na sztukę. Robot podczas jednego doju wydaje do 2,5 kg granulatu. Dzięki temu krowy są w stanie zjeść paszę podczas doju i niepotrzebnie nie blokują urządzenia.

Komfort dla zdrowia racic

W oborze znajdują się legowiska wyłożone materacami gumowo-piankowymi, które zapewniają krowom wysoki komfort odpoczynku. Natomiast na gankach spacerowych zamontowano gumowe maty, które są czyszczone za pomocą zgarniaczy linowych. W poczekalni hodowca zdecydował się na montaż posadzki szczelinowej, co pomaga w zachowaniu wyższej higieny gromadzących się tam krów.

Ponadto trzy razy w tygodniu zwierzęta, które wychodzą z doju mają wykonywane kąpiele racic, a co dwa tygodnie gospodarstwo odwiedza specjalista, który wykonuje korekcję u krów po porodzie oraz u wszystkich kulejących sztuk.

Stawiają na budowę

Pierwsze badanie krów po porodzie wypada w 27.-30. dniu laktacji. Wówczas lekarz weterynarii kontroluje stan macic i dróg rodnych. Jeżeli nie ma żadnych zastrzeżeń, podaje hormony w celu synchronizacji rui. Zgodnie z zastosowanym przez niego programem pierwsze krycie przypada między 60., a 67. dniem laktacji. Do inseminacji jest wykorzystywane przede wszystkim nasienie seksowane. Jedynie w przypadku krów problemowych jest stosowane nasienie konwencjonalne lub w ostateczności krycie naturalne. Badanie cielności za pomocą aparatu USG wypada w 32. dniu po inseminacji, a potwierdzenie po upływie 14 dni. Lekarz weterynarii wykonuje trzecie badanie kontrolne w setnym dniu ciąży. Według obliczeń zootechników zużycie nasienia na cielną krowę wynosi średnio 2,35 słomki, a na cielną jałówkę 1,9 słomki.

Prowadzimy prace hodowlane w kierunku poprawy budowy wymienia, co ma istotne znaczenie przy doju automatycznym. Staramy się zwiększyć długość strzyków i poprawić ich ustawienie. Zależy nam na tym, żeby nie były one zbieżne, ale ustawione bardziej na zewnątrz. Staramy się również poprawić suchą masę mleka, a od niedawna kryjemy buhajami, które przenoszą gen odpowiedzialny za produkcję mleka A2A2 – mówi Ryszard Gawinecki.

Mleko zbiorcze i preparat

Krowy są zasuszane w terminie od 52 do 62 dni przed planowanym terminem porodu. Zootechnicy starają się tak przygotować zwierzęta, aby ich wydajność w tym okresie nie przekraczała 25 litrów mleka dziennie. Krowy dostają wyłącznie słomę i po trzech dniach są zasuszane pod osłoną leków Dry Cow (DC). Następnie trafiają one do oddzielnego kojca, gdzie są żywione dawką na bazie kiszonki z traw i z kukurydzy, słomy oraz dodatku mineralno-witaminowego. Cielne zwierzęta na 3 tygodnie przed porodem mają wprowadzaną dawkę laktacyjną z dodatkiem gorzkich soli, a na czas porodu są przepędzane do oddzielnego kojca. Po porodzie dostają pójło i pozostają w porodówce przez kolejne 5 dni, gdzie są dojone dojarką bańkową. Z kolei cielęta są zabierane do indywidualnych kojców, gdzie dostają pierwszą porcję siary za pomocą sondy w dawce do 4 litrów. Drugie pojenie odbywa się z wiadra ze smoczkiem, a dawka siary wynosi 3 litry. Cielęta już w 3. dniu życia mają wprowadzaną granulowaną paszę treściwą o zawartości 19,5 proc. białka. Do 14. dnia życia dostają mleko zbiorcze od krów po wycieleniu, a następnie przechodzą na pójło (8 litrów na dzień), które jest stosowane do 3. miesiąca życia. Wszystkie buhajki są sprzedawane do 14 dni życia. Z kolei starsze jałówki trafiają do kojców zbiorowych. W wieku 2,5 miesiąca mają stopniowo wprowadzane pasze objętościowe i treściwe w postaci sypkiej. W kolejnym etapie odchowu w ich dietę jest włączana kiszonka z kukurydzy z dodatkiem pasz treściwych, a następnie lucerna i trawy. Pierwsze ich krycie zaczyna się w wieku 14-15 miesięcy. – Obecnie posiadamy bardzo dobrze wyrośnięte jałówki i zaczynamy je kryć wcześniej – mówi prezes Rolhod.

Prąd z gnojowicy

W grudniu 2022 r. uruchomiono mikrobiogazownię rolniczą o mocy 44 kW zasilaną gnojowicą. Jej zakup i wykonanie kosztowało spółkę 1,7 mln zł netto. Dostawcą technologii jest belgijska firma Bioelectric, a montaż oraz nadzór prowadzi firma Naturalna Energia.plus z Wrocławia. Inwestycja została zrealizowana bardzo szybko. Od podpisania umowy do uruchomienia biogazowni minęło zaledwie 6 miesięcy.

W celu szybszego uruchomienia biogazowni przywieźliśmy z Radojewic ponad 200 m sześc. ciepłego pofermentu, a dodatkowo podłączyliśmy elektryczny piec, aby szybciej uzyskać niezbędną temperaturę w fermentatorze na poziomie 39-41 st. C – podkreśla Ryszard Gawinecki. 

W skład instalacji wchodzi zbiornik fermentacyjny o średnicy 15 m i wysokości 2,5 m przykryty szczelną membraną, pod którą zbiera się biogaz. Jest on połączony z kontenerem technicznym, w którym znajdują się dwa niezależne silniki o mocy 22 kW każdy. Umieszczono tam również wszystkie systemy sterujące, a także układ zasilania fermentatora, zagospodarowania ciepła, oczyszczania biogazu i wypompowywania pofermentu.

Tyle zużywają na dobę

Biogazownia jest zasilana wyłącznie gnojowicą pochodzącą od krów. W oborze pracują cztery zgarniacze, które włączają się automatycznie co 30 minut i przesuwają odchody do poprzecznego kanału zrzutowego umieszczonego na końcu budynku. Stamtąd gnojowica trafia do przepompowni, z której za pomocą podziemnej rury jest tłoczona do oddalonego o około 70 m fermentatora. Za każdym razem do zbiornika fermentacyjnego tzw. generatora trafia ok. 6 m sześc. świeżej gnojowicy, a z dna jest odpompowywane tyle samo pofermentu, który jest przechowywany w zbiorniku zewnętrznym o pojemności 3 tys. m sześc. Cykl ten powtarza się co 6 godzin, a więc zużycie gnojowicy w ciągu doby sięga 24 m sześc.

Poferment jest rzadszy od gnojowicy i emituje znacznie mniejszy odór, a jednocześnie jest bogaty w składniki odżywcze, takie jak azot, fosfor, potas czy inne mikroelementy – zaznacza prezes, dodając: – Rocznie produkujemy około 8 tys. m sześc. pofermentu, który aplikujemy na pola za pomocą wozu asenizacyjnego z systemem węży wleczonych, ale jesteśmy na etapie zakupu nowej maszyny o pojemności 20 tys. litrów.

Pełna samowystarczalność

Podczas spalania gazu w silnikach zintegrowanych z biogazownią powstaje ciepło, które trafia do bufora o pojemności 800 litrów. Nagrzana w nim woda jest wykorzystywana do mycia robotów. Ciepło uzyskane z biogazowni jest również przeznaczone do ogrzewania pomieszczeń biurowych i socjalnych, a w przyszłości ma służyć także do dogrzewania cielętnika.

Średnie zapotrzebowanie na prąd elektryczny naszego gospodarstwa wynosi 30-31 kW dziennie. Zakładając, że biogazownia zużywa na własne potrzeby ok. 10 proc. wyprodukowanego prądu oraz planowane przerwy związane z serwisem, to obecnie jesteśmy samowystarczalni energetycznie – mówi Ryszard Gawinecki i zaznacza: – Zakładam, że zwrot tej inwestycji może nastąpić w ciągu 6 lat. 

W skład prac serwisowych wchodzi wymiana filtrów z węgla aktywnego, które pochłaniają siarkę znajdującą się w biometanie produkowanym w generatorze. Prace te są wykonywane co około 40 dni. Ponadto co 800 godzin w silnikach należy wymienić olej, filtry oraz świece zapłonowe. Ponadto po upływie około 3 lat wymianie będą podlegały także silniki. 

Płacimy roczny abonament w wysokości około 4,8 tys., w ramach którego firma prowadzi stały monitoring pracy biogazowni i w razie jakichś nieprawidłowości informuje nas o tym – przyznaje prezes Gawinecki.

Kukurydza pod kontrakt

Spółka z Wąsewa gospodaruje na powierzchni 384 ha, w tym 64 ha dzierżawy. Posiada ziemie o klasie bonitacji od II do V. – Mamy takie szczęście, że wszystkie pola znajdują się bardzo blisko. Najbardziej oddalona działka jest położona 2 km od bazy – podkreśla Ryszard Gawinecki.

W strukturze zasiewu znajduje się 120 ha pszenicy, 60 ha rzepaku, 30 ha lucerny, 30 ha TUZ-ów i traw na gruntach ornych, a także około 144 ha kukurydzy na kiszonkę i na ziarno. – W ubiegłym sezonie mieliśmy również 22 ha kukurydzy słodkiej na kontrakt i wyszło to bardzo dobrze, bo z 1 ha mieliśmy przychód w wysokości 11 tys. zł. Dla porównania w przypadku kukurydzy pastewnej było to na poziomie 6 tys. zł z ha. W tym sezonie kontrakty na kukurydzę słodką były na tyle niekorzystne, że zrezygnowaliśmy z tej uprawy – wyliczał przedsiębiorca rolny.

W dobrym sezonie do wykarmienia bydła wystarczy przeznaczyć ok. 90 ha kukurydzy na kiszonkę oraz 20 ha na ziarno. Jednak spółka robi trochę większe zapasy i w razie potrzeby sprzedaje nadwyżki.

Inwestycja w nowe silosy

Gospodarz od tego roku prowadzi system uprawy bezorkowej, co jest związane z ekoschematami. W tym celu wykorzystuje czeski agregat o szerokości 3,5 m. Posiada również jedno pole o powierzchni 17 ha, gdzie do minimum ograniczył zabiegi chemiczne z wyjątkiem odchwaszczania. – Przez dwa lata uprawiałem tam pszenicę i pomimo że nie stosowałem ochrony grzybowej, nie miałem problemu z mikotoksynami w ziarnie. Obecnie uprawiam tam trawę. Zamiast nawozów sztucznych stosowałem tam gnojowicę, a od zeszłego roku poferment – wyjaśnia prezes Gawinecki.

W parku maszyn w Wąsewie znajdują się cztery ciągniki przeznaczone do prac polowych. Jeden z nich ma moc 205 KM, a pozostałe trzy od 130 do 140 KM. Natomiast do obsługi zwierząt są wykorzystywane dwa ciągniki o mocy 55 KM i jeden 80 KM.

Posiadamy również cały pakiet maszyn zielonkowych, a więc kosiarkę, przetrząsarkę, zgrabiarkę oraz przyczepę samozbierającą marki Pöttinger – opisuje gospodarz.

Trawy są układane na przemian z lucerną na pryzmach, gdzie zakiszają się z dodatkiem preparatów mikrobiologicznych. Natomiast sieczka z kukurydzy trafia do silosów betonowych. W 2019 r. w gospodarstwie powstał nowy magazyn składający się z czterech komór o długości 35 m i szerokości 10 m. W każdej zmieści się sieczka zebrana z 10-15 ha. Ściany silosów o wysokości 2,5 m zostały zrobione z prefabrykowanych płyt. W Wąsewie znajdują się także stare silosy składające się z czterech komór. Każda z nich ma długość 50 m, szerokość 15 m i pomieści 120 ton kiszonki.

Gospodarz stara się sukcesywnie ograniczać zużycie nawozów sztucznych w uprawach polowych. – Zanim ceny na rynku rozchwiały się, to nasza spółka na zakup nawozów wydawała zaledwie 200 tys. zł. W tej chwili po podwyżkach zamykamy się w ok. 300 tys. zł – podkreśla Ryszard Gawinecki i dodaje: – Pomimo niskich dawek nawozów w zeszłym roku zebraliśmy około 4,8 t rzepaku z ha, 7,3 t pszenicy oraz około. 8 t kukurydzy.

Gospodarstwo dysponuje magazynem piętrowym do przechowywania pasz dla bydła oraz magazynem płaskim do zbóż, w którym zmieści się około 1200 t ziarna. Cały wyprodukowany rzepak trafia na sprzedaż, podobnie jak pszenica. Zysk generuje również suszone ziarno kukurydzy w ilości około 200-300 t rocznie. Spółka oferuje także jałówki cielne i krowy pierwiastki oraz mrożoną siarę.

tekst i fot. Remigiusz Kryszewski

Artykuł ukazał się w wydaniu 06/2024 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy