Wysokie ceny i presja ASF
2023-08-01
Afrykański pomór świń nadal dynamicznie szerzy się w populacji dzików, co wpływa negatywnie na krajową hodowlę trzody chlewnej, która staje się jeszcze bardziej ryzykowna. Na szczęście dopisują ceny i opłacalność produkcji – po wielu miesiącach kryzysu – w końcu jest zadowalająca.
W 2022 r. stwierdzono łącznie 14 ognisk ASF u świń. W tym roku tylko do 18 lipca ich liczba już była większa, a kolejne wydają się tylko kwestią czasu. Najwięcej z nich, bo aż osiem, wybuchło w woj. lubelskim. Ponadto po dwa zostały potwierdzone w województwach: wielkopolskim, warmińsko-mazurskim i mazowieckim oraz jedno w dolnośląskim. W 12 udokumentowanych przez Inspekcję Weterynaryjną przypadkach znajdowały się łącznie 4942 zwierzęta.
Nie znamy przyczyny
Na uwagę zasługuje fakt powrotu wirusa ASF na Lubelszczyznę, gdzie tylko w 2018 r. stwierdzono aż 76 ognisk w dziewięciu powiatach. W tym roku wybuchły one w trzech powiatach: parczewskim, radzyńskim oraz lubartowskim.
– Niestety nie znamy wyników prowadzonych dochodzeń epizootycznych, przez co nie wiemy, jak wirus dostaje się do gospodarstw. Łatwiej moglibyśmy podjąć działania prewencyjne, gdyby te informacje zostały ujawnione, jeśli nie do opinii publicznej to chociaż dla naszej branży. Bez tego ciężko jest wyciągać jakiekolwiek wnioski. Możemy się tylko domyślać, że bioasekuracja była na niedostatecznym poziomie. Pozostaje jednak pytanie, czy taka sytuacja ma swoją przyczynę w postępowaniu hodowców czy obecności i presji patogenów w środowisku – mówi Aleksander Dargiewicz, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej Polpig.
W gospodarstwach, w których wykryto ogniska ASF, Inspekcja Weterynaryjna rutynowo wdraża wszystkie środki związane z likwidacją choroby, w tym m.in. zabicie i utylizację świń, oczyszczanie i dezynfekcję. Wyznaczane są obszary zapowietrzony o promieniu co najmniej 3 km i zagrożony sięgający co najmniej 7 km poza zapowietrzony. Procedura ta może jednak nie dotyczyć gospodarstw utrzymujących świnie na własny użytek.
– Nie jestem przekonany, czy wszystkie powstałe stada utrzymujące świnie w tym celu, zostały zgłoszone do Inspekcji Weterynaryjnej. Jeśli w nich wybuchnie ognisko ASF, nikt nie będzie tego zgłaszał, bo dla statystyk one nie istnieją, ale dla dużych ferm i większych rodzinnych gospodarstw, stanowią one poważne zagrożenie – tłumaczy Dargiewicz.
Na poziomie Hiszpanii
Na zachodzie i południu Europy ceny tuczników pozostają stabilne. Dzieje się tak mimo ograniczonego eksportu unijnej wieprzowiny do krajów trzecich i mniej widocznego corocznego efektu wyższego popytu charakterystycznego dla tej pory roku. Ponadto zakłady ubojowe zmagają się z nadmiarem mocy przetwórczych na swoich liniach produkcyjnych w stosunku do potrzeb rynkowych. Kolejne firmy ogłaszają zakończenie uboju. W Polsce proceder ten dotknął zakładu Animexu w Szczecinie. W naszym kraju w pierwszej połowie lipca cena tuczników wynosiła nawet 12,35 w klasie E, po czym spadła najpierw do poziomu 11,80 zł, a po kolejnej sesji VEZG z 12 lipca do 11,35 zł w klasie E.
– Sytuacja na rynku w obliczu ostatnich obniżek nie jest zła, a ceny są dalej wysokie. W Polsce stawka oferowana za tuczniki była dużo wyższa niż niemiecka, porównywalna z Hiszpanią, która eksportuje wieprzowinę na najlepsze rynki. I to właśnie była wyjątkowa sytuacja. Do tej pory nie mieliśmy aż tak dużej rozbieżności z niemieckim rynkiem – zauważa Dargiewicz i dodaje: – To, że w tej chwili ona spadła, wynika z dążenia zakładów mięsnych do wyrównania stawek. Polska wciąż jest znaczącym eksporterem mięsa wieprzowego. Mając tak wysoką cenę surowca nie byliśmy w stanie konkurować na unijnym rynku.
tekst i fot. Mirosław Lewandowski
Cały tekst można przeczytać w wydaniu 08/2023 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Komentarze
Brak komentarzy