Zablokowane drogi, sparaliżowane miasta

2022-03-01

Pół setki rolniczych protestów zorganizowali 9 lutego w prawie całym kraju działacze AGROunii. Prawie 5 tys. ciągników i samochodów dostawczych zablokowało drogi krajowe i duże miasta, protestujący rozdawali żywność, niespiesznie grupami przechodzili przez przejścia dla pieszych, organizowali konferencja prasowe. Przedstawili listę postulatów i zażądali spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim. Premier nie odpowiedział.

– Rozmowy z wicepremierem i ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem nie przyniosły żadnych efektów – wyjaśniał Michał Kołodziejczak, lider AGROunii. – Nie dowiedzieliśmy się, co będzie się działo w polskim rolnictwie. To jest ważne dla nas, rolników i dla konsumentów. Dzisiaj zwracamy się z gorącym i jeszcze grzecznym apelem do pana premiera. Wiemy, że ma dużo spraw na głowie, ale ta jest priorytetowa. Bezpieczeństwo żywnościowe kraju nie może być pozostawione na pastwę losu, na pastwę firm i korporacji, które dzisiaj żerują na słabości rządu.

Koło ratunkowe

Żeby zwrócić uwagę rządu na sytuację rolników, AGROunia 9 lutego zorganizowała 50 rolniczych protestów w prawie wszystkich województwach, z wyjątkiem dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego. – Protestujemy pod hasłem: „Nie będziemy umierać w ciszy” – mówił Michał Kołodziejczak podczas konferencji prasowej we wsi Wróblew w woj. łódzkim, przed rozpoczęciem protestów. – Produkcja żywności dogorywa, a rząd nie robi nic by ją uratować. Rolnictwo jest dobijane biernością polityków, idiotycznymi przepisami, pisowską propagandą oraz unijnymi restrykcjami związanymi z Europejskim Zielonym Ładem, który oznacza 15-20 procent mniej krajowej żywności i import śmieciowego jedzenia. Potrzebne są nam zmiany systemowe. Potrzebne jest nam koło ratunkowe. Potrzebna jest nam niezależność żywieniowa – dodał.

Wymieniał też problemy rolników: nieopłacalna cena skupu trzody, wysokie ceny nawozów i innych środków do produkcji, niezapłacone odszkodowania za suszę, bezkarność oszustów, którzy nie płacą za odstawione mleko, zboże czy jabłka, dyktatura supermarketów, niekontrolowany przywóz żywności z zagranicy, zadłużenie wsi, brak ubezpieczeń od chorób zwierząt (ASF, ptasia grypa) czy od klęsk żywiołowych, głównie suszy. – Dziś nie mówi się o tym, że na polskiej wsi są problemy – uważa Kołodziejczak. – Rząd tego nie zauważa, a polskie rolnictwo dogorywa. Blokujemy drogi, bo ratujemy polską produkcję żywności. Chcemy normalnych ubezpieczeń upraw, oddłużenia polskiej wsi, zaprzestania inwigilacji działaczy przez rząd. Spółki skarbu państwa nie powinny zarabiać na nawozach czy środkach ochrony roślin, tylko sprzedawać je polskim rolnikom po kosztach. Upominamy się o to, co ważne dla wszystkich, tymczasem nasz rząd wypowiada się o nas lekceważąco.

Pakiet AGROunii

Działacze AGROunii chcą, żeby rząd zaakceptował ich postulaty zamieszczone w pakiecie „Stabilizacja i rozwój”. Są one mniej i bardziej szczegółowe, niektóre dotyczą wyłącznie rolników, inne nas wszystkich. To m.in.: dwie ceny na produktach w supermarketach – jedna określająca cenę detaliczną, druga – cenę skupu; znakowanie żywności flagą kraju pochodzenia; określenie maksymalnych marż dla warzyw, owoców i mięsa; stworzenie planów zagospodarowania przestrzennego dla całego kraju, co pozwoli mieszkańcom wsi dowiedzieć się, jakie obiekty powstaną w sąsiedztwie ich domów, a rolnikom, czy mogą zbudować chlewnię lub oborę; informowanie o przewożonej żywności w jednej bazie danych, żeby uniemożliwić sprzedaż zagranicznej żywności jako polskiej; kontrolowanie żywności od skupu do półki sklepowej; odbudowanie produkcji trzody i ziemniaków; promowanie polskiej żywności; wzmacnianie roli targów i małych sklepów spożywczych; utworzenie funduszu stabilizacyjnego, który będzie płacił rolnikom za płody rolne, jeśli nie zrobi tego kupujący (ten fundusz ma też pokrywać niewypłacone odszkodowania za szkody łowieckie); wypłacanie „postojowego” producentom rolnym, którzy np. z powodu wystąpienia ASF nie mogą przez jakiś czas hodować tuczników; wprowadzenie przepisów, które mówią, że poseł musi zrezygnować ze stanowiska po ukończeniu 65 lat. – U władzy mają pozostać ludzie w pełni sił, którzy nadążają za rzeczywistością. Nie ci, którzy od lat przyspawani są do swoich stołków – wyjaśniają działacze AGROunii.

Wkurzeni i rozzłoszczeni

Rankiem 9 lutego z Wróblewa i innych wsi w woj. łódzkim kilka setek oflagowanych ciągników ruszyło na Łódź. – Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek było tak źle. Ceny energii i nawozów tak drastycznie wzrosły, że nie wiem, jak wyjść w pole na wiosnę – mówił jeden z uczestników protestu w tym regionie.

– Nie chcemy pomocy, chcemy tylko godnie zarabiać. Cena szynki w sklepie to teraz 40 złotych za kilogram. A rolnik za kilogram żywca dostaje 3,70 zł! Przecież to nie my zarabiamy na drożyźnie w sklepach – dodał Piotr Łuczak, rolnik spod Sieradza.

– Jesteśmy wkurzeni i rozzłoszczeni – stwierdził Michał Kołodziejczak, po czym usiadł za kierownicą ciągnika i pojechał z innymi protestującymi w kierunku Łodzi. Rolnicy zablokowali cztery drogi krajowe oraz centrum miasta.

11 rolniczych protestów odbyło się w Wielkopolsce (w tym we Wrześni oraz między Koszutami a centrum Środy Wlkp.), osiem w woj. kujawsko-pomorskim (w tym w centrum Bydgoszczy i w Rypinie, gdzie protest dotyczył też likwidacji SM ROTR, w czasie której poszkodowanych zostało wielu dostawców mleka). Rolnicy protestowali przez kilka godzin także w woj. lubelskim (100 pojazdów zablokowało centrum Lublina), świętokrzyskim, pomorskim (między Zblewem a Starogardem Gdańskim i w Rychnowach), warmińsko-mazurskim (między Ostródą a Iławą), małopolskim, lubuskim, podkarpackim oraz mazowieckim. 

Małgorzata Felińska

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 03/2022 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny” 

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy