Ziarno politycznej niezgody

2024-04-04

Całkowite embargo na dostawy towarów rolno-spożywczych z Ukrainy do Polski nie zmieni sytuacji rynkowej w kraju, ponieważ dominujący wpływ na ceny skupu zbóż ma światowa produkcja (w Chinach, krajach Mercosur, Australii oraz Rosji) – twierdzą eksperci z Instytutu Finansów Publicznych w analizie „Ziarno niezgody” opublikowanej w ubiegłym miesiącu.

Autorzy analizy – dr hab. Wawrzyniec Czubak, dr hab. Sławomir Kalinowski i dr hab. Benedykt Pepliński – uważają, że podstawową przyczyną i źródłem protestów rolniczych we wszystkich krajach UE, w tym w Polsce, jest niezadowalająca sytuacja ekonomiczna gospodarstw. „Jednak niska opłacalność nie stała się dominującym hasłem protestów. W przypadku Polski te argumenty były słabo słyszalne zarówno w przekazie medialnym, jak i w wywiadach bezpośrednich z rolnikami. Główne argumenty protestów koncentrowały się wokół dwóch zasadniczych żądań: zaprzestania realizacji założeń Europejskiego Zielonego Ładu w rolnictwie oraz całkowitego embarga na import produktów rolnych z Ukrainy. Te dwa główne oczekiwania, wraz ze wszystkimi dodatkowymi, zostały postawione przez rolników już 24 stycznia 2024 r.” – przypominają eksperci IFP.

Rekordowe zbiory i zapasy

Piszą dalej, że w 2023 r. do Polski zaimportowano 1 mln t zbóż z Ukrainy, co przy krajowej produkcji na poziomie 35 mln t nie może być czynnikiem znacząco wpływającym na spadek cen. Nie potwierdzają się też obawy rolników, jakoby część zboża importowano z Ukrainy poprzez Litwę. Statystyki GUS wskazują, że od 2018 r. trwa systematyczny spadek importu zboża z Litwy (w 2017 r. było to 90 tys. t, a w 2023 r. 24,9 tys. t). Również ilość zboża importowanego z Rosji (12,7 tys. t) czy Białorusi (0,5 tys. t) jest znikoma.
Prawdą natomiast jest, że w przypadku zbóż oraz owoców miękkich trwał systematyczny wzrost importu z Ukrainy, który w przypadku zbóż został zatrzymany w 2023 r., jednak pozostał na wyższym poziomie niż przed wojną. Według GUS, w 2021 r. import zbóż z Ukrainy wyniósł ok. 65,3 tys. t, a po rozpoczęciu wojny wzrósł do 2,5 mln t.
Jednak, zdaniem analityków, na ceny skupu zbóż w Polsce bardziej niż import z Ukrainy wpływają światowa produkcja ziarna (rekordowa) oraz nadprodukcja w Polsce.
Właśnie trwają żniwa na półkuli południowej. Zbiory u największych eksporterów zbóż z tamtego regionu świata, tj. w Australii i Argentynie oraz prognozowany przez Grain Market Report rekordowy poziom światowej produkcji zbóż w sezonie 2023/24 – 2,87 mld t (rok wcześniej było to 2,79 mld t) i wysokie zapasy ziarna (ok. 600 mln t) kształtują światowe ceny na niskim poziomie. Na to nakłada się ekspansja eksportowa Rosji, która chce w ten sposób wzmocnić gospodarkę i pokryć potrzeby finansowe wojska. „Warto podkreślić, że Rosja w sezonie 2022/23 posiadała nadwyżkę 63 mln t pszenicy i 14,9 mln t zbóż paszowych, a po uwzględnieniu eksportu netto i zapasów końcowych – 51,6 mln t pszenicy i 12,5 mln t zbóż paszowych. Czy tak znaczne ilości zboża pozwoliły na zastosowanie cen dumpingowych? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna” – uważają ekonomiści.
Faktem jest, że ceny pszenicy, rzepaku i kukurydzy w kontraktach futures na giełdzie MATIF w Paryżu spadają. Nie jest to zatem wyłącznie specyfika rynku polskiego. Co więcej, ceny spadały również w okresie, gdy w Polsce obowiązywało już embargo na produkty rolne z Ukrainy.
Na sytuację rolników wpływa również nadprodukcja zbóż w Polsce. Według szacunków IERiGŻ – PIB, w sezonie 2022/23 produkcja wyniosła 35,4 mln t. Uwzględniając zapasy początkowe (6,6 mln t) oraz import (4,7 mln t), dysponowaliśmy zasobami przekraczającymi 46,7 mln t zboża. Szacuje się, że zużycie krajowe wyniosło 25 mln t, a eksport – 12,9 mln t. W efekcie zapasy końcowe (łącznie z zapasami interwencyjnymi) osiągnęły 8,8 mln t. „Wielkość zapasów zbóż w Polsce wpływa na niekorzystną sytuację na rynkach rolnych. Według szacunków NIK, w czerwcu 2023 r. było to ok. 9,7 mln t, aktualnie jest to niemal 9 mln t, a pod koniec czerwca 2024 r. będzie to 5,1 mln t” – komentują eksperci.

Akcja spowoduje reakcję

Przestrzegają też, że całkowite embargo na produkty rolno-spożywcze z Ukrainy spowoduje prawdopodobnie reakcję odwetową ze strony władz tego kraju, a w rezultacie utratę naszych rynków zbytu na produkty zwierzęce (mięso, podroby, wędliny, przetwory mleczarskie) oraz destabilizację na rynkach innych niż rolne. Według GUS saldo handlowe z Ukrainą jest dla Polski dodatnie od lat, a w 2023 r. wyniosło 31,4 mld zł. Stanowiło to wzrost o 22,1 mld zł w porównaniu z rokiem 2021. Ukraina zajmowała siódmą pozycję pod względem eksportu, odpowiadając za 3,2 proc. całkowitego eksportu Polski. Natomiast pod względem importu nie znalazła się nawet w pierwszej dziesiątce partnerów, jej udział wyniósł 1,2 proc. w imporcie ogółem. Jednak dla produktów rolnych bilans handlowy Polski z Ukrainą jest ujemny. Dla towarów pochodzenia zwierzęcego i roślinnego wynosi on -729,6 mln zł, a gdy uwzględnimy tłuszcze, oleje zwierzęce oraz gotowe artykuły spożywcze, wartość salda wymiany wynosi -3 mld zł. Największy deficyt w produkcji roślinnej odnotowano w 2022 r., gdy wyniósł ponad 4,8 mld zł, co było bezpośrednią konsekwencją wybuchu wojny i działań KE zmierzających do ułatwienia Ukrainie handlu z UE.
Trzeba też pamiętać, że Polska jest członkiem unii gospodarczej, której podstawą jest jednolitość rynku. W handlu wewnątrzunijnym nie ma ograniczeń ilościowych i barier celnych. Z tego powodu napływ towarów z krajów trzecich do któregokolwiek z krajów członkowskich powinien być rozpatrywany w relacji do całkowitego rynku UE. Od wybuchu wojny do momentu zamknięcia granicy, czyli do kwietnia 2023 r., import zbóż i oleistych z Ukrainy do Polski szacowany jest na 4,3 mln t, a samych zbóż na 3,4 mln t. Jeśli zatem ten import odniesiemy do przeciętnej unijnej produkcji zbóż w ostatnich pięciu latach, wynoszącej ok. 280 mln t, to nie przekracza on 1,5 proc. Nie jest to ilość, która odpowiada za diametralną destabilizację i obecną sytuację cenową.
Oczywiście, jeśli napływające do Polski zboże zostanie ulokowane wyłącznie w naszym
kraju, a tym bardziej skoncentrowane na lokalnych rynkach przygranicznych, to będzie skutecznie konkurować z ofertami krajowymi. Jest to jeden z powodów zakumulowanych zapasów w magazynach rolniczych. W zagospodarowywaniu tych zapasów trzeba rozpatrzyć dwa elementy: eksport oraz popyt wewnętrzny. Możliwości sprzedaży poza granice Polski ograniczone są technicznymi zdolnościami krajowej infrastruktury, na którą składa się transport kołowy oraz morski. Przepustowość portów szacowana jest na 700-800 tys. t miesięcznie.
Chłonność rynku wewnętrznego, biorąc pod uwagę zarówno popyt konsumpcyjny, jak i
paszowy, powinna być pokrywana w pierwszej kolejności zbożem krajowym. Problemem jest jednak skala dostaw oferowana przez małe i średnie gospodarstwa. W przypadku, kiedy zdolności transportowe niewielkich partii ograniczają zasięg rynkowego oddziaływania do 30-50 km, w niektórych regionach kraju mogą pojawiać się problemy lokalnej chłonności po stronie firm skupowych i przetwórstwa.
Natomiast dla wielkotowarowych producentów problem występuje nie tyle po stronie
technicznych zdolności transportu, ile w akceptacji ceny. W ub.r. rolnicy w Polsce ograniczyli sprzedaż, licząc na wyższe ceny. Nie doczekali się ich. Rozwiązaniem jest współpraca np. w formie grup producentów rolnych oraz kontraktacja, co daje szansę utrzymania choćby minimalnej opłacalności produkcji. Ponadto, jak wskazują eksperci IFP, dochodowość należy liczyć w kategoriach długofalowych, wieloletnich, a nie w danym roku czy rok do roku. Uśrednienie wyników produkcji w sezonach 2021/22, 22/23 i 23/24 daje zadowalającą opłacalność produkcji zbóż.

Mogliśmy być pośrednikiem

Ekonomiści zastanawiają się, dlaczego Polska, w porozumieniu z instytucjami UE, nie wykorzystała ostatnich lat na wsparcie Ukrainy w handlu (a właściwie pośrednictwie) z krajami afrykańskimi i azjatyckimi, chociażby poprzez budowę terminalu na wyroby sypkie w Gdyni czy Kołobrzegu? „Nie byłoby to oczywiście panaceum na problemy rolników, pomogłoby jednak w upłynnieniu części nadwyżki zboża i być może w dłuższej perspektywie postawiłoby Polskę w pozycji pośrednika w wymianie handlowej części zboża ukraińskiego. Pomogłoby również zmniejszyć bariery w już funkcjonujących portach morskich. Z takiej szansy skorzystała Rumunia, która wykorzystując fundusze europejskie rozpoczęła rozbudowę portów. Chociaż nie rozwiązało to od lat nawarstwiających się problemów w rolnictwie tego kraju, stanowiło krok do poprawy sytuacji” – czytamy w analizie IFP.
Tymczasem w naszych portach morskich obroty ładunkowe produktów rolniczych w 2022 r. wyniosły 7,8 mln t, wobec 8,6 mln t w roku 2021 i 9,2 mln t w 2020 r., co oznacza, że polskie porty nie wykorzystują w pełni swoich mocy. „Czy są to ograniczenia infrastrukturalne,
techniczne, logistyczne czy kwestie regulacyjne? Jakie działania należałoby podjąć, aby zwiększyć optymalizację działalności portów i poprawić ich konkurencyjność na rynku międzynarodowym?” – zastanawiają się eksperci.

Zła jakość?

Zwracają też uwagę na nową kategorię – zboże techniczne. Przypominają, że do 2022 r. nie było jej w prawie żywnościowym oraz przepisach z zakresu zdrowia roślin, w których zboże dzielone jest na ziarno pod zasiew, zboże konsumpcyjne oraz paszowe. „Można się tylko domyślać, że zboże techniczne miało w założeniu nie być przeznaczone ani do konsumpcji, ani na spasanie, a wyłącznie na spalenie lub przerób na biopaliwa, zatem nie podlegało ani kontroli sanitarnej, ani weterynaryjnej” – czytamy w dokumencie. Według raportu NIK, od marca 2022 r. do kwietnia 2023 r. do Polski sprowadzono 102,9 tys. t takiego ziarna, co stanowiło 3 proc. całości zaimportowanych z Ukrainy zbóż. NIK zauważył, że kontrola wykazała zmianę przeznaczenia części surowców importowanych jako zboże techniczne na cele paszowe, zmiana ta jednak nie prowadziła do kontroli, trudno zatem określić faktyczną jakość tego ziarna.
W przypadku materiału siewnego zbóż i rzepaku kontrole prowadziła Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa, a w przypadku zboża i rzepaku spożywczego oraz paszowego – Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. IJHARS wykonał niemal 16,5 tys. kontroli, z czego w 565 przypadkach stwierdzono nieprawidłowości (3,4 proc. przypadków). Można zatem przyjąć, że zboże na cele spożywcze i paszowe w zasadniczej części spełniało europejskie normy fitosanitarne.

Będzie gorzej

Naukowcy przyznają, że w obecnym sezonie ceny skupu podstawowych produktów rolnych w większości nie pokryły kosztów produkcji. Jednymi z nielicznych wyjątków wśród najważniejszych roślin uprawnych są buraki cukrowe i kukurydza, ale pod warunkiem uzyskania wysokich plonów. W pozostałych przypadkach w większości gospodarstw rolnych produkcja była nieopłacalna. Przyczynił się do tego wzrost prawie wszystkich składników kosztów o co najmniej 25 proc. (szczególnie nawozów mineralnych).
Niestety, również perspektywy na bieżący sezon nie są zbyt optymistyczne (w konsekwencji mogą stać się pretekstem do kolejnych rolniczych protestów), mimo że obniżają się koszty produkcji, głównie dzięki taniejącym nawozom – przyznają analitycy. Nadal jednak pozostają dwa bardzo ważne czynniki ryzyka: wysokość plonów i ceny skupu płodów rolnych (znają je tylko plantatorzy buraków cukrowych). Mimo nadchodzącego przednówka ceny skupu zbóż i rzepaku na rynkach krajowym i światowym stale się obniżają, co źle prognozuje cenom bezpośrednio po żniwach.
Naukowcy zwracają jednak uwagę, że spadek cen skupu zbóż ma pozytywny wpływ na relacje cenowe w produkcji zwierzęcej. Relacja cen surowców paszowych (w skład których wchodzą: pszenica, jęczmień, pszenżyto, kukurydza – po 21 proc., śruta poekstrakcyjna sojowa – 9 proc. i rzepakowa – 6 proc. oraz premiksy – 1 proc.) do cen skupu tuczników w czerwcu 2023 r. była najwyższa od 2006 r., gdyż za kg tucznika można było kupić ponad 9 kg surowców paszowych.
„Spodziewany jeszcze przez najbliższy rok niski poziom cen skupu zbóż pozwoli poprawić sytuację finansową gospodarstw i przygotować się na kolejny okres dekoniunktury, który najprawdopodobniej nastąpi już w 2025 r.” – twierdzą eksperci. Ich zdaniem, w przyszłym roku ceny skupu tuczników spadną, a ceny zbóż wzrosną. „Tańsze zboża z Ukrainy mogą więc być szansą dla krajowego sektora wieprzowego i drobiowego, który mógłby się rozwinąć w oparciu o importowane stamtąd tańsze pasze. Dobry przykład wykorzystywania szans daje Hiszpania, która w oparciu o importowane surowce paszowe głównie z Ukrainy zbudowała swoją wieprzową potęgę” – czytamy w analizie „Ziarno niezgody”.

Małgorzata Felińska

fot. Instytut Finansów Publicznych

Artykuł ukazał się w wydaniu 04/2024 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy