Zielony nieład
2021-07-01
Minął już ponad rok od ogłoszenia Europejskiej Strategii Bioróżnorodności do 2030 r. oraz Strategii „od pola do stołu” w ramach Europejskiego Zielonego Ładu, a wciąż nie ma kompleksowej oceny skutków zaproponowanych w nich rozwiązań dla rolnictwa i całej branży rolno-spożywczej. Sprawy w swoje ręce postanowiły wziąć dwie europejskie organizacje COCERAL oraz UNISTOCK, które w czerwcu zaprezentowały raport w tej sprawie.
Wcześniej jednak, w rocznicę opublikowania wspomnianych strategii (20 maja) COCERAL, czyli Europejskie Stowarzyszenie Handlowców na rynku zbóż, roślin oleistych, roślin strączkowych, oliwy z oliwek, olejów i tłuszczów, paszy dla zwierząt oraz dostaw dla rolnictwa wraz innymi 28 europejskimi organizacjami z branży rolno-spożywczej wydało wspólną deklarację, a w zasadzie manifest, w którym zakomunikowały, że nie będą świętowały pierwszej rocznicy strategii „od pola do stołu” bez kompleksowej oceny jej skutków dla branży. „Indywidualne badania dotyczące różnych celów strategii nie są wystarczające. Tylko poprzez kumulację oraz przeprowadzenie kontroli krzyżowej różnych celów zawartych w strategii można zdać sobie sprawę z wyzwań, z jakimi się wiąże” – zwracają uwagę sygnatariusze. Wytykają przy tym Komisji Europejskiej, że miała odwagę zaproponować przeprowadzenie kompleksowego badania odnośnie złożonego, skumulowanego wpływu ponad 60 porozumień handlowych zawartych przez UE. Dlaczego więc takie działanie nie jest możliwe w przypadku strategii od pola do stołu? – pytają wskazując jednocześnie, że nawet rząd USA przeprowadził już analizę wpływu unijnej polityki na gospodarkę unijną, amerykańską i światową. „W obliczu wyzwań dla naszego bezpieczeństwa żywnościowego, to zaniedbanie ze strony Komisji jest niezrozumiałe i nie do przyjęcia” – podkreśliły organizacje.
Trwa dyskusja
Również w Polsce toczy się dyskusja na temat potencjalnych skutków unijnych strategii. Po ich publikacji w ubiegłym roku ukazało się wiele komunikatów różnych organizacji, w tym zrzeszających rolników wyrażających głównie obawy, co do ogólnych wytycznych tych strategii. Mowa o ograniczeniu zużycia środków ochrony roślin do 2030 r. o 50 proc., nawozów o co najmniej 20 proc., co ma spowodować ograniczenie strat składników odżywczych o min. 50 proc. Chodzi też o osiągnięcie poziomu co najmniej 25 proc. użytków rolnych UE w systemie rolnictwa ekologicznego oraz o przeznaczenie min. 10 proc. gruntów na tzw. „obszary o dużej różnorodności”, które obejmują ugory, żywopłoty, pasy buforowe, stawy i inne, w opracowaniu zdefiniowane jako grunty odłogowane. Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych wskazywał na niebezpieczeństwo zmniejszenia produkcji żywności w UE, której niedobory trzeba będzie uzupełnić importem z krajów trzecich. Inna sprawa to ryzyko wzrostu jej cen. Związek wytykał zbyt ogólne zapisy strategii, które nie uwzględniają uwarunkowań poszczególnych krajów członkowskich, a także brak oceny skutków ich wdrożenia oraz informacji o wsparciu branży w dochodzeniu do wyznaczonych celów. Dyskusja podczas Międzynarodowego Dnia Rzepaku Eurorzepak 2021, która miała miejsce 20 maja tego roku w Minikowie dowiodła, że rok od opublikowania strategii wciąż nie ma odpowiedzi na wiele pytań i wątpliwości, bo też niewiele zrobiono. Jak przyznali prelegenci, w tym przedstawiciele unijnej organizacji reprezentującej rolników COPA-COGECA, w czasie pandemii nie był to priorytetowy temat dla KE. A więc można powiedzieć, że aktualnie dyskusja dotycząca unijnych strategii wraca dopiero na wokandę. Aby była rzetelna potrzeba jednak więcej konkretów oraz analizy skutków proponowanych rozwiązań dla rolników i całej branży rolno-spożywczej – stwierdzili jednogłośnie uczestnicy spotkania, w tym także Krzysztof Smaczyński z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Poinformował, że mimo braku szczegółowych rozwiązań, resort zlecił instytutom badawczym przeprowadzenie analiz na podstawie dostępnych założeń, by móc chociaż wstępnie ocenić,w których obszarach możliwe są zmiany.
Tymczasem Pedro Gallardo z Hiszpanii, prezes COPA-COGECA i ASAJA przedstawił konkretne wyliczenia w tym zakresie. Nie ma on wątpliwości, że unijne strategie będą miały negatywny wpływ na plony i zbiory płodów rolnych. Hiszpanie obliczyli, że produktywność zmaleje o 7-12 proc. Natomiast dochody rolników o 16 proc. Odwrotną tendencję, a więc wzrostową mają przyjąć za to ceny, co będzie niekorzystne dla konsumentów.
Zbiory w dół
Optymizmem nie napawa także ocena wpływu wybranych założeń Strategii „od pola do stołu” oraz Strategii na rzecz bioróżnorodności przygotowana przez organizację COCERAL i UNISTOCK (Europejskie stowarzyszenie profesjonalnych podmiotów zajmujących się portowym magazynowaniem rolniczych towarów masowych), w reakcji na brak takiego opracowania na szczeblu unijnym. Ocenę przeprowadzono w zakresie czterech podstawowych założeń, o których była mowa wcześniej, a więc ograniczenia zużycia środków ochrony roślin, nawozów, zwiększenia udziału rolnictwa ekologicznego oraz przeznaczenia 10 proc. użytków rolnych na tzw. „obszary o dużej różnorodności”. W badaniu przyjęto cztery scenariusze odnoszące się do różnych poziomów realizacji tych założeń na gruntach przeznaczonych pod uprawy podstawowych roślin uprawnych, w relacji do całkowitej powierzchni gruntów rolnych, tj. scenariusz z oddziaływaniem niskim, średnim, wysokim i ekstremalnym. Punktem odniesienia dla wielkości produkcji poszczególnych gatunków roślin uprawnych zostały dane z średniookresowej prognozy Komisji Europejskiej dla rynków rolnych i dochodowości na lata 2020-2030. I tak oceniono, że w zależności od scenariusza (oddziaływanie niskie, średnie, wysokie i ekstremalne):
- produkcja pszenicy może zmaleć z przewidywanych 128 mln t o 8, 15, 21 lub 35 proc.;
- kukurydzy z 68 mln t o 8, 13, 19 lub 33 proc.;
- jęczmienia z 51,7 mln t o 9, 16, 22 lub 38 proc.;
- roślin oleistych (rzepak, słonecznik, soja) z przewidywanych 30,2 mln t o 10, 17, 24 lub 36 proc.
Z tym że w przypadku oleistych spadek produkcji ma dotyczyć tylko rzepaku i i słonecznika. Produkcja soi ma wzrosnąć. To jedyna uprawa spośród wszystkich analizowanych, dla której nie stwierdzono redukcji zbiorów. Za to uprawą, którą najbardziej dotknęłyby nowe wytyczne byłby rzepak. Oceniono, że jego produkcja w 2030 r. może spaść do poziomu 10 mln t (scenariusz średniego wpływu) w porównaniu z bazową prognozą 16 mln t, co będzie wiązało się z koniecznością znaczącego zwiększenia jego importu. Zważywszy na zacieśniające się relacje największego eksportera rzepaku na świecie – Kanady z największym importerem, czyli z Chinami może być to trudne do zrealizowania. Autorzy opracowania wskazują ponadto, że dalsze ograniczanie uprawy rzepaku będzie wiązało się z mniejszą podażą śruty rzepakowej, a w efekcie z koniecznością zwiększenia importu surowców białkowych. Podkreślają przy tym, że Unia nie zdoła zaspokoić popytu na białko z alternatywnych źródeł, jak białko z alg (w perspektywie średnioterminowej), czy soja własnej produkcji, ze względu na niewystarczającą jej skalę oraz zróżnicowanie parametrów jakościowych uzyskiwanego towaru.
W przypadku produkcji zbóż wskazano, że aby zrównoważyć obniżki ilościowe i zbilansować popyt z podażą, UE musiałaby albo importować więcej ziarna, albo zmniejszyć jego zużycie. Jednak redukcja konsumpcji przełoży się na inne sektory, w tym zwierząt gospodarskich. Dla przykładu, w scenariuszu średniego oddziaływania, popyt na pasze musiałby spaść o 13 proc., przy jednoczesnym założeniu spadku produkcji zwierzęcej, aby UE nie stała się importerem netto zbóż.
Cały tekst można przeczytać w lipcowym wydaniu miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Alicja Siuda
Fot. Tytus Żmijewski
Komentarze
Brak komentarzy