Zwierzęta nie mogą być ważniejsze od ludzi

2024-10-31

W parlamencie kolejny raz dyskutowano o relacjach człowieka ze zwierzętami. Wszystko pod nieobecność reprezentantów środowiska rolniczego.

4 października w Senacie odbył się kolejny, czwarty Kongres Praw Zwierząt. O pomysłach związanych z poprawą prawnej pozycji zwierząt dyskutowano nie tylko na sali plenarnej, ale również w największej sali komisyjnej. W pięciu panelach dyskusyjnych brali udział politycy i zaangażowani społecznicy, a także szeroka grupa zawodowych członków organizacji prozwierzęcych. Zabrakło za to przedstawicieli środowisk rolniczych. Punkt widzenia tej grupy podczas wydarzenia starał się prezentować jedynie skromny zespół urzędników z resortu rolnictwa. Paradoksalnie, nieobecnych taki stan rzeczy przestaje zaskakiwać.
Bez akceptacji środowisk o innej wrażliwości gruntownych zmian się nie wdroży. Nie chodzi tu o brak miłości do zwierząt. U nas też psy sypiają w łóżkach. Chodzi o ich inne funkcje, ich inne przeznaczenie na wsiach – podkreślał Marian Sikora, przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych, komentując organizację kongresu. – Własna produkcja rolna daje nam niezależność, jej zróżnicowanie ogranicza oddziaływanie na środowisko. Człowiek od zarania dziejów był myśliwym, polował, żywił się mięsem. Dla pracujących fizycznie, ćwiczących, tych, którzy lubią tradycyjne żywienie, to ma znaczenie i dziś. Trzeba to uszanować. Wieś pokazała też jesienią, że w razie potrzeby potrafi rozliczać polityków – dodaje.

„Światli ludzie” chcą zmian

Kongres Praw Zwierząt okraszono obecnością przedstawicieli świata kultury, nauki i polityki. Na otwarcie wydarzenia legenda polskiego kina Daniel Olbrychski cytował wiersze. Członkowie koalicyjnej większości prześcigali się w zapewnieniach, że w tej kadencji prawa zwierząt już na pewno staną się fundamentem ich bytowania wśród ludzi. To za sprawą dostarczonych już do laski marszałkowskiej różnych propozycji zmian w ustawie o ochronie zwierząt. W inauguracyjnym miniwykładzie prawniczka dr Hanna Machińska stwierdziła: „Wiek XX i XXI to wiek strat fauny i flory. Winny jest człowiek, a samoregulacja nie przynosi pożądanych skutków. W Europie i na świecie mamy kraje, które zwierzęta chronią już na poziomie swoich konstytucji. Uznanie praw zwierząt jest wynikiem zmian cywilizacyjnych, które dokonują się w światłych społeczeństwach XXI wieku”.

Wieloletnia szefowa warszawskiego Biura Rady Europy nawiązała przy okazji do szeroko komentowanej opinii językoznawcy prof. Jerzego Bralczyka. W jednym z wystąpień telewizyjnych naukowiec stwierdził , „że według zasad językowych pies zdycha, a nie umiera”. –Musimy pamiętać, jak wypowiadamy się o zwierzętach. Bywa, że używamy w tym obszarze niewłaściwego języka. Językoznawca wybitny tę dyskusję wywołał, a tu nie powinno być dyskusji. Ona nie trafia do światłych ludzi, nie trafia do młodego pokolenia, bo ten język jest niszczący i utrwala to, co było najgorsze w przeszłości – zakończyła prawniczka. Kongres był okazją do rozmów o metodach udzielania pomocy zwierzętom dzikim, zapewnieniu dobrostanu przebywającym w Polsce zwierzętom egzotycznym, a także o zmianach w zakresie hodowli i transportu zwierząt na poziomie unijnym.

Najwięcej uwagi poświęcono jednak możliwości zmian w krajowym prawie. O tym dyskutowali między sobą głównie zwolennicy szybkich i radykalnych reform. Bez wyłożenia konsekwencji finansowych dla producentów rolnych, skutków spadku ich konkurencyjności i odpowiedzi na narzucające się wprost pytanie: co w zamian?

Nadzór nad dobrostanem

W ramach panelu poświęconego instytucjonalnej ochronie zwierząt zwolennicy szybkich i gruntownych zmian w prawie debatowali o ustawie o ochronie zwierząt. Zarówno o tym, na ile zapewnia ona obecnie ich dobrostan, ale i w jakim zakresie można ją poprawić. Jeden z wątków dotyczył działania Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej właśnie w obszarze kontroli dobrostanu. Przepisy w tym zakresie miała zmienić w poprzedniej kadencji tzw. piątka dla zwierząt forsowana przez Prawo i Sprawiedliwość. Założono w niej, że warunki, w jakich utrzymywane są zwierzęta na fermach czy w kurnikach będą mogły kontrolować organizacje pozarządowe. Pomysł upadł, ale w Senacie zjawiło się liczne grono zwolenników tego pomysłu. – W obecnym systemie to niepołączalne, by jeden organ, weterynaria, odpowiadał za ustalanie norm krzywdzenia zwierząt i za przesuwanie humanitarnych granic w podejściu do nich. Nie można winić Inspekcji za taką sytuację, ale po prostu trzeba odłączyć te role od siebie – apelowała adwokat Karolina Kuszlewicz z Polskiego Towarzystwa Etycznego.

Wtórował jej radca prawny Łukasz Smaga z organizacji Prawnicy na rzecz Zwierząt: – Moim zdaniem sama ustawa o ochronie zwierząt, która jest z nami od 27 lat, nie spowodowała rewolucji w tym obszarze. Mogą ją dopiero spowodować zmiany w trzech kluczowych obszarach: utrzymaniu zwierzęcia, jego uśmiercaniu i w samej zasadności uśmiercania. Najwięcej przed nami jest w tym trzecim obszarze i dlatego należałoby ustanowić służbę ochrony zwierząt. Ona mogłaby się zajmować kompleksową humanitarną ochroną naszych przyjaciół.

O tym, że teoretyczne propozycje nie przystają do praktyki, przekonywał zebranych główny lekarz weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Argumentował, że pracownicy Inspekcji realizują kontrole z obszaru dobrostanu, choć to tylko jeden z obszarów ich działalności. Podział kompetencji mógłby zaś prowadzić do dodatkowych kosztów i groźby dublowania niektórych działań. – Jako weterynaria nadzorujemy i wykonujemy przepisy prawa. Moim zdaniem nie można tego jeszcze bardziej rozdzielać. Zwróćmy uwagę, że taka nowa służba musiałaby mieć ludzi nie tylko w urzędach czy na fermach, ale i na granicach państwowych. Przez nasze przejścia przejeżdżają olbrzymie ilości zwierząt. Nadzór nad dobrostanem odbywa się ponadto w takich miejscach jak rzeźnie, zakłady laboratoryjne. Wszędzie tam potrzeba ludzi – i my tam jesteśmy. Czasami w towarzystwie np. sanepidu, co jest już dodatkowym kłopotem dla przedsiębiorstw. Obecność jeszcze trzeciego podmiotu mogłaby zaburzać ich pracę – nakreślał sytuację doświadczony urzędnik.

Propozycji jest wiele

Na wieńczącym Kongres Praw Zwierząt panelu deklaracje dotyczące zmian w ustawie o ochronie zwierząt składali politycy rządzącej koalicji. Odnosili się oni do różnych projektów, które są już w Sejmie albo które lada moment się tam pojawią. Dwa projekty złożyła grupa posłów na czele z Katarzyną Piekarską z Koalicji Obywatelskiej (zakładają spuszczenie psów z łańcuchów oraz regulację wymiarów minimalnego kojca). Propozycja złożona przez Małgorzatę Tracz (Zieloni, Koalicja Obywatelska) dotyczy natomiast wygaszenia hodowli zwierząt na futra do 2029 r. Największy pakiet rozwiązań zawiera projekt obywatelski wspierany przez KO i Lewicę, pod którym podpisało się ponad pół miliona obywateli. Zakłada się w nim: zakaz stosowania łańcuchów i więzienia psów, zmianę sposobu finansowania schronisk dla zwierząt, wzmocnienie kar za znęcania się nad zwierzętami, przymusowe czipowanie i kastracje domowych zwierząt niehodowlanych oraz zakaz stosowania petard hukowych. Jeszcze w tym roku złożony ma być projekt rządowy, który dotyczy wprowadzenia Krajowego Rejestru Oznakowanych Psów i Kotów.

Praktykująca lekarz weterynarii i wicemarszałek Sejmu Dorota Niedziela (w poprzedniej kadencji była zastępcą przewodniczącego sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi) zapowiedziała, że w najbliższych latach zmiany prawne z pewnością nastąpią. – Mamy pomysł na rozwiązanie paru spraw krok po kroku. Widziałam tu w Sejmie przez 14 lat, jak kończyły szerokie propozycje zmian. Zanim do nich dojdzie, jest ważne, żeby usłyszeć wszystkie strony dyskusji. Jasne – może to być trudne, ale musimy wysłuchać się z szacunkiem i w takim duchu trzeba też procedować te projekty. Kompromis jest trudną sytuacją, bo nikt nie jest z niego do końca zadowolony. Jednak będziemy tworzyć coś, co staje się lepsze dla jednych i drugich – mówiła do zgromadzonych posłanka KO, która jest wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej.

Potrzebę wprowadzenia „cywilizacyjnych zmian” postulowała również marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska. – Chcemy zmiany, która będzie skutkować dobrym prawem i pomoże kształtować dobre postawy, wzmocni aspekt edukacyjny. Tak na dobrą sprawę wszystko się od niego zaczyna, od zrozumienia, że zwierzęta nie są rzeczą, zabawką. Cofanie się tu jest nie do przyjęcia. Sądzę, że zmiana, jaka dokonała się w życiu publicznym rok temu, musi dotyczyć też praw zwierząt. Jestem przekonana, że nie usłyszymy już o tym, że nie ma czegoś takiego jak prawa zwierząt. Wierzę, że wszyscy jak tu jesteśmy, chcemy zrobić krok naprzód w tej sprawie – zadeklarowała.

O ocenę proponowanych zmian poprosiliśmy Mariana Sikorę. – Na pierwszy rzut oka widać, że są to propozycje, które (poza norkami) dotykają przede wszystkim zwierząt domowych i to nie jest temat dużych sporów. Poprzednio w projektach mieszano sprawy zwierząt domowych i gospodarskich i to właśnie decydowało o ich klęsce. Musimy się tutaj jednak zastanowić, co może być faktyczną intencją zmiany tej strategii. Obawiam się, że przyzwolenie na pozornie neutralne dla nas zmiany mogą poskutkować wzrostem presji na rolników, na hodowców. Presji na zmiany w kolejnych obszarach. Przesunięta będzie pewna granica w obyczajach, w relacji człowiek  – zwierzę. To dotykałoby już także rolnictwa. Z jakichś powodów nie chciano o tym dyskutować w Senacie bez naszej obecności – zauważa szef FBZPR.

Michał Fedusio, PR

fot. Kancelaria Sejmu

Artykuł ukazał się w wydaniu 11/2024 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy