Ocena genomowa jałówek

2021-02-01

Małgorzata i Artur Saganowscy z Gądecza (woj. kujawsko-pomorskie) zostali docenieni za innowacje wprowadzone w gospodarstwie. Jałówki wstępnie przeznaczone na remont stada poddawane są tu ocenie genomowej. Na tej podstawie określana jest m.in. potencjalna zdrowotność czy długowieczność zwierząt, a także dobierane jest nasienie buhajów tak, żeby ich potomstwo miało najbardziej pożądane cechy. 

W grudniu 2020 r. rolnicy zdobyli I miejsce w kategorii „innowacje w rolnictwie” w V Konkursie Agricola Syn Ziemi, zorganizowanym przez marszałka woj. kujawsko-pomorskiego. 

Wysokie plony


Artur Saganowski przejął gospodarstwo rolne obejmujące 18 ha od swojej mamy w 2003 r. Z żoną Małgorzatą powiększył je w ciągu niespełna 20 lat do 50 ha własnych i 100 dzierżawionych od sąsiadów-rolników. Dlatego rozłóg gruntów nie jest zwarty, rolnik uprawia kilkadziesiąt działek, co utrudnia planowanie i wykonywanie prac polowych. – Ale dajemy radę – zapewnia gospodarz.Na glebach klasy IVa i IVb, na 60 ha uprawia kukurydzę na ziarno i kiszonkę. Średni plon wynosi 12-15 t/ha ziarna o wilgotności ok. 30 proc. Zielonka zakiszana jest w silosach przejazdowych, a ziarno w rękawach foliowych. Pszenica ozima rośnie na 20 ha (średni plon wynosi 8 t/ha), podobny areał zajmuje rzepak (średni plon to 4 t/ha, ziarno rolnik sprzedaje firmie Agrolok), na pozostałej powierzchni są użytki zielone na gruntach ornych – mieszanki traw z roślinami motylkowymi, które rolnik kosi i zakisza.Uprawy są więc w dużej części podporządkowane hodowli bydła mlecznego. Nawożenie azotowe gospodarz mógł znacznie zmniejszyć – o ok. 30 proc., ponieważ na pola trafia obornik (w dawce 20 t/ha rocznie) i gnojowica (stanowiąca odciek z płyty gnojowej). Ponadto nawozy organiczne zwiększają zawartość próchnicy, a tym samym pojemność wodną gleby. Część obornika Artur Saganowski wymienia z sąsiadami na słomę, którą z kolei zużywa do ścielenia stanowisk krów.Rolnik stosuje zarówno uprawę orkową, jak i bezorkową, w zależności od potrzeb. – Nawet kiedy pola nawożę obornikiem, nie zawsze przyoruję go pługiem, czasem wystarczy kultywator – wyjaśnia. Na razie w gospodarstwie nie ma agregatu, który jednocześnie uprawia glebę, wysiewa nasiona i nawóz. Ale ponieważ ciągniki wyposażone są w odbiorniki GPS, gospodarz bez problemów wykonuje wszystkie zabiegi w trzech przejazdach. Elementy rolnictwa precyzyjnego stosuje też w czasie wykonywania oprysków środkami ochrony roślin. 

Bydło na słomie


Stado bydła rasy holsztyńsko-fryzyjskiej czarno-białej (80 krów dojnych plus młodzież, krowy zasuszone i opasy – w sumie ponad 200 zwierząt ) utrzymywane jest w oborze wybudowanej w 2012 r., wolnostanowiskowej z halą udojową typu tandem 2×4 stanowiska, firmy Westfalia. Trzy rzędy legowisk ścielone są słomą, a odchody zgarniane z dwóch korytarzy gnojowych. Stół paszowy biegnie wzdłuż jednej z bocznych ścian. Obiekt na dłuższych bokach ma okna, a świetlik zamontowany jest w kalenicy. Dzięki temu w oborze jest dużo światła.Państwo Saganowscy wcześniej trzymali stado w starej oborze i adaptowanych budynkach. Przy budowie nowej wykorzystali gotowy projekt, jednak bardzo go przerobili. Budynek o wymiarach 19×36 m kosztował 800 tys. zł i wzniesiony został z własnych środków. Natomiast usytuowana z boku obory hala udojowa, która kosztowała 120 tys. zł, powstała w części ze środków unijnych (PROW na lata 2007-14).Stado żywione jest TMR-em mieszanym w wozie paszowym Sgariboldi o pojemności 14 m3. Zwierzęta podzielone zostały na pięć grup technologicznych i dla każdej dobierane są odpowiednie dawki. Najlepiej żywiona grupa ma dawkę ustawioną na 40 l mleka dziennie, kolejna (fresh cow) na 30 l mleka dziennie, jeszcze mniej energetyczną paszę mają jałówki czy krowy zasuszane. Dawki pokarmowe opracowuje specjalista z firmy paszowej.Produkcja roślinna gospodarstwa prawie wystarcza, żeby zabezpieczyć dla stada pasze treściwe i objętościowe. Rolnicy dokupują tylko śrutę sojową (non GMO, bo tego wymaga mleczarnia) oraz dodatki mineralno-witaminowe.Przy oborze znajduje się płyta obornikowa ze zbiornikiem na gnojowicę, gospodarstwo spełnia więc wymogi Programu azotanowego. 

Wycinek z ucha


Od trzech lat państwo Saganowscy stosują genotypowanie rodzących się w stadzie najlepiej rokujących jałówek. W terminie do trzech miesięcy po urodzeniu z ucha pobierany jest mały wycinek tkanki i wysyłany do laboratorium Centrum Genetycznego Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka w Poznaniu, gdzie określany jest genotyp zwierzęcia. Na podstawie kodu genetycznego można określić potencjalną wydajność mleczną, zdrowotność czy długowieczność (liczbę laktacji), a nawet budowę racic, rozstaw strzyków. Genotyp jest też bazą do obliczenia indeksu ekonomicznego, który wyraża łączną wartość hodowlaną zwierzęcia w przeliczeniu na złotówki. Dzięki niemu hodowca może doskonalić stado w kierunku maksymalizacji zysków. Jałówki o określonych pożądanych cechach rolnik zostawia i przeznacza na remont stada. Pozostałe sprzedaje lub kieruje na opas. Na bazie kodu genetycznego dobierane jest też nasienie buhaja, którym jałówka (a później krowa) zostanie zainseminowana. Nasienie zagranicznych buhajów rolnicy kupują w różnych polskich firmach. – Genotypowanie kosztuje 130 złotych za sztukę, ale opłaca się to robić, ponieważ dzięki temu badaniu najlepsze sztuki zostają w gospodarstwie – przekonuje właściciel.W stadzie państwa Saganowskich średnia wydajność przekracza 10 tys. l mleka od krowy w laktacji, a najlepsze sztuki dają 15 tys. l mleka o zawartości tłuszczu 3,99 proc. i białka 3,47 proc. Stado jest oczywiście pod oceną użytkowości Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.– Pandemia w niewielkim stopniu wpłynęła na nasze gospodarstwo. Co prawda wiosną ceny opasów spadły o około dwa złote za kilogram żywca, ale już powoli wracają do tych sprzed pandemii – mówi hodowca. Następną sprzedaż partii opasów planuje na kwiecień i ma nadzieję, że będzie opłacalna, bo ceny wynoszą już ok. 9 zł/kg żywca. – Natomiast ceny mleka z powodu pandemii nie spadły – twierdzi gospodarz i dodaje, że obecnie Mlekopol (do tej spółdzielni rolnicy odstawiają surowiec) płaci 1,60 zł/l mleka. – Jednak nasze dochody systematycznie spadają, ponieważ stale rosną ceny wody, energii elektrycznej i innych środków produkcji – dodaje.Tak więc cena mleka w coraz mniejszym stopniu pokrywa koszty produkcji, a na razie gospodarstwo nie produkuje energii z OZE. – Przyglądamy się i zastanawiamy, czy taka inwestycja będzie dla nas opłacalna – mówi Artur Saganowski. 


Cały tekst można przeczytać w lutowym numerze miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Małgorzata Felińska

Fot. Jarosław Pruss

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy