Brakuje rąk do pracy

2024-08-14

Przed rosyjską agresją na Ukrainę nie było większego problemu, ponieważ do naszego kraju masowo przyjeżdżali Ukraińcy czy Białorusini, którzy chętnie podejmowali pracę sezonową w rolnictwie. Teraz jednak wszystko się zmieniło.

– Mamy ogromny kłopot, aby znaleźć pracowników przy zbiorach – żalili się sadownicy i plantatorzy, którzy 22 lipca wzięli udział w posiedzeniu sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Właśnie tego dnia posłowie rozpatrywali projekt dezyderatu „w sprawie brakujących pracowników sezonowych zatrudnianych w rolnictwie oraz możliwości zatrudnienia cudzoziemców w celu uzupełnienia ich braku”.

Szykują nową ustawę

Jak co sezon gospodarstwa rolne i sadownicze potrzebują wielu rąk do pracy z zagranicy. – Z racji wojny w Ukrainie oraz między innymi tamtejszej ustawy o mobilizacji ten kierunek nie jest w stanie zaspokoić potrzeb polskiego rolnictwa – można było usłyszeć w Sejmie. Szansą na zmianę sytuacji ma być nowa ustawa o dostępie cudzoziemców do rynku pracy, która według zapowiedzi może wejść w życie jeszcze w tym roku. Podczas obrad komisji rolnictwa zaapelowano do rządu o rychłe działania w tej sprawie, a jednogłośnie przyjęto wspomniany wcześniej dezyderat. Jak wyjaśniał przedstawiający treść dokumentu poseł Mirosław Maliszewski (PSL), który jest nie tylko przewodniczącym komisji rolnictwa, ale również prezesem Związku Sadowników RP, bez możliwości zorganizowania terminowych zbiorów, wiele gospodarstw liczy straty. – Później zebrane owoce to niższe zyski, droższy towar na półkach dla konsumentów i słabsza konkurencyjność w walce o zagraniczne rynki – argumentował polityk.

Polak nie chce pracować

Rosnąca potrzeba sprowadzania pracowników sezonowych wiąże się ze stale malejącym zainteresowaniem pracą przy zbiorach wśród Polaków. Wielogodzinne zrywanie owoców lub warzyw w pełnym słońcu nie zachęca naszych rodaków. Sytuacji nie poprawia nawet możliwość darmowego zakwaterowania i wyżywienia na miejscu. Z kolei właściciele gospodarstw uzależniają wycenę pracy od cen zbiorów oferowanych w skupach. Od lat niedobory kadrowe w polskich sadach i na plantacjach w dużym stopniu uzupełniali pracownicy sezonowi zza wschodniej granicy. Wcześniej mogli oni przyjeżdżać do pracy na okres do 9 miesięcy, mając specjalne ubezpieczenie w KRUS. – Mogli liczyć na stabilny dochód, także premie, jeśli wyróżniali się swoją pracą na tle innych. Dla nich to były poważne pieniądze biorąc pod uwagę koszty życia na Wschodzie. Wielu z nich czekało na powrót w kolejnym roku, tak też kalkulowali swoje zobowiązania, inwestycje – wyliczał Maliszewski. Zmieniło się to w 2022 r., gdy Ukraina musiała zaangażować swoich obywateli do obrony kraju, a i tak ograniczony zasób pracowników z Białorusi zaczął być niedostępny ze względów geopolitycznych.

Trzeba szukać gdzie indziej

W Polsce przy zbiorach pracuje sezonowo ok. 150-180 tys. osób. – Przed rokiem cudzoziemcy posiadający zezwolenia na pracę sezonową zarabiali średnio 3217 zł brutto, mediana ich wynagrodzeń wyniosła 3500 zł – mówiła w trakcie posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa Ewa Flaszyńska z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Zarobki te odbiegały od poziomu najniższej krajowej pensji. Szybko dostrzegli to sami Ukraińcy żyjący w Polsce i mający po 2022 r. łatwiejszy dostęp do rynku stałej pracy. Stworzyło to sytuację, w której teraz o wiele trudniej jest zachęcić ich do pracy w rolnictwie. – Obserwujemy wzrost zainteresowania pracownikami głównie z krajów azjatyckich: Turcji, regionu Kaukazu, Nepalu, Indii, Bangladeszu – wyliczała urzędniczka z MRPiPS i zapowiadała: – Szerszy, kontrolowany napływ osób ma umożliwić opracowywany projekt ustawy o dostępie cudzoziemców do rynku pracy. W rządowym wykazie prac czytamy, że Rada Ministrów ma się nim zająć w trzecim kwartale br. Ten projekt to jeden z kamieni milowych, którego wykonanie ma się wiązać ze środkami na realizację Krajowego Planu Odbudowy.

Skutki afery wizowej

Wiadomo, że nowe przepisy mają wychodzić naprzeciw niekorzystnym zjawiskom, które pojawiły się na polskim rynku pracy. Ewa Flaszyńska wymieniła tu chociażby wiarygodność intencji osób, które aplikują o przyjazd z dalszych regionów świata. – Znając proponowane stawki przy pracy polowej, przyjazd zarobkowy na kilka miesięcy mija się z celem. Szczególnie kiedy weźmiemy pod uwagę koszty transportu samolotem do Polski z centralnej i wschodniej Azji. Pojawiają się pytania o faktyczne motywy przyjazdu – tłumaczyła urzędniczka resortu pracy. Trudnościami są też: rozdmuchana biurokracja, problem z dotrzymywaniem ustawowych terminów na rozpatrywanie dokumentów oraz rosnąca skala wniosków nieskutecznych, tzn. takich, które nie kończą się realnym przyjazdem pracownika sezonowego nad Wisłę. Flaszyńska wskazała, że w poprzednim roku pracodawcy złożyli w urzędach pracy 72 tys. wniosków o pracę sezonową dla swoich potencjalnych pracowników-cudzoziemców. Realnie, na miejscu stawiło się niecałe 16 tys. osób. Było to także pokłosiem trudności z uzyskaniem wiz. Na działalność polskich konsulatów w tym zakresie wpłynęła m.in. ujawniona przed rokiem tzw. afera wizowa.

Chcą uszczelnić system

Z kolei Henryka Mościcka-Dendys reprezentująca Ministerstwo Spraw Zagranicznych w trakcie posiedzenia komisji rolnictwa mówiła, że wskutek faktów ujawnionych latem ub.r. polska wiza „nabrała opinii towaru łatwo dostępnego do wyłudzenia”. Przyznała, że nowa ustawa musi zawierać zapisy uszczelniające system nadawania wiz cudzoziemcom, także tym chcącym pracować w rolnictwie. Aplikowanie o nie musi równać się podjęciu pracy. – W tym przypadku chcemy wzmocnić relacje prawne pracodawcy ściągającego daną osobę i pracownika przybywającego do pracy. Już teraz namawiamy, by takie osoby rekrutować z państw, z którymi Polska ma podpisaną umowę o readmisji. Liczymy na uwagi pracodawców do projektu – zaznaczyła. Podkreślając zrozumienie rosnącego problemu właścicieli sadów i plantacji, urzędniczka resortu dyplomacji mówiła bardzo otwarcie. – Polska staje się zasobnym krajem, pracownicy sezonowi coraz częściej próbują osiedlać się tu na stałe i próbują sprowadzać na miejsce członków swoich rodzin. Trzeba powiedzieć o tych zdarzeniach wprost: Niemcy tkwili w micie, że tak nie jest przez dekady, dziś mają swoje problemy. Co więcej, my jesteśmy też krajem, z którego te osoby jadą dalej w obszarze Strefy Schengen – wyjaśniała Mościcka-Dendys. Analizując założenia i uzasadnienie projektu ustawy, możemy przeczytać, że zakładane jest pełne przeniesienie procedury uzyskania zezwolenia na pracę przez cudzoziemców do internetu, a także ograniczenie procedur i wymogów dla pracodawców przy zatrudnianiu cudzoziemców. Dokument autorstwa resortu rodziny pracy i polityki społecznej jest już po fazie konsultacji. W życie ma wejść 1 stycznia 2025 r. O skuteczności rozwiązań będziemy mogli się dowiedzieć przy okazji kolejnych zbiorów.

Maliny i borówki czekają

Obecni na posiedzeniu komisji rolnicy wskazywali, że udrożnienie możliwości sprowadzania grup cudzoziemców potrzebne jest tu i teraz. Ewa Kowalska z klastra „Ogrodnictwo Przyszłości” działającego na rynku owoców sezonowych wyjaśniała: – Procedury związane z przyznawaniem wiz są długie, powstają zatory w naszych konsulatach, pojawiają się odmowy. My w międzyczasie składamy wnioski o pracę sezonową cudzoziemców w urzędach – musimy robić to z nadwyżką, bo skąd mamy wiedzieć, kiedy i ilu pracowników przejdzie procedurę i będzie mogło finalnie przyjechać? – pytała. Głos zabrał również Bartłomiej Milczarek ze Stowarzyszenia Plantatorów Borówki zgłaszając potrzebę usprawnienia pracy placówek dyplomatycznych w Indiach. – Mamy w sektorze grupy cudzoziemców, którzy u nas już pracowali, po zakończeniu wizy wrócili do siebie i znowu chcą przyjechać. W New Delhi na zgodę wizową trudno się doczekać, tam aplikują również Nepalczycy chcący pracować na plantacjach. My sobie bez nich nie radzimy, owoce zostają na krzewach. Mamy w kraju 12 tys. hektarów borówki, potrzebujemy tysięcy ludzi. Miejscami nawet Polacy odmawiają pracy za stawki krajowe. – Mój sąsiad jest zadowolony, choć są to osoby z bardzo różnych kręgów i środowisk, dogadują się. Jedynym mankamentem są zachowania części Gruzinów, którzy odmawiają posłuszeństwa wobec wskazówek udzielanych przez kobiety. Z kolei sąsiad wychwala bezgranicznie Filipińczyków i żałuje, że nie mógł pozyskać większej liczby pracowników z tego regionu – mówił Jacek Kruczkowski z Krajowej Rady Izb Rolniczych. Stanowisko sektora trafnie skwitował Andrzej Gajowniczek, prezes Krajowego Stowarzyszenia Przetwórców Owoców i Warzyw: – Trzeba sobie powiedzieć wprost: nie istniejemy bez pracowników zagranicznych, no chyba że się cofamy w rozwoju i zasięgu. Muszą to zrozumieć także urzędnicy. Bezpieczeństwo to jest podstawa – pełna zgoda. Docelowo musimy zdobyć pewien poziom akceptacji społecznej dla zmiany, która dzieje się w naszym kraju. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, które musi mieć mądrą politykę migracyjną. Ona musi być przemyślana, musimy mieć gwarancje tego że wjeżdżający pracownicy sezonowi zrobią swoje i wyjadą. Zamiatanie czy odwlekanie tego tematu powoduje wyłącznie trudności w przyszłości, w tym dla nas. To jest bezalternatywne.

Wyczerpujący się kierunek

Aby wesprzeć głos branży rolnej, sejmowa komisja 22 lipca jednogłośnie przyjęła dezyderat kierowany do Rady Ministrów „w sprawie brakujących pracowników sezonowych”. Referujący go poseł Mirosław Maliszewski zaznaczał, że docelowo polscy przedsiębiorcy powinni starać się co najmniej dywersyfikować kierunki, z których sprowadzają pracowników. Jak wyjaśniał, kierunek ukraiński – nie tylko przez wojnę, ale także z racji demograficznych – będzie ulegał wyczerpaniu. – To są znakomici pracownicy. Pojawiają się przez lata, w szczycie zbiorów w niektórych miejscach jest ich więcej niż lokalnej ludności. Oni w masie nie byli źródłem problemów – a mamy przecież trudne relacje historyczne. Życie biegnie dalej, słyszę od sadowników, że nawet tam na wschodzie są już problemy przy pełnym zagospodarowaniu zbiorów – zakończył polityk PSL.

tekst i fot. Michał Fedusio

Artykuł ukazał się w wydaniu 08/2024 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy