Cykl prawie zamknięty

2023-02-03

Ojciec i syn – Julian i Łukasz Szmaniowie z żonami wspólnie prowadzą dwa gospodarstwa w Kowalewie w powiecie chodzieskim (Wielkopolska). Specjalizują się w chowie świń w cyklu zamkniętym. Mimo zagrożenia afrykańskim pomorem świń i niepewnych warunków rynkowych zamierzają postawić kolejną chlewnię i zwiększyć produkcję tuczników.

– Gospodarstwo w Kowalewie kupili moi dziadkowie, rodzice taty, w 1965 r. – mówi Łukasz Szmania, który podkreśla, że jest już trzecim pokoleniem rolników w tej wsi. – W latach 60. rodzina miała 16 ha, kiedy przejmowałem część gruntów mieliśmy 40 ha własnych, a teraz razem uprawiamy 105 ha – własnych i dzierżawionych od sąsiadów. Gdy tylko nadarzy się okazja, kupujemy ziemię, dlatego rozłóg pól nie jest zwarty, mamy działki w kilku miejscowościach. Najdalsze pole położone jest sześć kilometrów od podwórza gospodarczego. – Z chęcią powiększylibyśmy areał, ale w okolicy rzadko wystawiana jest na sprzedaż ziemia rolna – dodaje Julian Szmania.

Nie oszczędzają na nawozach

Rolnicy na 70 ha uprawiają zboża (pszenicę, pszenżyto, żyto i jęczmień), na 14 ha rzepak, a na 18 ha kukurydzę na ziarno. Ponadto na 30 proc. gruntów wysiewają międzyplony – mieszanki firmy DSV, w skład których wchodzą: facelia, koniczyna, żyto, proso, gryka, gorczyca, rzodkiew, słonecznik. Międzyplony wysiewane w drugiej połowie września pozostają na polu przez osiem tygodni, a przed siewem zbóż ozimych (najpóźniej 25 października) niszczone są agregatem uprawowym.

Na najsłabszych glebach rośnie żyto i kukurydza, na najlepszych pszenica. – Nie stosujemy płodozmianu, raczej monokulturę – mówi Julian Szmania, a jego syn dodaje, że z obserwacji wynika, iż występowanie omacnicy prosowianki na kukurydzy nie ma związku z monokulturą. – W jednym roku przeżywamy nalot szkodnika i uprawa wygląda okropnie, w kolejnym roku nie ma śladu omacnicy. Być może gnojowica, którą nawozimy kukurydzę, zmniejsza liczebność szkodnika, poprzez przyspieszanie rozkładu resztek pożniwnych – podejrzewa Julian Szmania.

Ponieważ gleby w gospodarstwie są raczej słabe i mozaikowate  – od klasy IV do VI – rolnicy wiosną, przed siewem kukurydzy, na słomę kukurydzianą pozostałą po poprzednich zbiorach wylewają rozbryzgowo gnojowicę w dawkach azotu nieprzekraczających dopuszczalnych norm. – Kukurydzy od lat nie nawozimy nawozami sztucznymi i efekty są bardzo dobre – zapewnia Łukasz Szmania. Ostatnio gnojowicą nawożą także zboża – pogłównie, a oprócz tego stosują w uprawach zbóż i rzepaku standardowe nawożenie mineralne. – W ubiegłym roku, mimo wysokich cen nawozów, nie ograniczaliśmy nawożenia – zapewnia rolnik. – Wiosną 2022 r. kupiliśmy nawozy na obecny sezon, więc też nie będziemy oszczędzać.

Najlepsze odmiany hybrydowe

Właściciele obu gospodarstw wybierają odmiany na podstawie wyników uzyskanych na własnych poletkach, na podstawie tego, co zobaczą na poletkach doświadczalnych podczas spotkań organizowanych przez firmy hodowlane, a także korzystając z rad sąsiadów. W tym sezonie połowę pól obsiali odmianami hybrydowymi.

Już od lat uprawiają jęczmień hybrydowy Hyvido firmy Syngenta (odmiany: Galileoo, Toreroo i Wootan), który daje lepsze plony niż populacyjny, głównie dlatego, że jest bardziej odporny na suszę i inne stresy, a także charakteryzuje się dobrą zimotrwałością. Z kolei odmiany hybrydowe żyta – Visello i Vinetto – także bardziej odporne na suszę oraz niskie temperatury niż populacyjne, pochodzą z hodowli KWS (system PollenPlus). – Nowa odmiana pszenżyta firmy Saaten Union – Tadeus – świetnie wyszła w ubiegłym roku – zachwala Łukasz Szmania. Odmiana została zarejestrowana w 2017 r. Wyróżnia się zimotrwałością i odpornością na suszę. Rolnicy uprawiają też krótkosłomą odmianę Rotondo hodowli Danko, nadającą się na lekkie gleby, o bardzo dobrej krzewistości, dlatego hodowca zaleca wysiew mniejszej ilości nasion (ok. 250/m2), co zmniejsza koszty materiału siewnego. Po raz pierwszy rośnie w gospodarstwie hybrydowa odmiana pszenicy (na prawie 2 ha). – Zobaczymy, czy wyjdzie, czy nie wyjdzie – zastanawiają się gospodarze. – U znajomych wychodzi. Odmiana SU Hymalaya hodowli Saaten Union jest odporna na choroby grzybowe, charakteryzuje się dobrą zimotrwałością i wysoką efektywnością wykorzystania azotu, a ponadto jest mało wymagająca w uprawie.

Także uprawiane przez rolników mieszańcowe odmiany rzepaku RGT Trezzor i RGT Azurite hodowli RAGT charakteryzują się wysoką zimotrwałością i odpornością na choroby.

Rolnicy uprawiają co roku inne odmiany kukurydzy, teraz głównie hodowli RAGT. Plony mokrego ziarna w ub.r. sięgnęły 6,9 t/ha, podobnie kształtowały się plony pszenicy (6,8 t/ha) jęczmienia (7 t/ha), żyta i pszenżyta (7,5 t/ha). W 2022 r. gospodarze zebrali 4 t rzepaku z ha.

W gospodarstwie, w magazynach płaskich i silosach, można przechować ponad 1000 t ziarna. To na razie wystarczy do zmagazynowania zbóż i rzepaku, ze sprzedażą którego rolnicy czekają na najlepsze ceny. – Sprzedajemy tylko rzepak i mokre ziarno kukurydzy, ponieważ od dwóch lat osiąga ono wysokie ceny. Gdyby kukurydza była tańsza, przeznaczona zostałoby na pasze dla trzody, tak jak zboża. Nie kontraktujemy zbiorów – zastrzega Łukasz Szmania. – Kilka razy dziennie sprawdzamy ceny skupu. Ubiegłoroczny rzepak jeszcze czeka na zielony sygnał z giełdy.

Uprawa bezorkowa

70 proc. gruntów rolnicy od niedawna uprawiają bezorkowo, własnym agregatem Trio firmy Köckerling. Natomiast siew wykonywany jest w osobnym przejeździe precyzyjnym siewnikiem Express firmy Horsch. – To był pomysł taty – przyznaje Łukasz Szmania i dodaje, że na razie ten system się sprawdza. Plony nie są mniejsze niż z pól uprawianych tradycyjnie, a koszty uprawy niższe. – Dlatego od tego roku wszystkie grunty będziemy uprawiać bezorkowo – zapewnia.

Park maszynowy w gospodarstwie jest bogaty. Rolnicy mają trzy ciągniki: najnowszy Fendt 720 Vario o mocy 200 KM, Massey Ferguson 7614 o mocy 140 KM oraz 95-konny Massey Ferguson 5609, wyposażony w ładowacz czołowy. Ponadto w garażach stoją: ładowarka teleskopowa Manitou, kombajn zbożowy Claas, opryskiwacz przyczepiany Hardi Navigator o pojemności 4 tys. l, z nawigacją i wóz asenizacyjny o pojemności 12 tys. l, aplikujący gnojowicę rozbryzgowo. A także oczywiście pługi, brony, wały.

Mamy jeden zestaw do nawigacji i tworzymy mapy zasobności makroskładników oraz oznaczamy pH na polach, lecz jeszcze nie prowadzimy precyzyjnego nawożenia, ponieważ na razie nie planujemy kupna precyzyjnego rozsiewacza nawozów. Może jak będziemy mieli 200 hektarów… – uśmiecha się Julian Szmania.

– Firma usługowa u nas tylko sieje i zbiera kukurydzę oraz wapnuje pola, niektóre co roku. Pozostałe prace polowe wykonujemy sami – zapewnia Łukasz Szmania i dodaje, że ubezpiecza wszystkie uprawy od pięciu ryzyk: gradu, przymrozków, deszczu nawalnego, ognia i wichury. Zasiewy nie są ubezpieczone od suszy, ponieważ ubezpieczyciel nie ma tego w ofercie. A kiedy miał, składki były za wysokie.

Panele produkują prąd

Julian i Łukasz Szmania specjalizują się w produkcji trzody w cyklu zamkniętym. – Nie jest jeszcze całkowicie zamknięty, ponieważ nie tuczymy wszystkich urodzonych w gospodarstwie prosiąt – wyjaśniają hodowcy. – Na razie mamy za mało miejsca w tuczarniach. Dlatego część prosiąt sprzedajemy, a kupujemy loszki i knurki.

Mają teraz 120 loch rasy polska biała zwisłoucha i wielka biała polska, które kryte są nasieniem rasy duroc pietrain. Jedna locha rodzi średnio 12 prosiąt w miocie, przy czym średnia liczba porodów to 2,4 rocznie. To daje ok. 29 prosiąt rocznie od lochy. Prosięta rodzą się w cyklach – co trzy tygodnie. – Lochy DanBred czy Naima dają ponad 30 prosiąt rocznie, ale zwierzęta są mniejsze. Na razie jednak nie chcemy zmieniać polskiej genetyki na duńską – mówią hodowcy.

W gospodarstwie są trzy chlewnie – dwie zmodernizowane tuczarnie – jedna dla grupy zwierząt od 30 do 80 kg, druga – od 80 do 120 kg, w sumie na 500-600 tuczników i jeden nowy budynek o wymiarach 60 x 16 m, w którym trzymane są lochy, jest porodówka, odchowalnia i kwarantanna. Razem z silosami i paszarnią został oddany do użytku w 2017 r. Kosztował 1,5 mln zł. – Inwestycja została w maksymalnym stopniu dofinansowana z poprzedniego PROW, z działania „Modernizacja gospodarstw rolnych”,– produkcja prosiąt – zdradza Łukasz Szmania i dodaje, że dopiero po 2,5 roku od złożenia wniosku do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa mogli zacząć budowę, a na zwrot kosztów czekali kolejny rok. W sumie trwało to prawie cztery lata. 

Zwierzęta trzymane są na rusztach, głównie betonowych, jedynie w pomieszczeniach porodówki na żeliwnych (lochy) i na plastikowych (prosięta). Do dwóch dób po porodzie prosięta przebywają na matach grzewczych pod lampami ogrzewającymi, później wystarczają im maty.

W budynku działa wentylacja wymuszona, w sekcji prosiąt sufitowa (powietrze nawiewane jest z poddasza przez cały perforowany sufit i wyciągane z chlewni przez wentylatory), żeby wyeliminować nagłe powiewy zimna. Z kolei w tuczarniach powietrze zaciągane jest przez wentylatory wlotami w ścianach bocznych, a wychodzi górą, przez kominy wentylacyjne.

Ile kosztuje prąd do produkcji? – Na razie nie jest źle, ponieważ trzy lata temu założyliśmy na dachu nowej chlewni panele fotowoltaiczne o mocy zainstalowanej 40 kWe. Sami je sfinansowaliśmy, nie korzystaliśmy z dopłat z budżetu. Jednak żeby wyjść na zero moc instalacji powinna wynosić 60 kWe – wyjaśnia Łukasz Szmania.

Chcemy wykorzystać drugie przyłącze i dołożyć panele – planuje jego ojciec. Rolnicy zapewniają, że nie mieli problemów z wpięciem swojej instalacji do sieci energetycznej. – Po rozliczeniu za 2022 r. dokupiliśmy prąd tylko za 15 tys. zł netto – mówią. Przed założeniem paneli prąd kosztował ich 8 tys. zł co dwa miesiące. Teraz pewnie byłoby jeszcze drożej.

Małgorzata Felińska

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 02/2023 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy