Jaja prosto z automatu
2021-05-10
Zamiast szukać możliwości zbytu jaj z pomocą pośredników, postanowili wziąć sprawy we własne ręce i kupili automat do kanapek, który przerobili na jajomat. Dziś nie mogą opędzić się od klientów i już zastanawiają się nad rozwojem biznesu.
– Chętnych do zakupu naszych jaj jest tylu, że czasami nie nadążamy z uzupełnianiem zapasów w jajomacie – mówi Iwona Galler, która wraz z mężem Norbertem prowadzi we wsi Dytmarów (gm. Lubrza, woj. opolskie) gospodarstwo zajmujące się chowem kur na wolnym wybiegu. – Kilka lat temu kupiliśmy działkę wraz z zabudowaniami, gdzie wcześniej hodowano trzodę chlewną. Wszystko przerobiliśmy na potrzeby naszych szczęśliwych kur – zdradza z uśmiechem pani Iwona. Rolnicy skorzystali z programu „Restrukturyzacja gospodarstw rolnych”, dzięki któremu zakupili między innymi dwa zbiorniki na zboże o pojemności 18 t. Jajomat to autorski pomysł pana Norberta. Rolnik w internecie zakupił automat, który wcześniej serwował kanapki (ze względu na pandemię wiele firm wyprzedaje takie urządzenia) i po drobnych modyfikacjach świetnie nadał się do sprzedaży jaj, które można nabyć w wytłaczankach po 10 sztuk w cenie 56 zł. Podłączone do prądu urządzenie gwarantuje optymalną temperaturę i bezpieczeństwo przechowywanych jaj. W trosce o komfort zakupów jajomat stoi pod specjalnym zadaszeniem przy bramie głównej (maszyna przyjmuje monety w nominałach od 10 gr do 5 zł). – Codziennie sprawdzany jest stan i na bieżąco uzupełniamy brakujące pozycje na poszczególnych półkach. Dbamy o to, aby nasz produkt zawsze był świeży. Największym atutem jest fakt, że jaja pochodzą od kur z wolnego wybiegu – zachwala Iwona Galler. Kto kupuje w jajomacie? Okazuje się, że nie są to jedynie okoliczni mieszkańcy, ale często ludzie, którzy po świeże jaja przyjeżdżają z miejscowości oddalonych nawet o 20 km. – Wiele osób zakup jaj w automacie traktuje jako atrakcję, a poza tym sprzedaż odbywa się całą dobę. Takie rozwiązanie jest szczególnie przydatne w czasie pandemii, gdy docenia się bezkontaktowe zakupy – przyznaje rolniczka.
Jaja idą jak woda
Jajomat w Dytmarowie pojawił się w grudniu ub.r., jednak wiadomością o urządzeniu rolnicy zaczęli dzielić się w internecie dopiero w styczniu. – Gdy pojawiły się pierwsze informacje w sieci, natychmiast ruszyła lawina chętnych – wspominają rolnicy. Potwierdzają, że ich pomysł był odpowiedzią na uwagi płynące ze strony klientów. – Zdarzały się sytuacje, gdy ktoś przyjeżdżał po jaja, a nas akurat nie było. Jajomat pozwala zapewnić obsługę siedem dni w tygodniu – tłumaczą państwo Gallerowie . Do pomocy w obsłudze jajomatu włączyły się dzieci gospodarzy i biznes kwitnie. Codziennie sprzedawanych jest blisko 300 jaj. Barierą w rozwoju są przepisy sprawiające, że więcej kur ponad stan, który jest obecnie (348 sztuk) sprawi, że gospodarstwo zacznie być traktowane jako ferma. – Taki scenariusz nas nie interesuje – zaznacza stanowczo Iwona Galler. Pod uwagę brane są za to inne rozwiązania, ale – jak zastrzegają rolnicy – na razie za wcześnie o nich mówić. – Przyznaję, że przed Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą jaja schodziły prawie natychmiast. Ładowaliśmy jajomat i po godzinie trzeba było przynosić nową partię, a klienci czekali w kolejce. Równolegle z jajomatem prowadzimy sprzedaż tradycyjną, szczególnie dla osób, które kupują u nas od dawna. 20 lat temu zaczynaliśmy z małym kurnikiem, a dziś doszliśmy do poziomu, jakiego nawet wcześniej nie braliśmy pod uwagę – cieszy się Iwona Galler.
Za dobrym przykładem
Informacja o pomyśle państwa Gallerów lotem błyskawicy obiegła cały powiat prudnicki i szybko znaleźli się naśladowcy. Oryginalnym pomysłem zainteresowała się Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna z Jasiony w gminie Lubrza, która oprócz produkcji roślinnej, zajmuje się również hodowlą kur utrzymywanych w systemie klatkowym. Piotr Synowczyński, prezes spółdzielni, wyjaśnia, że jajomat to świetne rozwiązanie z uwagi na możliwość sprzedaży jaj w dobrych cenach. – Unikamy dodatkowych kosztów związanych z zatrudnieniem pracownika czy wynajmem lokalu, a to ogromne ułatwienie – zachwala Synowczyński. RSP Jasiona ma już trzy jajomaty (jeden w Głogówku i dwa w Prudniku), ale wkrótce zostaną uruchomione kolejne. Urządzenia będą pojawiały się główne w miastach, czyli tam, gdzie przewija się najwięcej ludzi. – Wiele osób chwali rozwiązanie, bo automat pozwala utrzymywać temperaturę jak w lodówce, a sam zakup zajmuje kilkanaście sekund. Co ważne, nasze maszyny przyjmują nie tylko monety, ale jest również możliwość płacenia kartą zbliżeniową lub telefonem – zaznacza. Prezes RSP zwraca uwagę, że decyzję o zakupie urządzeń do sprzedaży jaj podjęto między innymi z powodu pandemii. – Ludzie wolą unikać osobistych kontaktów i dlatego sprzedaż za pośrednictwem jajomatu świetnie się sprawdza. Nie ukrywam, że na początku część osób patrzyła na nasz pomysł z przymrużeniem oka. Byli też tacy, którzy obawiali się podejść do urządzania, ale dziś już wszyscy się przyzwyczaili i zakupy w jajomacie stały się codziennością – zaznacza Piotr Synowczyński.
Cały tekst można przeczytać w wydaniu 05/2021 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Krzysztof Zacharuk
Fot. Andrea Galler, archiwum
Komentarze
Brak komentarzy