Nareszcie mają czas na hodowlę

2023-03-30

Iwona i Przemysław Kawula z Frydrychowa w woj. kujawsko-pomorskim w 2020 r. rozpoczęli budowę supernowoczesnej obory wolnostanowiskowej dla 176 DJP. Hodowcy wyposażyli ją w roboty do doju, podgarniania paszy i czyszczenia ruszt, dzięki czemu obsługa zwierząt przestała być pracochłonna.

– W 2017 r. przejęliśmy gospodarstwo rolne po moich rodzicach Marii i Władysławie wraz z oborą wolnostanowiskową wybudowaną w 2003 r. Mieściła ona 55 krów, których dój odbywał się w hali udojowej typu rybia ość 2×4. Już wtedy myśleliśmy o inwestycji w nowy budynek oraz o zautomatyzowaniu procesu doju – tłumaczy Przemysław Kawula, który wraz z żoną Iwoną prowadzi gospodarstwo rodzinne. Hodowcy w 2018 r. rozpoczęli kompletowanie niezbędnych dokumentów i pozwoleń, co zajęło im niemal dwa lata. Prace budowlane rozpoczęły się 16 listopada 2020 r., a dokładnie po roku obora została zasiedlona. 

Konstrukcja z drewna

Pod oborą o wysokości 12,5 m, długości 66 m i szerokości 38 m znajduje się hermetyczny zbiornik na gnojowice o pojemności 3,5 mln l i głębokości 2 m. Został on przykryty podłogą szczelinową, z której odchody są regularnie zgarniane przez robota czyszczącego Lely Discovery. W zbiorniku pracują dwa mieszadła elektryczne odpowiedzialne za homogenność gnojowicy. W utrzymaniu właściwej jej konsystencji oraz w ograniczeniu odoru pomagają stosowane co dwa tygodnie biopreparaty zawierające wyselekcjonowane szczepy mikrobiologiczne. Do obory przylega budynek o wymiarach długości 13 m i szerokości 10 m. Znajduje się w nim zlewnia mleka i biuro, a na piętrze pomieszczenie, z którego rozciąga się widok na całą oborę. Konstrukcję budynku stanowi drewno klejone połączone z elementami ze stali.
Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, ponieważ drewno klejone jest bardzo wytrzymałe i wygląda estetycznie, a jego cena była zbliżona do stali – podkreśla Przemysław Kawula.

Dach budynku oraz ściana szczytowa została pokryta płytami warstwowymi. Z kolei w ścianach wzdłużnych obory znajduje się zabudowa żelbetowa o wysokości zaledwie 0,7 m, nad którą zamontowano trzywarstwowe kurtyny wentylacyjne sterowane stacją pogodową. System składa się z siatki przeciw ptactwu o dużych oczkach oraz dwóch kurtyn, za pomocą których można regulować przepływ powietrza. Jedna z nich jest półprzepuszczalna, a druga nie przepuszcza powietrza. Całość w połączeniu z dużą kalenicą łukową oraz odpowiednim nachyleniem dachu umożliwia dobrą wentylację oraz doświetlenie budynku. Dodatkowo zamontowano w nim automatycznie sterowane lampy LED, które zapewniają dostęp do światła przez 16 godzin dziennie, co pozytywnie wpływa na rozród i dobrostan zwierząt.

Materace wodne

W budynku znajduje się strefa dla krów w laktacji, gdzie zamontowano 136 podwójnych legowisk w trzech rzędach. Hodowcy wyznaczyli również kojec dla krów zasuszonych wyposażony w 24 legowiska, a także porodówkę i szpital, gdzie zwierzęta przebywają na głębokiej ściółce. W oborze znajduje się również strefa dla nowo urodzonych cieląt, a w niej osiem pojedynczych kojców. Inwestorzy na legowiskach dla krów zastosowali komfortowe materace wodne, a w każdym mieści się 50 litrów wody. Są one regularnie ścielone cienką warstwą trocin pochodzących z oddalonego o 2 km zaprzyjaźnionego tartaku. Jeszcze do niedawna za 1 m3 tego materiału gospodarz płacił 80 zł, a obecnie cena wzrosła do 110 zł.

– Przez pewien czas miałem problemy z dostępem do trocin, ponieważ były one przerabiane na materiał opałowy. Obecnie z ich dostępnością nie ma problemu – mówi Kawula.

Jego zdaniem trociny bardzo dobrze sprawdzają się na legowiska pod warunkiem, że są delikatne i miękkie i nie posiadają zanieczyszczeń. Tylne części legowisk są dwa raz dziennie czyszczone z pozostałości odchodów. Gospodarz regularnie przeprowadza również suchą dezynfekcję boksów. – Na początku na legowiskach chcieliśmy zastosować materace słomiano-wapienne, które bardzo dobrze sprawdzały się w starej oborze. Mieszanka ta świetnie osusza skórę wymion i racice. Jednak jej przygotowanie i uzupełnianie boksów jest pracochłonne, dlatego wybraliśmy trociny – zaznacza Iwona Kawula.

Krowy się odwdzięczą

Obecnie w gospodarstwie znajduje się 240 sztuk bydła w tym 120 krów dojnych. Hodowcy od początku stawiają na wolny ruch zwierząt w oborze, który ich zdaniem nie zaburza naturalnych zachowań bydła. Ważną dla nich sprawą była również odległość od najbliższego serwisu. Dlatego po wizytach w kilku gospodarstwach zdecydowali się na zakup dwóch robotów udojowych firmy Lely.

Do nowej obory przegnaliśmy stado 60 krów w laktacji, a stado przedzieliliśmy na pół tak, aby na jednego robota przypadało po 30 krów. Przez pierwsze pięć dni każde zwierzę wpędzaliśmy do doju dwukrotnie. Po tym czasie usunęliśmy przegrodę i okazało się, że większość krów sama wchodzi do robota – tłumaczy gospodarz i dodaje: – Byliśmy zdziwieni, że nauka zwierząt trwała tak krótko. Drugim zaskoczeniem było to, że spadek mleka odnotowaliśmy tylko przez pierwsze dwa dni. Już w szóstym dniu wydajność wzrosła nam z 30 do 36 litrów mleka. Wbrew wielu opiniom nie musieliśmy również brakować żadnej krowy ze względu na wymię, czy też na nogi. Aby szybciej uzupełnić obsadę po dwóch miesiącach dokupiliśmy 20 jałówek cielnych pochodzących z czołowych krajowych hodowli.

Zdaniem rolników z Frydrychowa główną zachętą do częstego odwiedzania robotów jest wydawana podczas doju pasza treściwa. W ich gospodarstwie są wykorzystywane dwa rodzaje granulatu o zawartości 19 proc. białka. Dodatkowo jeden z nich jest wzbogacony o tłuszcz chroniony. Pasza ta jest przeznaczona dla krów po wycieleniu i w szczycie laktacji, a dzięki wysokiej zawartości energii chroni je przed deficytem energii. Pierwiastki dostają dziennie do 5 kg granulatu, a krowy starsze do 7 kg. Jednorazowo podczas doju robot może wydać do 3 kg paszy treściwej. Granulat jest przechowywany w silosach lejowych o pojemności 8 i 12 ton ustawionych na zewnątrz obory. Zbiorniki są uzupełniane średnio co 3-4 tygodnie.

Częsty dój przynosi korzyści

Krowy po wycieleniu do 60 dnia laktacji mogą doić się nawet sześć razy na dobę, pod warunkiem, że od ostatniej wizyty upłyną przynajmniej 4 godziny. Drugim wymaganym warunkiem jest przewidywana produkcja mleka na poziomie nie niższym niż 8 litrów na dój. Z kolei krowy przed zasuszeniem mogą wejść do robota po upływie 12 godzin od poprzedniego doju. Wyjątek stanowią zwierzęta, których wydajność jest wyższa od średniej stada. Krowy z gospodarstwa z Frydrychowa doją się średnio 3,2 razy na dobę. Spędzają one w robocie niecałe 7 minut i oddają w tym czasie niemal 40 kg mleka o zawartości 3,3 proc. białka i 3,7 proc. tłuszczu. Uzyskane mleko trafia systemem rur do chłodni, z której jest co drugi dzień odbierane przez OSM Sierpc.

Częsty dój nie tylko przełożył się na wzrost wydajności naszego stada, która w tym roku liczymy, że przekroczy 13 tys. litrów, ale wpłynął również na jakość mleka. Średnia liczba komórek somatycznych (LKS) utrzymuje się na poziomie 80-100 tys. w 1 ml surowca – podkreśla hodowca, dodając: – Robot na bieżąco kontroluje LKS dzięki czemu wiemy, że coś się dzieje z daną krową zanim jeszcze zachoruje. Pierwszą naszą reakcją w takich przypadkach jest zastosowanie zewnętrznej maści do wymion, która w wielu przypadkach rozwiązuje problem.

Hodowcy w walce z komórkami somatycznymi od ponad 6 lat stosują również autoszczepionki tworzone na podstawie laboratoryjnych badań mleka. Wcześnie stosowali komercyjne produkty, ale efekty nie były tak dobre. – Pobieramy mleko od krów z mastitis, laboratorium określa rodzaj bakterii i dobiera odpowiednie przeciwciała. Problem w naszym stadzie dotyczył głównie bakterii środowiskowych. Szczepimy całe stado razem z jałówkami co 8 miesięcy, a koszt jednej takie szczepionki to 30 zł. Jest on niewymierny w stosunku do kosztów poniesionych w przypadku wykrycia infekcji w stadzie – zaznacza rolnik.

tekst i fot. Remigiusz Kryszewski

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 04/2023 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy