„Piątka dla zwierząt” powraca?

2024-09-02

Wszystko wskazuje na to, że jak bumerang do Sejmu wróci kontrowersyjna „piątka dla zwierząt”, która wywołała rolnicze protesty i rozłam w Zjednoczonej Prawicy. Tym razem politycy nowej większości chcą zakończyć hodowlę zwierząt futerkowych. Przygotowany przez nich projekt ustawy zakłada zakaz tworzenia nowych ferm od 2025 r. i zamknięcie już istniejących do 2029 r.

Grupa posłów Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Lewicy złożyła 14 czerwca do Sejmu poselski projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Jego założenia przedstawiła posłanka KO Małgorzata Tracz z Partii Zieloni. Projektowane przepisy zakładają, że w momencie wejścia w życie ustawy nowe fermy zwierząt na futra nie będą mogły powstawać, a po pięciu latach (2029 r.), wszystkie dotąd istniejące zostaną wygaszone. Ponadto – jak dodała – przewidziane są odszkodowania dla hodowców oraz odprawy dla pracowników. Doprecyzowano również, że zakaz miałby dotyczyć wszystkich zwierząt futerkowych,  z wyłączeniem królików.

To nie jest „piątka dla zwierząt”, w której zakładano rok okresu przejściowego i nie zaplanowano żadnych odszkodowań. Nowe elementy, które znalazły się w projekcie ustawy, mogą spowodować, że znajdzie się dla niej poparcie – uważa Małgorzata Tracz.

Zgoda czy kolejne zgrzyty?

Uzyskanie poparcia może nie być jednak łatwe. Projekty ustaw idące w kierunku zakazu hodowli zwierząt futerkowych kilkukrotnie już wywoływały zgrzyty i rozbijały się o brak zgody. Wystarczy przypomnieć chociażby słynną „piątkę dla zwierząt” Prawa i Sprawiedliwości. Projekt podzielił Zjednoczoną Prawicę, która nawet we własnych szeregach nie mogła znaleźć większości do jego przegłosowania. Czy politykom Koalicji Obywatelskiej uda się przekonać do swoich pomysłów koalicjantów?

Większość posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego nie poparła „piątki dla zwierząt” PiS. Dlatego zaskakują słowa Marka Sawickiego, wiceprzewodniczącego klubu PSL-Trzecia Droga o poparciu projektu. – Jestem za, jeśli będą godziwe okresy, pięć – siedem lat, na wygaszenie hodowli – powiedział w TVP Info były minister rolnictwa.

W odmiennym tonie wypowiada się jednak Mirosław Maliszewski, poseł PSL i przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa. – Podtrzymuję swoje zdanie, że nie będę wspierał prób ograniczenia jakiejkolwiek działalności rolniczej. Na tym etapie nie widzę potrzeby gwałtownego zamykania tej dziedziny rolnictwa –podkreśla Mirosław Maliszewski.

Konfederacja stawia sprawę jasno. – Nie poprzemy tego projektu. Ten pomysł jest niekonstytucyjny i pozbawiony wszelkich podstaw – zaznacza poseł Krzysztof Bosak (Konfederacja), wicemarszałek Sejmu.

Przeprosiliśmy rolników

Małgorzata Tracz twierdzi, że po rozmowach z posłami PiS wielu z nich zadeklarowało poparcie dla projektu. Jednak zdaniem byłej minister rolnictwa Anny Gembickiej, PiS powinien być przeciwko projektowi ustawy, ponieważ „widać zapędy koalicji rządzącej do tego, że jak zaczną likwidować jedną branżę rolniczą, to za nią pójdą następne”. Piątka dla zwierząt była błędem, my się z tego projektu wycofaliśmy i przeprosiliśmy za to rolników – przyznaje Robert Telus, były minister rolnictwa, poseł PiS. Jego zdaniem dyskusję można toczyć się na temat różnych rozwiązań poprawiających dobrostan zwierząt, ale wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych to zbyt radykalny pomysł. – Jestem przeciwnikiem rozwiązań, które uderzą nie tylko w polskich rolników, ale również w inne dziedziny naszej gospodarki – deklaruje były szef resortu rolnictwa. – Trzeba rozważać za i przeciw. W tej sprawie należy pamiętać o tym, że nie chodzi tylko i wyłącznie o sprawę hodowli, ale również o odpady. Zwierzęta futerkowe utylizują duże ilości odpadów mięsnych. Jeżeli ich zabraknie, to trzeba będzie te odpady spalać. W obecnej sytuacji wszystko tworzy pewien mechanizm i w tej chwili wprowadzenie zakazu będzie błędem – mówi Robert Telus.

Nie chcą odszkodowań

– Co do ustawy, to jesteśmy kategorycznie na „nie” – podkreśla Szczepan Wójcik, hodowca zwierząt futerkowych i prezes Instytutu Gospodarki Rolnej. – Nawet nie ukrywają, że ich celem są inne branże. Kto będzie następny. Drób, bydło czy jakieś inne sektory!? To jest szaleństwo.

Tymi słowami Szczepan Wójcik komentuje zapisy uzasadnienia projektu zakazującego hodowli zwierząt futerkowych: „Wejście w życie proponowanej ustawy przyniesie pozytywne skutki prawne poprzez wprowadzenie do polskiego porządku prawnego regulacji zapewniającej sprawiedliwą transformację w ramach wygaszanej branży poprzez stworzenie stabilnych oraz jasnych zasad przyznawania odszkodowań i odpraw, przy jednoczesnym wystarczająco długim okresie przejściowym. Ustawa ta będzie mogła stanowić wzór dla przyszłych ustaw regulujących transformację innych sektorów gospodarki”.

– Dwie trzecie Polaków opowiada się za tym zakazem, a 90 proc. polskich futer trafia na eksport. Przygotowane są odszkodowania, które pomogą się przebranżowić hodowcom. Ten projekt nie powinien budzić kontrowersji, najwyższy czas go wprowadzić w Polsce – mówiła na posiedzeniu parlamentarnego zespołu na rzecz zakazu hodowli zwierząt na futro Dorota Olko, posłanka z klubu Lewicy. Według niej projekt dotyczy „wąskiej branży, z której prawie nikt w Polsce nie korzysta”.

Co dalej z branżą?

Mimo sprzeciwu hodowców zwierząt futerkowych Małgorzata Tracz jest w sprawie projektowanych zmian optymistką i zakłada, że niebawem wejdą w życie. Byłby to duży sukces koalicji rządzącej. Tym bardziej że od 2011 r. zakaz chowu zwierząt futerkowych – norek, lisów i jenotów próbowano już kilkukrotnie wprowadzić ( pojawił się w sześciu różnych projektach ustaw w tym we wspomnianej już „piątce dla zwierząt” rządu PiS). Jednak jak dotąd nie udało się go przegłosować.

Dotychczasowe próby likwidacji branży futerkowej w Polsce wzbudzały duże kontrowersje i protesty rolnicze. „Piątka dla zwierząt” rządu PiS podzieliła Zjednoczoną Prawicę. Przypominamy, że przeciw tym zmianom zagłosował w Sejmie Jan K. Ardanowski, ówczesny minister rolnictwa wraz z 17 członkami PiS. I to pomimo osobistego wystąpienia prezesa Jarosława Kaczyńskiego, zwolennika likwidacji branży futerkowej, który deklarował, jak ogromne znaczenie ma dla niego ta ustawa. A także pomimo gróźb kar dla buntowników, którzy zagłosują przeciw tym zmianom. Ardanowski został wówczas zawieszony w prawach członka klubu PiS, by później finalnie stracić ministerialną tekę.

W Polsce działa ponad 360 ferm zwierząt futerkowych (kilkanaście jest w stanie likwidacji, a działalność części z nich od kilku lat jest zawieszona). Szacuje się, że rocznie na futra zabija się kilka milionów norek, jenotów i lisów. Hodowla zwierząt futerkowych zakazana została m.in. w Czechach, Estonii, Francji, Włoszech, a także na Słowacji i na Litwie. W Niemczech po nałożeniu na branżę zwierząt futerkowych restrykcyjnych zasad dobrostanowych prowadzenie takiego biznesu stało się nieopłacalne.

Magdalena Kowalczyk

fot. x.com/KancelariaSejmu

Artykuł ukazał się w wydaniu 09/2024 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy