Po wielu dekadach zagrożenie znowu realne
2025-06-11
Choć w ostatnich dekadach w Europie pojawiała się sporadycznie, dziś znowu stanowi realne zagrożenie dla hodowców zwierząt i producentów żywności. Pryszczyca, bo o niej mowa, od początku roku postawiła w stan gotowości służby weterynaryjne, pograniczników, polityków najwyższego szczebla, a nawet wojsko w kilku europejskich państwach. Prewencyjne działania mające niwelować ryzyko wystąpienia wirusa podjęto m.in. w Polsce, choć do tej pory w naszym kraju nie stwierdzono ognisk choroby.
Pryszczyca zaatakowała Europę w pierwszych miesiącach roku z siłą nienotowaną od czasów komunizmu. Kolejne potwierdzane ogniska budziły niepokój w krajach obciążonych wirusem oraz w państwach ościennych. Powodowało to piętrzące się straty, problemy z utylizacją zwierząt, ograniczenia eksportowe, zagrożenie dla ciągłości produkcji danego sektora oraz konieczność wypłaty rekompensat. Pryszczyca jest chorobą zwalczaną z urzędu. Jej ogniska wystąpiły dotychczas w Niemczech, na Węgrzech i Słowacji. Ich umiejscowienie spowodowało, że realne zagrożenie dotknęło Czechy, Austrię i Polskę. Do połowy maja służby weterynaryjne poinformowały o 12 ogniskach wirusa FMD. Zamieszanie rynkowe wywołane chorobą prowadziło ponadto do wzmożonej spekulacji i wahań cen skupu zwierząt, mięsa i mleka.
Zaczęło się w Niemczech
Jako pierwsi o nawrocie pryszczycy poinformowali Niemcy. Tamtejsze służby weterynaryjne poinformowały o pierwszym od 37 lat przypadku FMD w tym kraju na początku stycznia. Co gorsza, ognisko w Brandenburgii znalazło się ok. 70 km od granicy z Polską. Wyniki dochodzenia epizootycznego wykazały, że choroba wróciła wskutek sprowadzenia do gospodarstwa agroturystycznego trzech zakażonych wołów z Turcji. Komunikat niemieckiej weterynarii spowodował reakcję łańcuchową kolejnych rządów państw Unii Europejskiej. Polska wdrożyła wzmożone kontrole graniczne odsyłając w newralgiczne obszary służby weterynaryjne. Pojawiły się ponadto obostrzenia handlowe w obrocie bydłem występujące lokalnie, tak jak przy regionalizacji w innych chorobach zakaźnych. Niemiecki przypadek pryszczycy udało się opanować i odizolować, na tyle że państwo może dziś znowu cieszyć się statusem kraju wolnego od choroby, po tym jak w połowie kwietnia przestała obowiązywać strefa buforowa wyznaczona po jej stwierdzeniu.
Kolejny dotkliwy cios w europejskie rolnictwo pryszczyca wymierzyła w marcu. W pierwszej połowie miesiąca o wystąpieniu ogniska choroby poinformowali Węgrzy, a w drugiej połowie Słowacy, i to od razu o trzech. Nie minęło kilka dni, a nasi południowi sąsiedzi wprowadzili już stan nadzwyczajny po potwierdzeniu czwartego ogniska FMD.
– Niech Bóg ma nas w opiece, aby nie były to setki milionów euro strat. Może się to stać w przypadku niekorzystnej pogody, jeśli wiatr będzie dalej roznosił wirusa. Poza tym zrobiliśmy wszystko, co należy. Chcemy zrekompensować wszystkie straty, które powstaną w związku z tą chorobą – mówił po zatwierdzeniu decyzji premier Słowacji Robert Fico. Piąte i szóste ognisko stwierdzano tam jeszcze na przełomie marca i kwietnia. Węgrzy z kolei dołożyli do tego cztery kolejne ogniska, które wystąpiły w pierwszej połowie kwietnia. Pryszczyca wymusiła dotąd wybicie i utylizację ok. 15 tys. sztuk zwierząt ze stref przylegających do zainfekowanych gospodarstw.
Michał Fedusio, PR
fot. MRiRW
Cały tekst można przeczytać w wydaniu 05-06/2025 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”
Komentarze
Brak komentarzy