Rolnicy się składają, a ile z tego mają?

2019-03-01

Należy zlikwidować fundusze promocji, ponieważ pieniądze, które do nich wpłacamy, są rozkradane – grzmieli rolnicy uczestniczący 19 lutego w posiedzeniu sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Byli jednak też tacy, którzy funduszy bronili. Jak się okazało, wielu z nich to członkowie komisji zarządzających nimi.

10 lat temu powstało dziewięć funduszy obejmujących promocję: mleka, mięsa wieprzowego, mięsa wołowego, mięsa końskiego, mięsa owczego, mięsa drobiowego, ziarna zbóż i przetworów zbożowych, owoców i warzyw, a także ryb. Przy każdej transakcji sprzedaży firma skupująca musi przekazać na rachunek jednego z tych funduszy 0,1 proc. wartości netto towaru lub 0,001 zł od każdego skupionego od niego kilograma mleka. Zebrane w ten sposób pieniądze powinny być przeznaczane na wsparcie i promocję konkretnych sektorów rolnych. To, czy gospodarze wywiązują się ze swojego obowiązku, doraźnie kontroluje Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. – Jeśli okazuje się, że przedsiębiorca nie wpłaca pieniędzy na fundusz promocji, obciążany jest odsetkami. Możliwe jest też kierowanie spraw do windykacji – wyjaśniają urzędnicy KOWR.

Poprawił się eksport

Od 2010 r. funduszom promocji udało się zebrać ponad 450 mln zł. Jak wyjaśniał na posiedzeniu sejmowej komisji wiceminister rolnictwa Tadeusz Romańczuk, pieniądze te zostały rozdysponowane m.in. na działania informujące o jakości, cechach i zaletach produktów, na udział w wystawach i targach, badania rynkowe i naukowe, a także na szkolenia producentów i przetwórców. – Z pieniędzy zgromadzonych w tych funduszach udało się przeprowadzić wiele akcji, na przykład słynną już „Szklankę mleka”. Na dofinansowanie spożycia mleka w placówkach oświatowych przeznaczone zostało 16,8 miliona złotych – mówił minister Romańczuk. Podkreślał też, że z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w latach 2004-09, czyli przed wejściem w życie ustawy o funduszach promocji, wartość eksportu towarów rolno-spożywczych wzrosła o 6,3 mld euro – z 5,2 mld w 2004 r. do 11,5 mld euro w 2009 r. Natomiast saldo w obrotach handlu zagranicznego żywnością z 0,8 do 2,2 mld euro. Z kolei w latach 2010-18, gdy fundusze już istniały, wartość eksportu wzrosła z 13,5 mld do 29,3 mln euro. Wyższy był też udział eksportu rolno-spożywczego w ogólnym eksporcie. Przed powstaniem funduszy oscylował wokół 10-11 proc., zaś po 2009 r. przekroczył 13 proc.

– Trudno więc nie dostrzec, że funkcjonowanie funduszy promocji znacząco przyczyniło się do wzrostu eksportu produktów rolno-spożywczych i utrzymania tak zwanego dodatniego salda w handlu zagranicznym tymi produktami – zaznaczył Tadeusz Romańczuk. Tłumaczył również, że pieniądze zgromadzone w funduszach odgrywają znaczącą rolę w pozyskiwaniu unijnych środków na promocję. Stanowią bowiem wkład własny. Wiceminister przypomniał też, że działalność funduszy promocji w 2017 r. pozytywnie oceniła Najwyższa Izba Kontroli. Stwierdziła wówczas, że spełniają swoją gospodarczą rolę. Przyczyniły się bowiem do wzrostu wykorzystania środków z budżetu UE na programy informacyjne i promocyjne, dzięki którym polskie wyroby są popularyzowane na całym świecie.

Romańczuk nie dodał jednak, że NIK zaznaczyła, iż mankamentem są wysokie i rosnące z roku na rok koszty obsługi funduszy. Ponadto brakuje ogólnej strategii promocji polskiej żywności, która zapewniałaby spójność działań prowadzonych przez poszczególne branże.

Szkodzą zamiast pomagać

Tak dobrej oceny, jak wiceminister Romańczuk, funduszom nie wystawili jednak producenci biorący udział w posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa. – W Dubaju z funduszy promocji, czyli pieniędzy polskich producentów, promowana jest zachodnia marka, w dodatku posługująca się logo „Polska smakuje”. Przecież to kpina – mówił Marcin Bustowski, przewodniczący Związku Zawodowego Rolników Rzeczypospolitej „Solidarni”. – KOWR wydał trzy miliony złotych na stronę internetową dotyczącą tych funduszy. 300 tysięcy złotych kosztowało jej zrobienie, a 2,7 miliona złotych promocja tej strony. Jaka jest jej wartość dodana? Zerowa. To tylko marnotrawienie naszych pieniędzy. Z tego, że je wpłacamy, nie mamy żadnych korzyści. Fundusz promocji mleka uzbierał 57 milionów złotych. Przez siedem lat na działania związane z innowacyjnością przeznaczono zaledwie 54 tysiące złotych – wyliczał Bustowski. – Niech KOWR ujawni faktury, pokaże, która organizacja na co dokładnie dostała pieniądze, jak je wydała i jaką z tego korzyść odnieśli rolnicy – apelował.

– Gdy za poprzednich rządów rolnicy protestowali, PiS mówiło, że należy odebrać złodziejom fundusze promocji. A teraz co? Zamiast zmienić ustawę i zablokować możliwość rozkradania pieniędzy rolników, pozwalacie, by ci, którzy zasiadają w komisjach funduszy, sami sobie je przydzielali – mówił Sławomir Izdebski, przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych. – Przecież w tych komisjach są ludzie szefujący jednocześnie organizacjom pobierającym z nich środki. Co więcej, niektóre z tych osób są udziałowcami spółek wykonujących projekty promocyjne – twierdził. Uczestnikom posiedzenia pokazał mapkę z zaznaczonymi 24 spółkami, w których – jak utrzymywał – udziałowcem jest prezes jednej z organizacji, będącej największym beneficjentem Funduszu Promocji Mięsa Wieprzowego. – Kiedy powstawał fundusz pogłowie trzody chlewnej było na poziomie 24 milionów sztuk. Dziś to raptem 5-7 milionów, nie wliczając zwierząt sprowadzanych z Danii i innych krajów. Wiecie, kto jest beneficjentem tego funduszu? Największe zagraniczne korporacje, na przykład Animex, należący do chińskiej WH Group, czy duński Sokołów. Czy widzieliście, żeby kiedykolwiek były promowane w mediach lub na ulotkach polskie gospodarstwa? Jeśli ktoś dziś mówi, że fundusze promocji przyczyniły się znacząco do wzrostu eksportu, to niech się zastanowi czyjego, bo raczej nie polskich firm.

Izdebski korzystanie ze środków funduszy promocji wypomniał też izbom rolniczym. – Ich roczny budżet to kilkadziesiąt milionów złotych z naszych podatków, a mimo to sięgają po dodatkowe pieniądze. A jak je wydają, mogłem się przekonać podczas święta ziemniaka w pewnej wsi. W mediach napisano, że to impreza organizowana z funduszy promocji przez izby dla producentów rolnych. Na miejscu wyszło, że organizatorem jest kto inny. Przedstawiciele izby dzień wcześniej rozstawili tylko namiot, ustawili tabliczki z napisem „Fundusz promocji”, zrobili zdjęcia i odjechali. Takich „pikników” miało odbyć się więcej. Ile może kosztować udział izby w jednym? Kilkaset złotych? Tymczasem, izby na promocję owoców i warzyw wśród producentów owoców i warzyw dostały milion pięćdziesiąt tysięcy złotych – irytował się Izdebski. – Żądam likwidacji funduszy promocji. Jeśli nasze pieniądze mają być rozkradane, to lepiej żeby tych funduszy nie było. Bo nie dość, że one nam nie pomagają, to jeszcze działają przeciwko nam – twierdził przewodniczący rolniczego OPZZ. 

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 03/2019 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Kamila Perkowska
Fot. Małgorzata Felińska

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy