Rolnicy wstrzymują inwestycje

2022-08-01

Kryzys na razie najbardziej dotyka gospodarstwa specjalizujące się w chowie trzody i bydła mlecznego. W trochę lepszej sytuacji są te produkujące bydło mięsne i drób. A w najlepszej gospodarstwa zajmujące się wyłącznie produkcją roślinną. – Ponieważ rolnictwo to system naczyń połączonych, to się zmieni. Już we wrześniu, kiedy trzeba będzie kupić nawozy na przyszły sezon i zapłacić raty czynszów dzierżawnych – przewidują rolnicy.

Na coraz gorsze funkcjonowanie gospodarstw rolnych wpływają bardzo wysokie ceny nawozów mineralnych, energii, oleju napędowego, rosnące raty czynszów dzierżawnych,  kredytów i leasingu, coraz wyższe podatki oraz żądania płacowe pracowników. – Ceny płodów rolnych też rosną, niektórych, na przykład rzepaku czy zbóż bardzo mocno, jednak nie w takim stopniu jak ceny nawozów i energii – podkreślają producenci rolni i przewidują, że najgorszy czas przyjdzie dopiero jesienią i w 2023 r. Niektórzy jednak już mają kłopoty z utrzymaniem płynności i spłatą wcześniej zaciągniętych kredytów, dlatego opowiadając o sytuacji finansowej swoich gospodarstw chcą pozostać anonimowi.

Tylko w TVP jest dobrze

– W ubiegłym roku dopłaciłem 180 tys. zł do produkcji tuczników. Liczyłem, że w tym roku będzie lepiej. Ale nie było. Miesiąc temu zlikwidowałem więc stado, mimo że mam całą infrastrukturę. Nie mam już jednak z czego dokładać – mówi rolnik z powiatu szczecineckiego (woj. zachodniopomorskie).

Tylko w telewizji jest dobrze. W gospodarstwach jest źle – uważa współwłaściciel 750-hektarowego gospodarstwa specjalizującego się w tuczu trzody (1000 loch w cyklu zamkniętym) z powiatu międzyrzeckiego (woj. lubuskie). – Dla nas największym problemem jest to, że dostosowaliśmy gospodarstwo do wymogów bioasekuracji, zaciągnęliśmy kredyty, zainwestowaliśmy, żadna instytucja kontrolna nie ma do nas uwag, a traktują nas tak samo jak tych, którzy nic nie zrobili w związku z ASF. Od roku jesteśmy w czerwonej strefie, więc sprzedajemy świnie od 80 gr do 1 zł za kg taniej, na dodatek trudno znaleźć kupca. Poduszka finansowa nam się skończyła i stoimy przed dylematem, czy ograniczać produkcję, czy jej zaniechać. Naszych wysokich nakładów państwo nie chce zrekompensować ani wyższą ceną tuczników, ani zniesieniem czerwonej strefy. Produkcja w dużych obiektach jest dzisiaj na granicy rentowności, a gospodarstwa, które znalazły się w strefach z ograniczeniami ze względu na ASF, generują straty. Ponadto zawsze wystarczało nam zboża własnej produkcji do wyżywienia zwierząt przez 7-8 miesięcy. Ale nie w tym roku. Z powodu ubiegłorocznej suszy ziarna wystarczyło tylko na pół roku. Jesteśmy zmuszeni kupować pasze po wysokich cenach, na kredyt. Nie wiem, czy będziemy go w stanie spłacić, bo ceny żywca nie nadążają za rosnącymi kosztami – przyznaje producent. – Musieliśmy wstrzymać wszystkie inwestycje, a chcieliśmy postawić biogazownię rolniczą, która przetwarzałaby gnojowicę, bo potrzebujemy ok. 1 MW energii rocznie. Wcześniej zmuszono nas do likwidacji kotłowni na węgiel, ponieważ nasze gospodarstwo leży w otulinie parku krajobrazowego. Założyliśmy ogrzewanie na gaz i prąd, więc teraz płacimy za to bardzo dużo, mimo że mamy instalację fotowoltaiczną o mocy 50 kWe.

– Mamy wysokie wzrosty kosztów bez możliwości przełożenia ich na ceny sprzedaży, nawet w naszym przedsiębiorstwie, które obejmuje cały łańcuch dostaw – od pola do stołu. Tworzymy więc „poduszkę finansową”, żeby przeżyć trudny okres – mówi Grzegorz Brodziak, prezes zarządu Goodvalley Agro SA w Przechlewie (woj. pomorskie). Spółka uprawia 13 tys. ha, hoduje trzodę, a mięso przerabia we własnej przetwórni. – Produktem końcowym jest u nas wieprzowina, widzimy jednak barierę popytu. Spodziewamy się raczej spadku konsumpcji mięsa niż wzrostu jego ceny. Planowaliśmy budowę nowych i znaczącą modernizację istniejących chlewni, lecz na razie musieliśmy wstrzymać te inwestycje ze względu na niepewną sytuację, zbyt drogie finansowanie i konieczność takiego planowania wydatków, żeby zapewnić spółce normalne funkcjonowanie i spłatę bieżących zobowiązań. Wykonujemy teraz tylko niezbędne prace remontowe.

– Nie mamy kredytów, tylko umowy leasingowe na maszyny rolnicze – mówi Dariusz Unieżycki z powiatu białogardzkiego (woj. zachodniopomorskie), prowadzący 340-hektarowe gospodarstwo obejmujące głównie łąki i pastwiska, na których wypasane jest stado bydła mięsnego. – Jedna skończyła nam się w czerwcu, rata wynosiła 3,5 tys. zł miesięcznie. Ponieważ jednak trzeba gospodarstwo modernizować, wzięliśmy następne maszyny w leasing, w taki sposób, żeby rata była mniejsza niż poprzednia. Ponadto staramy się jak najmniej uzależniać od czynników zewnętrznych. Przykład? Nie stosujemy nawozów mineralnych. Wykorzystujemy tylko nawożenie organiczne. Ale za paliwo w tym roku zapłacimy ok. 150 tys. zł, albo więcej. W ubiegłym roku było to ok. 100 tys. zł. Takie są różnice. Spore.

Niewykorzystane dopłaty

– Dopłaty do nawozów, do paliwa? Przeznaczone są dla elektoratu, a nie dla rolnictwa towarowego. Nic nie dadzą, a przy naszym areale pozostają niezauważalne – przekonuje rolnik z powiatu międzyrzeckiego.  

W tym roku zwrot części podatku akcyzowego zawartego w cenie oleju napędowego wzrósł do 110 zł/ha użytków rolnych oraz do 40 zł na jedną średnią roczną DJP bydła będącego w posiadaniu producenta rolnego w roku poprzedzającym rok, w którym został złożony wniosek o zwrot podatku. Dla rolników to za mało. Pod koniec czerwca Dolnośląska Izba Rolnicza wystąpiła do wicepremiera i ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka o 100-procentową podwyżkę dopłat do paliwa rolniczego. To miałoby być rozwiązanie przejściowe, przed wprowadzeniem sprzedaży specjalnego paliwa rolniczego na preferencyjnych warunkach.

Także Polski Związek Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego w marcu wnioskował do ministra Kowalczyka o podwyższenie stawki zwrotu podatku akcyzowego do 2,50 zł/l, przy utrzymaniu wcześniejszych limitów do powierzchni gruntów i liczby sztuk bydła. Hodowcy proponowali, aby zwiększoną kwotę zastosować w dwóch terminach składania wniosków – w naborze od 1 do 31 sierpnia 2022 r. oraz od 1 do 28 lutego 2023 r. Resort rolnictwa odpowiedział, że zwiększenie stawki zwrotu podatku akcyzowego uzależnione będzie od kwoty wydatków zaplanowanych na ten cel w projekcie ustawy budżetowej na 2023 r.

Co z tego, że rząd zwiększył w tym roku zwrot akcyzy, skoro ceny paliwa wzrosły jeszcze bardziej – denerwuje się rolnik z powiatu suwalskiego (woj. podlaskie), właściciel prawie 100 ha i stada bydła mlecznego. – Teraz musimy płacić ok. 7,60 zł/l oleju napędowego. A wiosną był jeszcze droższy – kosztował prawie 9 zł za litr! A ceny nawozów? Saletra podrożała o 300-400 procent. W lipcu mogłem kupić ten nawóz za 3800 zł/t. Przecież żadne państwowe dopłaty tego nie wyrównają.

Chyba myśli tak wielu gospodarzy, skoro do końca maja do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wpłynęło tylko 427 tys. wniosków o dopłaty do nawozów na łączną kwotę 3,5 mld zł, choć rząd przeznaczył na ten cel 3,9 mld zł. Można dostać 500 zł/ha upraw rolnych i 250 zł/ha łąk, pastwisk i traw na gruntach ornych (do maksymalnie 50 ha). Algorytm obejmuje też różnicę pomiędzy cenami nawozów w okresie od 1 września 2021 r. do 15 maja 2022 r., a tymi które obowiązywały od 1 września 2020 r. do 15 maja 2021 r., dlatego rolnicy musieli udowodnić poniesione koszty. Po porównaniu obu kwot określono stawkę pomocy, którą jest mniejsza z nich.

– Część rzepaku sprzedałem po 1700 zł/t w czasie, kiedy za tę sumę można było kupić 1,5 t saletry amonowej. Ale w tym roku kupiłem saletrę po 3175 zł/t. Na szczęście ostatnie 200 t rzepaku sprzedałem po 3,6 tys. zł/t – zdradza rolnik gospodarujący na 250 ha w powiecie bydgoskim (woj. kujawsko-pomorskie), specjalizujący się w produkcji roślinnej. – Tak więc proporcje zmieniają się na niekorzyść cen płodów rolnych. Ten rok jeszcze nie jest taki zły, bo kupowałem środki do produkcji przed skokiem inflacji, a sprzedawałem płody rolne już po wysokich cenach. Teraz jednak muszę kupić nawozy czy węgiel po nowych cenach, więc jak będzie, okaże się jesienią i w przyszłym roku. Robię wszystko, żeby zachować płynność finansową gospodarstwa.  

Rosną czynsze i podatek

– Płynność finansowa jest najważniejsza – nie ma wątpliwościBenedykt Ślęzak, właściciel 500-hektarowego gospodarstwa w Krotoszynie w powiecie inowrocławskim (woj. kujawsko-pomorskie). Uprawia 200 ha własnych i 300 dzierżawionych od Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Dodaje, że teraz przeprowadza tylko niezbędne inwestycje. – Zakładam panele fotowoltaiczne, wymieniam dachy na obiektach gospodarczych. Za własne środki. Nie zaciągam kredytów – podkreśla. – Na razie nie kupuję nowych maszyn, jeszcze sprawne są te, które kupiłem z dopłatami z PROW. W tym roku nabyłem tylko ładowarkę teleskopową za 370 tys. zł, też za własne środki. Tragedii nie ma, ale boję się podwyżki czynszu dzierżawnego.

Jeżeli czynsz wyrażony jest w umowie z KOWR w mierniku pieniężnym, to począwszy od drugiego terminu płatności podlega waloryzacji przy zastosowaniu wskaźników zmian cen skupu podstawowych produktów rolnych w półroczu roku kalendarzowego poprzedzającym termin płatności. Jednak większość umów oparto na średniej cenie skupu pszenicy z poprzedzającego półrocza. Następna rata czynszu płatna jest we wrześniu. 19 lipca prezes GUS w obwieszczeniu podał wysokość średniej ceny skupu pszenicy w I półroczu 2022 r. – 153,67 zł/dt. Dla porównania – w I półroczu 2021 r. średnia wynosiła 93,04 zł/dt, a w II półroczu – 100,71 zł/dt. Tak więc obecna jest wyższa o ponad 52 proc. od poprzedniej. Średni czynsz dzierżawny dla nowo zawartych umów wynosi obecnie 13,3 dt/ha, a średnia dla wszystkich umów to 5,5 dt/ha (wg stanu na koniec grudnia 2021 r.). Rolnik, który ma w umowie równowartość 13,3 dt pszenicy za ha zapłaci rocznie ponad 2 tys. zł/ha. Ale przecież niektórzy wylicytowali nawet ponad 20 dt pszenicy za ha. Zapłacą więc ponad 3 tys. zł/ha. – Nie wiem, jak to jest możliwe – dziwi się rolnik z powiatu bydgoskiego i zastanawia się, jak zapłaci równowartość 10 dt pszenicy za ha, kiedy jego areał wynosi 250 ha.

– Jeszcze przed wojną w Ukrainie napisałem do wiceministra rolnictwa Rafała Romanowskiego, że dzieje się źle i trzeba znaleźć systemowe rozwiązanie dla dzierżawców, bo czynsze dzierżawne pójdą o 50 czy nawet o 100 procent w górę – przypomina Dariusz Unieżycki. – Dostałem odpowiedź, że KOWR może mi obniżyć czynsz, przesunąć spłatę, rozłożyć spłatę na raty itd. Wolałbym, żeby ministerstwo ustaliło jakiś limit podwyżek, np. 10 procent rok do roku. Tymczasem rząd uważa, że jeśli cena pszenicy w skupie rośnie, to rolnicy mają pieniądze na zapłacenie wyższego czynszu. To nieprawda, bo w dużo większym stopniu niż ceny ziarna rosną ceny środków produkcji. A my akurat nie sprzedajemy pszenicy, tylko odsadki, które rok do roku podrożały o 15 proc. (z 11,50 zł/kg netto do obecnych 12,30). Jeśli dowiem się, że czynsz wzrósł o więcej niż 30 proc., od razu piszę do KOWR i powołując się na pismo wiceministra będę żądał obniżenia czynszu.

Rolnicy obawiają się też podwyżek podatku rolnego. Podstawowa stawka za grunty rolne stanowi 2,5-krotność średniej ceny skupu 1 dt żyta, podawanej przez GUS w październiku każdego roku, za pierwsze trzy kwartały br. oraz cztery kwartały 2021 i 2020 r. W tym roku podatnicy płacą 153,70 zł za ha przeliczeniowy. To o 5 proc. więcej niż w 2021 r., kiedy stawka wynosiła 146,37 zł/ha, a średnia cena żyta – 58,55 zł/dt. Wszystko wskazuje na to, że podatek rolny w 2023 r. jeszcze wzrośnie, ponieważ średnia cena żyta może wzrosnąć do 80 zł/dt. Rady gmin mają możliwość obniżenia tego podatku, lecz nie każda to wykorzystuje.

Małgorzata Felińska

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 08/2022 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy