To były „kradzione” żniwa

2021-09-01

Żniwa 2021 roku przeszły do historii i zapewne w pamięci wielu rolników zapiszą się jako niełatwe. Jakie jednak przyniosły owoce?

Pierwszy etap zbiorów to tzw. małe żniwa, kiedy koszony jest jęczmień ozimy i rzepak, a kolejny to duże żniwa, kiedy zbierane są pozostałe gatunki zbóż. W tym roku ze względu na przebieg warunków pogodowych w ciągu całego sezonu wegetacyjnego, jak i w trakcie zbiorów granice między jednymi a drugimi mocno się zatarły lub poprzesuwały. Zbiory rzepaku ruszyły bowiem z impetem dopiero w ostatnim tygodniu lipca, kiedy rozpoczęły się także zbiory pszenicy i pozostałych zbóż. Niejednokrotnie rolnicy musieli wręcz wstrzymywać zbiory rzepaku na rzecz pszenicy, by ratować jej parametry z powodu opadów deszczu.

W mojej opinii pojęcie małe żniwa nie ma już uzasadnienia, ponieważ w tej chwili plantacje rzepaku prawidłowo chronione i nawożone dojrzewają w tym samym czasie co zboża – mówi Juliusz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych i zarazem producent rzepaku z woj. kujawsko-pomorskiego. Nie zaprzecza przy tym, że w tym roku pewne opóźnienia w starcie zbiorów rzepaku mogły wynikać z przebiegu sezonu wegetacyjnego, ale uważa, że nie wpłynęło to w sposób znaczący. – Rzepak rzeczywiście zaczął w tym roku kwitnąć później, bo około 10 maja, ale w dalszej części sezonu przyroda sobie to skompensowała i w konsekwencji dużego opóźnienia z tego powodu nie było – wyjaśnia Młodecki. 

Mniejsze plony

Najwcześniej żniwa ruszyły w regionach cierpiących na deficyt wody, czyli w północno-zachodnich oraz zachodnich. W woj. wielkopolskim 7-8 lipca. Na wschodzie ok. tydzień później. Prawidłowość ta dotyczyła także ich zakończenia. Zachodnia część kraju w zdecydowanej większości zdołała się z nimi uporać do 13 sierpnia, podczas gdy na wschodzie wciąż pozostawało jeszcze sporo plantacji do zebrania, a to ze względu na częste opady deszczu, które nie pozwalały łanom zbóż doschnąć. Jak relacjonował nam Tadeusz Solarski, wiceprezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych i producent zbóż z Zamojszczyzny (woj. lubelskie) w jego rejonie od 20 lipca prawie codzienne padało, przez co 18 sierpnia miał jeszcze do skoszenia kilkanaście hektarów pszenicy i w takiej sytuacji znajdowało się wielu rolników w okolicy. – Żal patrzeć na te czarniejące łany, miejscami powylegane i porośnięte. Muszę przyznać, że odkąd gospodaruję, to nie pamiętam tak trudnych żniw – ubolewał producent. Tadeusz Szymańczak z PZPK zwraca uwagę, że trudny i nietypowy był cały tegoroczny sezon uprawowy, najpierw wyjątkowo zimna wiosna, później duże upały i obawy o suszę, które w końcu złagodziły opady z przełomu lipca i sierpnia oraz z sierpnia. To wszystko złożyło się jednak na to, że tegoroczne plony ziarna są mniejsze niż przed rokiem, a co za tym idzie także zbiory. Według przedstawicieli PZPK wyniosły ok. 27 mln t, co jest zbieżne ze wstępnymi szacunkami Głównego Urzędu Statystycznego, które zostały opublikowane 30 lipca. GUS ocenił, że wyniosą 27,4 mln t i będą o ok. 4 proc. mniejsze od ubiegłorocznych zbiorów, a to ze względu na mniejszą o 1 proc. powierzchnię (6,3 mln ha), z której były zbierane, jak i mniejsze o 4 proc., czyli o 1,6 dt/ha plony, które przeciętnie oszacował na 4,3 t/ha – zbóż ozimych na 4,6 t/ha, a zbóż jarych na 3,5 t/ha. To średnie wartości. Rozpiętość w plonach była duża zależna m.in. od klasy gleby i panujących warunków pogodowych, które nawet lokalnie wykazywały dużą zmienność. Jak zauważa Solarski to typowe dla przebiegu pogody w tym roku, że w jednej miejscowości nie padało, a 2-3 km dalej ciągle przechodziły burze. W jego gospodarstwie pszenica ozima plonowała na poziomie 6-7 t/ha. W Wielkopolsce plon pszenicy i pszenżyta, w zależności od klasy gleby kształtował się między 4,5 a 8 t/ha, a jęczmienia między 3,5 a 7 t/ha – wynika z relacji Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Na nieco wyższy zakres plonów jęczmienia ozimego wskazywała z kolei Izba Zbożowo-Paszowa – od 5,5 do 7 t/ha.

Znacznie słabsza jakość

Gorzej w tym roku jest z jakością zbóż, która ucierpiała z powodu nawracających opadów deszczu w trakcie żniw. Swoje pięć groszy w niektórych rejonach kraju dorzuciła także susza, która utrzymywała się jeszcze w lipcu. Wiele ziaren jest niewyrośniętych, małych. Kłosy co prawda są wypełnione ale małymi zaschniętymi ziarnami – wskazuje WIR. Jest to efekt wcześniejszych bardzo wysokich temperatur przy jednoczesnym braku dostatecznej wilgotności, co spowodowało szybkie zatrzymanie wegetacji i zaschnięcie niewykształconych ziarniaków. Dodatkowo plantacje w wyniku opadów deszczu zostały porażone chorobami grzybowymi co przekłada się oczywiście na jakość plonu i przydatność do dalszej produkcji – dodała Izba. Do tego doszła podwyższona wilgotność ziarna, a nierzadko także spadek wartości parametrów jakościowych, zwłaszcza gęstości ziarna w stanie zsypnym oraz liczby opadania. W przypadku jęczmienia ozimego gęstość rzadko kiedy przekraczała 60 kg/hl. Największe obawy dotyczyły jednak pszenicy konsumpcyjnej, która ma kluczowe znaczenie dla przemysłu spożywczego. Zdaniem ekspertów IZP bazując na doniesieniach z rynku należy się liczyć ze znacznym obniżeniem parametrów jakościowych zbóż w tym roku.

Jeśli chodzi o jakość zebranego rzepaku, to prezes Młodecki podkreśla, że w tym roku nie ma sygnałów o problemach z zaolejeniem nasion. – Przekracza 40 procent, a są partie, które mają 44, a nawet 45 procent. Te pozostałe parametry istotne przy odbiorze rzepaku, czyli wilgotność i zanieczyszczenie, to bardzo indywidualna sprawa, zależna od wielu czynników jak sprawność kombajnu, czy termin zbioru – mówi Juliusz Młodecki. Zakłada, że rzepaki, które były zbierane koło połowy sierpnia pewnie wymagały już dosuszania. W skali kraju na polach mogło pozostawać wówczas jeszcze ok. 20 proc. plantacji, głównie we wschodnich rejonach kraju, gdzie często przechodziły opady deszczu.

Rekordowa powierzchnia 

Plony rzepaku są nieco mniejsze niż początkowo się spodziewaliśmy. W czerwcu rzepaki wyglądały znakomicie i wydawało się, że będą bardzo dobrze plonowały, jednak krótszy okres kwitnienia spowodował, że masa łuszczyn była mniejsza. Do tego doszły bardzo wysokie temperatury z przełomu czerwca i lipca do 34-35 stopni Celsjusza, a w łanie pewnie około 40 stopni, które wpłynęły na spadek masy tysiąca nasion – wyjaśnia Młodecki. – Stąd w stosunku do początkowych oczekiwań KZPRiRB plony rzepaku okazały się o ok. 0,5 tony mniejsze, a przy tym bardzo zróżnicowane od skrajnych 2-2,5 ton z hektara do maksymalnych 4 ton z hektara. Rzadko w tym roku zdarzało się, by plony przekraczały tę wartość – zauważa prezes. Duży wpływ na to zróżnicowanie miały warunki lokalne. – Czasami gdzieś wystarczył dosłownie jeden deszcz więcej, żeby znacząco poprawić warunki do wzrostu rzepaku, a co za tym idzie także plonowanie – wskazuje Młodecki. Według GUS plony rzepaku mogły być nieco wyższe niż w ub.r., tak jak i powierzchnia uprawy, która osiągnęła ok. 1 mln ha. W związku z tym wstępnie oszacował zbiory rzepaku na 3,2 mln t, co oznacza, że byłyby o ok. 4 proc. większe od ubiegłorocznych. Podobnie zbiory ocenia Młodecki, podkreślając przy tym, że potwierdziła się wcześniejsza prognoza KZPRiRB dotyczącą powierzchni uprawy rzepaku w Polsce, która osiągnęła rekordowy poziom ponad 1 mln ha. – Wysunęliśmy się na prowadzenie w Unii Europejskej pod względem areału uprawy rzepaku. Francja, która do tej pory wiodła prym obsiała nim 930 tysięcy hektarów. Myślę, że swój udział w tym wzroście ma także nasza organizacja, której przez trzy sezony udawało się wywalczyć czasowe zezwolenie dla zapraw neonikotynoidowych – wskazuje Młodecki. Na ten sezon minister rolnictwa takiej zgody już nie udzielił.

Alicja Siuda

Fot. Tytus Żmijewski, Krzysztof Zacharuk, Twitter/@JacekSloma

 Twitter/@Stepien_Ad

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 09/2021 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy