W poszukiwaniu pszenicy tolerującej suszę

2019-05-02

Poznańska Hodowla Roślin w Tulcach, spółka Skarbu Państwa, to firma hodowlano-nasienna, hodowca zbóż oraz lider wśród polskich hodowców roślin strączkowych i traw. W lutym br. spółka została laureatem XXV edycji Ogólnopolskiego Konkursu ROLNIK – FARMER ROKU.

PHR od 1994 r. jest spółką Skarbu Państwa, na podstawie rozporządzenia ministra rolnictwa z 1993 r. Z 59 działających wówczas spółek tego typu, dzisiaj zostało 41. Odpowiadają one za polską hodowlę roślin i zwierząt.

Spółka w Tulcach gospodaruje na ponad 7 tys. ha mozaikowatych gleb IV i V klasy (część areału to własność spółki, część dzierżawiona jest od Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa). PHR prowadzi hodowlę twórczą i zachowawczą zbóż, roślin strączkowych i traw, a także hodowlę zachowawczą facelii i gorczycy białej. Spółka zajmuje się również hodowlą zachowawczą konika polskiego – jedynej rodzimej, prymitywnej rasy koni wywodzących się od tarpana. Działalność hodowlaną PHR finansuje z opłat licencyjnych ze sprzedaży własnych odmian oraz z towarowej produkcji rolnej – zbóż, głównie pszenicy, a także rzepaku, buraków cukrowych, kukurydzy na ziarno oraz mleka, jałówek cielnych i żywca wołowego.

Poznańska Hodowla Roślin ma cztery oddziały produkcyjno-nasienne: Nagradowice i Kobylniki (woj. wielkopolskie), Krzemlin (woj. zachodniopomorskie) oraz Szprotawa (woj. lubuskie). Natomiast pion hodowlany podzielony jest na trzy stacje: Wiatrowo, Nagradowice i Antoniny k. Leszna (w różnych częściach woj. wielkopolskiego).

Odmiany dobre na suszę

– W ubiegłym roku ucierpieliśmy najbardziej ze wszystkich spółek Skarbu Państwa z powodu suszy. Komisje określiły straty na naszych polach na 33-70 procent – mówi Czesław Janikowski, który jest prezesem PHR od 1 marca 2018 r., a wcześniej przez dwa lata był członkiem zarządu spółki. Susza najbardziej dotknęła nasienne plantacje roślin strączkowych. – Z 70-procentowym udziałem w rynku jesteśmy liderem w hodowli odmian tej grupy roślin, a na plantacjach tych gatunków susza spowodowała największe straty. Plony były znacznie niższe w porównaniu z tymi, które moglibyśmy osiągnąć – twierdzi Aneta Burghardt, wiceprezes spółki.

– Nie ma jednak metod agrotechnicznych, które niwelowałyby brak wody w glebie. Nie ma też odmian odpornych na suszę. Zapewnień producentów w tej kwestii nie potwierdzają badania Centralnego Ośrodka Badania Odmian Roślin Uprawnych. Są odmiany o wysokiej zimotrwałości czy odporności na choroby grzybowe, charakteryzujące się wysokim plonowaniem, ale nie da się wyhodować odmiany, która przeżyje bez wody – dodajeprezes Janikowski. Hodowcy spółki pracują nad wyhodowaniem nowych odmian pszenicy, które będą posiadać podwyższoną tolerancję na okresowy brak wody. – Prowadzimy badania pod tym kątem także nad innymi gatunkami. Nie można jednak mówić o całkowitej odporności roślin na brak wody w glebie.

– Mamy już odmianę pszenicy, która częściowo spełnia te warunki – uzupełnia Aneta Burghardt. – Dodatkowo nasza nowa odmiana klasy A charakteryzuje się wysoką zimotrwałością, odpornością na choroby oraz wysoką plennością.

W ub.r. spółka wprowadziła na rynek, zdaniem przedstawicieli PHR, swój najlepszy produkt – odmianę pszenicy ozimej Formacja, która charakteryzuje się tymi trzema wysokimi parametrami. – Kiedy nowa odmiana trafia na rynek, hodowcy chcieliby, żeby warunki pogodowe były typowe dla danego klimatu, gdyż ekstremalne temperatury czy brak wody mogą taką odmianę pogrążyć – mówiAneta Burghardt. – Tymczasem w 2018 roku przytrafiła się wielka susza. Mimo to Formacja dała u naszych kontrahentów rewelacyjne, jak na te warunki, plony. U nas też plonowała dobrze – na poziomie 6 ton ziarna z hektara, podczas gdy w normalnych warunkach osiąga 9 ton z hektara. Plon Formacji w warunkach suszy był o 50 procent wyższy niż innych odmian pszenicy, mimo że nie była ona hodowana pod kątem odporności na suszę.

Krótszy cykl hodowlany

– Ponieważ mamy w rejestrze 79 własnych odmian, z czego większość to rośliny strączkowe, zaczęliśmy poszerzać ofertę o odmiany zbóż – pszenicy i jęczmieniaTakże dlatego, żeby spełniać oczekiwania rolników. Areał uprawy zbóż jest bowiem znacznie większy od areału uprawy strączkowych. Ale nie będziemy zaniedbywać hodowli odmian roślin strączkowych, ponieważ za parę lat, kiedy wejdzie w życie zakaz stosowania pasz z GMO, nasze odmiany będą mogły być komponentami pasz z rodzimych składników – mówi wiceprezes PHR i dodaje, że pełen cykl hodowlany metodami konwencjonalnymi trwa 12-15 lat od wykonania krzyżówki do zarejestrowania nowej odmiany. To bardzo długo, dlatego spółka dąży do jego skrócenia. – Możemy tego dokonać tylko dzięki zastosowaniu najnowocześniejszych osiągnięć naukowych. Już od kilku lat wdrażamy metody z zakresu kultur in vitro, a w ostatnim czasie również selekcję z wykorzystaniem markerów molekularnych. W ubiegłym roku uruchomiliśmy laboratorium molekularne. Dążąc do wprowadzania innowacyjnych rozwiązań w programach hodowlanych, w 2018 roku wystąpiliśmy do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju o dofinansowanie projektu zakładającego opracowanie i wdrożenie do praktyki takich metod. Jesteśmy jedyną z 17 firm rolniczych, które uzyskały finansowanie w czerwcowej transzy konkursu Szybka Ścieżka, w ramach programu POIR. Budżet projektu, którym będziemy dysponować w kolejnych latach, to 18 milionów złotych. W ramach projektu chcemy tworzyć nowe odmiany pszenicy, jęczmienia, łubinu i grochu. Środkami z NCBR dofinansowaliśmy też wyposażenie laboratorium w Wiatrowie, chociaż decyzję o jego utworzeniu podjęliśmy wcześniej. Wszystkie laboratoria spółki zostaną wkrótce przeniesione do Nagradowic – informuje Aneta Burghardt. – Projekt finansowany z NCBR dodał naszemu zespołowi hodowców energii.

PHR zarejestrowała do tej pory w krajach zachodniej Europy jedną odmianę własną – łubin wąskolistny Bolero (w Niemczech), a ponadto sprzedaje materiał nasienny zbóż i roślin strączkowych w Czechach, Niemczech, krajach nadbałtyckich, wymienia się materiałem z Danią, Finlandią, Irlandią. – Chcemy wejść na rynki zachodnie, chociaż nie jest to łatwe, bo tamtejsze firmy bardzo je chronią – twierdzą przedstawiciele spółki, która zatrudnia 151 osób, z tego 45 w pionie hodowlanym.

Zaprawianie i pakowanie

– Inwestujemy w najnowocześniejsze technologie, bo nasza praca polega nie tylko na wyhodowaniu i rejestracji nowej odmiany, ale też na jej wypromowaniu, rozmnożeniu w jak największej ilości, przerobie nasion i sprzedaży najwyższej jakości materiału siewnego – mówi prezes Janikowski. – Cóż z tego, że wyhodujemy, zarejestrujemy i zaczniemy sprzedawać odmianę, jeśli materiał siewny nie będzie najwyższej jakości?

– W tym roku postawiliśmy więc na jakość przerobu materiału kwalifikowanego i wybudowaliśmy w oddziale w Nagradowicach najnowocześniejszą obecnie w Europie, a może i na świecie, linię do zaprawiania nasion – informuje wiceprezes spółki. – Możemy jednorazowo zaprawiać na niej, przy 100-procentowym pokryciu, od 50 do 300 kilogramów nasion. Cały proces trwa trzy minuty. Po tym czasie otrzymujemy suchy materiał, gotowy do zapakowania i sprzedaży. Nasiona mogą też być otoczkowane, inkrustowane – zgodnie z zamówieniem klienta. Zaprawiarka pochodzi z niemieckiej firmy Petkus, a linia pakowania z polskiej firmy Drewmax. Inwestycja kosztowała nas 2,5 miliona złotych.

Docelowo spółka zamierza zaprawiać nasiona różnych gatunków roślin (zboża, strączkowe, buraki cukrowe, kukurydza, rzepak, warzywa) i zdobyć europejski certyfikat ESTA – Europejskiego Stowarzyszenia Nasiennego. Organizacja ta wspiera branżę hodowlano-nasienną i w tym celu wprowadziła swoje normy, które zapewniają odpowiednią jakość zaprawionych nasion oraz ich zgodność z przepisami i wymaganiami branżowymi. Nasiona muszą być zaprawiane w precyzyjny sposób, jak najmniejszą ilością środków ochrony roślin, co minimalizuje wpływ działalności rolnej na środowisko, przy jednoczesnym utrzymaniu maksymalnej skuteczności danego środka.

– Niebawem czeka nas audyt. Za dwa lata wszyscy, którzy zaprawiają nasiona, będą musieli zdobyć ten certyfikat, a dla niektórych gatunków on już obowiązuje. Chcemy zdążyć przed tym terminem – mówi Aneta Burghardt.

– Zamierzamy też, poza sezonem, świadczyć innym podmiotom usługi zaprawiania nasion, bo do uszlachetniania naszych nasion linia będzie wykorzystywana co najwyżej pięć miesięcy w roku – dodaje prezes Janikowski.

Linia już działa, ale dopiero w czerwcu, podczas Dni Pola w PHR zostanie uroczyście oddana do użytku. Wtedy rolnicy będą mogli ją dokładnie obejrzeć.


Cały tekst można przeczytać w wydaniu 05/2019 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Małgorzata Felińska
Fot. Jarosław Pruss

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy